* Edward przyglądał mi się uważnie, a w jego czarnych oczach malowało się jeszcze większe zmartwienie niż kiedyś.<br />Zaskoczona nie odwróciłam wzroku, przekonana, że sam to zrobi. Patrzył jednak dalej, zaglądał w zakamarki duszy, hipnotyzował. Nie mogłam się ruszyć. Zaczęły drzeć mi dłonie.
* – Lepiej będzie, jeśli nie będziemy utrzymywać ze sobą bliższych kontaktów – wyjaśnił. – Zaufaj mi.<br />Skrzywiłam się. Stara śpiewka...<br />– Szkoda, że dopiero teraz na to wpadłeś – wycedziłam. – nie miałbyś przynajmniej czego żałować...<br />– Co takiego? – wzmianką o żalu i zjadliwym tonem najwyraźniej zbiłam go z pantałyku. – Czego żałować?.<br />– Że cię poniosło i wypchnąłeś mnie spod kół samochodu.
* – Byłoby... roztropniej, gdybyśmy nie zostali przyjaciółmi – wyjaśnił. – Ale mam już dosyć zmuszania się do ignorowania ciebie, Bello.<br />Przy tym ostatnim zdaniu w jego oczach pojawiło się jakieś silne, nienazwane uczucie. Niski głos amanta pieścił uszy. Zapomniałam jak się nazywam.