Język Trolli: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
rozbudowa
Alessia (dyskusja | edycje)
uzupełnienie
Linia 3:
==Wypowiedzi postaci==
===Helmut Oracabessa===
* Ja ostrzę sobie język za zębami (...).
 
* Jak ja zobaczyłem, ciarki mi przeszły koło nosa. Idiom.
 
Linia 12 ⟶ 14:
* Proszę siostrę, czy szczeka pani Zajączek?
** Opis: do katechetki, pytając, czy czeka na niego pani Zajęczyk.
 
* Szczerzonego Pan Bóg strzyże!
 
* (...) trzymaj język pod korcem!
Linia 26 ⟶ 30:
 
* Uczciwy nie musi kłapać dziobem. Może siedzieć cicho!
 
==Staszka Trolla==
* Mój sposób jest taki: zawsze zakładam, że mam do czynienia z kimś godnym szacunku. Z kimś, kto ma dobrą wolę. I słowo wam daję, chłopaki, ludzie tacy właśnie się stają, kiedy się w nich wierzy.
 
* Przemoc nie jest dobrym środkiem porozumienia.
 
* Są tacy, co okradną nawet wiejski kościółek. I są tacy, co oddadzą ostatni grosz dla chorego. Jak wiem, że są ci drudzy, to się nie boję tych pierwszych.
 
* Tam, z tyłu, jest parę pokoi i łazienka z kuchnią, tak jakby w jednym pomieszczeniu.(...) po prostu prysznic się Helmutowi nie zmieścił w toalecie, to go dał do kuchni. Helmut jest wynalazczy i niekonwencjonalny, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
 
* Wszystko, co chce się zrobić porządnie, wymaga pracy. Muzyka klasyczna czy rozrywkowa, jazz czy reggae, rzeźba w marmurze czy w gipsie – zawsze do tego trzeba wysiłku i cierpliwości. Prawdziwe piękno stawia opór.
 
* (...) z kłótni absolutnie nic dobrego nie wynika.
 
===Inne postacie===
* Czy jest w tym kraju cokolwiek na serio? (...) Wszystko jest na niby, na tymczasem, wszystko szare i smutne. Można dostać depresji. Chyba już dostałem.
** Postać: kierowca
 
* Dawniej było gorzej (...). Dzieci znajdowano w kapuście.
** Postać: Szymon Rojek
 
* (...) gdy mnie zabraknie, nie róbcie z mojej biblioteki masy spadkowej. Proszę was o to. Każda książka, jaka stoi na naszych półkach, jest cenna, wyjątkowa i potrzebna, bo każdą z nich czytał ktoś z waszych bliskich. Cieszył się tymi książkami, uczył się z nich, nad niejedną płakał, nad inną się śmiał. Jeśli sami nie będziecie ich chcieli, oddajcie je tym, którzy książki kochają.
** Postać: [[Ignacy Borejko]]
** Zobacz też: [[książka]]
 
* Helmut? Czy to Szkop? (...) Pewnie przyjdzie w oficerkach i tyrolskich gaciach. Niech mi tu tylko nie jodłuje, bo mu zaraz odpłacę za historyczne krzywdy narodu.
** Postać: Manuel
Linia 40 ⟶ 67:
** Zobacz też: [[Martin Luther King]]
 
* Przecież muszą istnieć pomiędzy ludźmi różnice zdań. Co by to było za życie – bez dysput, rozpraw, wymiany poglądów oraz dyskusji et cetera.
* Tam, z tyłu, jest parę pokoi i łazienka z kuchnią, tak jakby w jednym pomieszczeniu.(...) po prostu prysznic się Helmutowi nie zmieścił w toalecie, to go dał do kuchni. Helmut jest wynalazczy i niekonwencjonalny, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
** Postać: StaszkaIgnacy TrollaGrzegorz Stryba
 
* Trzecia „f”, uprzedzam was! (...) Jak mi który gębę otworzy, to w nią dostanie!
** Postać: Zajęczyk, wicedyrektorka szkoły
 
* Zgoda w rodzinie to podstawa. Zresztą – zawsze i wszędzie trzeba szukać porozumienia. Szukać dobrych cech w człowieku i do nich się odwoływać.
** Postać: Marek Pałys
** Zobacz też: [[zgoda]]
 
==Dialogi==
* – Co wy tu, ranne ptaszki, robicie?<br />A wtedy Laura, z błyskawicznym refleksem i ku wielkiemu zgorszeniu Józinka, skłamała gładko:<br />– Spadł taki cudny śnieg, dziadziusiu, więc wyszliśmy sobie ulepić bałwanka przed śniadaniem.<br />Ale jeśli sądziła, że wolno jej łgać dziadkowi w żywe oczy, to myliła się głęboko.<br />– Bujda! Byliśmy całą noc na balu u Murzynów! – zawołał z oburzeniem Józef Pałys, na co dziadek wybuchnął śmiechem, mówiąc:<br />– A to paradne! – i dodał, cofając się w głąb kuchni: – Lepcie tego bałwanka, lepcie, a ja wam zrobię kakao.
 
* – Ja bym już chciał do domu – wyznał nieco płaczliwie [Ignacy Grzegorz].<br />– Miągwa – rzucił w przestrzeń Józef Pałys.
 
* – Jak masz na imię?<br />– Józef – wyznał niechętnie.<br />– O. A jak na ciebie mówią w domu?<br />– Tak samo! – skłamał bez namysłu.<br />– Po włosku to Giuseppe.<br />– Też źle – zauważył.<br />– Zdrobniale: Pepe. Mogę na ciebie mówić Pepe?<br />– Możesz.
Linia 53 ⟶ 86:
 
* Laura, ubrana w szlafrok, leżała dramatycznie na wznak w rozrzuconej pościeli, a twarz jej była w całości zbryzgana jakąś białawą, grudkowatą substancją.<br />– Co ci jest? Zwymiotowałaś? – spytał, spiesząc jej z pomocą. Ale ona otworzyła pośród tej papki błyszczące złością oczy i warknęła:<br />– Odjazd, cymbale. To maseczka kosmetyczna.
 
* – Moim zdaniem Staszka jest bardzo seksy – oświadczył Ignacy G. Stryba, dzwoniąc zębami z zimna.<br />– Co przez to rozumiesz? – spytał oschle Józef Pałys.<br />– Rozumiem przez to, że jest szalenie pociągająca.<br />– Sam jesteś pociągający – wściekł się Józinek. – Wytrzyj smarki. I zamknij gębę.
 
* – Naprawdę tak uważasz? Że życie jest wspaniałe?<br />Przytaknął.<br />– Dziękuję ci – powiedziała mama.
 
* – Nie martw się, Pepe! Pan Helmut nie wypadł kotu spod ogona.<br />– Sroce! – poprawiła go machinalnie Trolla, ale jej szwagier pokręcił głową i rzekł z uporem:<br />– To był kot. Kota wykręca ogonem.
 
* – Nie zostawić na pastwę lodu – mówił przy tym.<br />– Losu, Helmut.<br />– Przecież on jest zimny (...).
 
* – Odrzućmy złych emocji (...). Prawdziwy Rasta nigdy ich nie ulega.<br />– Im nie ulega – poprawiła go żona.<br />– Im nie ulewa. Dziękuję.<br />– Podobnie jak prawdziwy stoik – zauważył dziadek.<br />– Stolik? – spytał pan Oracabessa.
 
* – Pijmy zdrowie naszej ukochanej! – zakrzyknął dziadek (...).<br />– Każdy swojej? – upewnił się Józinek.
 
* – Skuter najlepszy jest na korki.<br />– Nie na korki, tylko na benzynę.
 
* – Z Luckiem – dorzucił Ignacy Grzegorz, wznosząc znad pokawałkowanej jajecznicy swe niewinne oczy.<br />(...) – Bracia Rojek natychmiast do stołu! – zawołała Babi, nalewając do kubków świeżego kakao.(...) Uspokój się i jedz po ludzku.<br />– Ja nie jestem Polucek, tylko Jędrek! – obruszył się młodszy z Braci Rojek. Wybuch śmiechu przy stole strącił z choinki złotą bombkę.<br />– A ten Lucek? – drążył wytrwale Ignacy Grzegorz.<br />– Polucek – poprawiła go Babi.<br />– Och, cha cha cha, doprawdy, przezabawne – wykrzywiła się Laura. – To już może powiem, skoro mój braciszek nie może opuścić tego tematu, że Lucek Lelujka, którego tu wszyscy zapewne pamiętacie...<br />– Ja nie – rzekł dziadek stanowczo.<br />– ... oczywiście, że pamiętasz, dziadziusiu, tylko tego nie pamiętasz. Ten Lucek trafił nam się wczoraj w tym koszmarnym korku i przywiózł mnie do Poznania. Skuter najlepszy jest na korki.<br />– Nie na korki, tylko na benzynę.<br />– Nie skuter, tylko Lucek.<br />– Polucek – bąknęła Babi.<br />– Jędrek! Jestem Jędrek!<br />– To jedz po ludzku!
 
* – (...) z pewnym trudem przechodzi mi przez usta zwrot „ciąża mojej wnuczki”. Zwłaszcza gdy go uzupełnię określeniem „nieślubna”. Ale to pewnie dlatego, że jestem taki staroświecki.<br />– Chyba jesteś – wtrąciła Babi. – Dzisiaj wiele jest samotnych matek, które dzielnie sobie radzą, skoro nie mogą liczyć na pomoc ze strony swoich mężczyzn.<br />– ... a jeszcze trudniej przechodzi mi przez usta – dziadek nie dawał się sprowadzić z raz obranego szlaku – taka oto fraza: „nieślubna ciąża mojej wnuczki, której zaufanie zostało dotkliwie zawiedzione”.<br />– Ja niczego nie zawodziłem! – zakrzyknął nerwowo Fryderyk. – Odwrotnie! To Róża mnie nie uprzedziła, że może zajść w ciążę!<br />– Ta możność nie należy do szczególnie wyjątkowych w świecie kobiet, o ile mi wiadomo – odrzekł na to Ignacy Borejko, sztywno i z godnością. – Przy dopełnieniu, rzecz jasna, pewnych niezbędnych warunków.
 
* – Zaskakujesz mnie (...). Jesteś taki prostolinijny i prawdomówny.<br />– Łatwiej.<br />– Łatwiej niż kłamać?<br />– No. (...) Z kłamstwa trzeba się tłumaczyć (...).
** Opis: rozmowa Laury i Józefa.
** Zobacz też: [[kłamstwo]], [[prawda]]
 
==Cytaty z narracji==
Linia 80 ⟶ 126:
 
* (...) Ignacy Grzegorz – którego migdałowe oczy były dzisiaj nieco podkrążone, a odstające uszy nadal płonęły niezdrową czerwienią – grymasił, że w jego jajku pływa zarodek. Na pytanie kuzynki Ani („żabką czy crawlem?”) nie udzielił odpowiedzi (...).
 
* (...) ilekroć przechodzili ulicą Libelta, pod wiaduktem, Lusia zrywała trawkę lub gałązkę i składała na chodniku, tuż pod starym hydrantem. Józinek długo nie rozumiał przyczyn jej zachowania, aż kiedyś wreszcie spytał i się dowiedział: Lusia sądziła, że to pomnik nurka. Głębinowego.
 
* Im rozleglejsza stłuczka, tym sprawca bardziej agresywny.
** Zobacz też: [[agresja]]
 
* Józinek grzecznie skinął głową panu woźnemu, który tkwił w oszklonym boksie, na wypadek gdyby do szkoły chciał wkroczyć dealer narkotyków (obecność cichego staruszka była wielce skuteczna; dealerzy nie wchodzili nawet w progi szkoły, tylko spokojnie handlowali sobie na chodniku).
 
* Józinek już dawno zaobserwował, że kobiety potrafią jeść tak, jakby nie jadły zupełnie. Żadna z nich, na przykład, nie siorbała.
 
* Ludzie często popełniają ten błąd! Kucając przed wózeczkiem lub cmokając nad czyjąś nieletnią główką, upraszczają swe wypowiedzi do minimum, w przekonaniu, że istota mniejsza od nich posiada także i mózg drobniejszych rozmiarów, o niedoskonałej przy tym sprawności.
 
* (...) Lusia długo nie chwytała istoty telewizji. Przez pewien czas żyła w przekonaniu, że Hubert Urbański, prowadzący teleturniej „Milionerzy”, patrzy tylko na nią i do niej się uśmiecha. Zawsze przed tym programem wkładała aksamitną spódniczkę.
 
* Ład jest kwestią organizacji.
** Zobacz też: [[porządek]]
 
* Nie ma co się wdawać w rozwlekłe dyskusje, w dzielenie włosa na czworo czy ustalanie strategii. To dobre dla teoretyzujących mózgowców. Ktoś natomiast musi tu być praktykiem i zacząć po męsku podejmować decyzje.
** Zobacz też: [[decyzja]], [[działanie]]
 
* Nie masz to jak porządna bitka z godnym siebie przeciwnikiem.
 
* Nie wiadomo, dlaczego cała rodzina padała plackiem z zachwytu, ilekroć ten młody geniusz coś powiedział, choć przecież dziadzio mówił mniej więcej to samo, tyle że mądrzej i więcej. Ostatnio przeklęty lizusek zaczął masowo wkuwać łacińskie sentencje, dzięki czemu na dobre zmonopolizował uwagę dziadka.
** Opis: o Ignacym Grzegorzu Strybie.
 
* Niestety, wszystko na tym świecie musi po jakimś czasie się popsuć albo przynajmniej zmienić. Na przykład śnieg: jeszcze wczoraj nienagannie świeży, dziś przeobraził się w brudnawe, zbite placki.
 
* O, doprawdy, [Józinek] czasem musiał się zastanawiać, czy mama i jej trzy siostry są aby na pewno dorosłe i zrównoważone.
 
* Oczywiście, wszystkie miasta – nie mówiąc już o wsiach – wyglądają korzystniej, gdy napada na nie kupa śniegu. Ale to, jak odmienił się Poznań, naprawdę zadziwiło Józefa Pałysa. Wymyślił sobie, dlaczego ta odmiana tak bije w oczy: bo stwarza obraz nierzeczywisty. Pokazuje, mianowicie, jak mogłoby być ładnie, gdyby się mieszkało w mieście prawdziwie europejskim, nie zaś w jednym z większych skupisk kraju, rządzonego, zdaniem taty, przez łobuzów.
Linia 106 ⟶ 170:
* Tak właśnie powinien postępować lekarz. Żadnych komentarzy, żadnych kpin, czysta rzeczowość, kompetencja i profesjonalizm. Józinek postanowił, że przy najbliższej okazji, od niechcenia, przekaże rodzicom, z punktu widzenia pacjenta, kilka podstawowych prawd.
** Zobacz też: [[lekarz]]
 
* To było naprawdę zastanawiające: skąd ten człowiek brał siły do życia, skoro wiecznie grymasił przy jedzeniu i brzydził się nawet dotknąć takich pysznych i pożywnych rzeczy, jak pierogi ruskie oblane smalcem ze skwarkami czy też zasmażana kapucha z kminkiem.
** Opis: o Ignacym Grzegorzu.
 
* Trolla wyglądała jak przerośnięty krasnal. Nazwisko nadzwyczajnie do niej pasowało.