Joseph Heller: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m kat.
Alessia (dyskusja | edycje)
szablon, drobne redakcyjne, sortowanie
Linia 1:
[[Plik:Joseph heller 1986.jpg|mały|Joseph Heller]]
'''[[w:Joseph Heller|Joseph Heller]]''' (1923–1999) – amerykański pisarz.
{{wulgaryzmy}}
* Postanowił żyć wiecznie lub ponieść śmierć próbując.
==''Bóg wie''==
* Czułem się szczęśliwy jak świnia w gnoju.
 
* (...) nauczyłem się reguły dotyczącej wszystkich i prawdopodobnie nie mającej praktycznego zastosowania do nikogo: w szaleństwie tkwi mądrość, a we wszystkich oskarżeniach – duże prawdopodobieństwo, ponieważ ludzie są pełni i każdy jest zdolny do wszystkiego.
* Wiem nareszcie, czym chciałbym być, kiedy dorosnę. Kiedy dorosnę, chciałbym być małym chłopcem.
** Źródło: ''Coś się stało''
 
* Nikczemnik ucieka, kiedy nikt go nie goni, cynik widzi w innych tylko cynizm, chytrus znajduje chytrość tam gdzie nie ma chytrości.
==''Paragraf 22''==
* Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22–który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał latać dalej, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać.
 
* O dawna już żyję bez Boga; prawdopodobnie nauczę się bez Niego umierać.
* – Ci ludzie są waszymi gośćmi! (...) Przebyli przeszło trzy tysiące mil, aby dostarczyć wam rozrywki. Jak się będą czuli, jeżeli nikt nie przyjedzie ich oglądać? Jak to wpłynie na ich morale? Słuchajcie, panowie, ja nie mam w tym żadnego interesu, ale ta dziewczyna, która chce dziś dla was zagrać na akordeonie, jest w tym wieku, że mogłaby być matką. Jak byście się czuli, gdyby tak wasza matka przebyła przeszło trzy tysiące mil, żeby zagrać na akordeonie żołnierzom, a oni nie chcieliby jej słuchać? Co będzie czuło to dziecko, którego matką mogłaby już być ta akordeonistka, kiedy dorośnie i dowie się o tym? Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna. Panowie, nie chciałbym zostać źle zrozumiany. Wszystko to jest oczywiście dobrowolne. Jestem ostatnim pułkownikiem na świecie, który by kazał wam iść i bawić się pod przymusem, ale życzę sobie, aby każdy, kto nie jest taki chory, że musi leżeć w szpitalu, poszedł natychmiast na ten występ i bawił się. Proszę to uważać za rozkaz!
 
* Ponad pięćdziesiąt lat temu pojąłem, że wyścig nie zawsze wygrywają szybcy, bitwę mocni, ale że wszyscy jesteśmy poddani przypadkowi i czasowi. Słońce wschodzi i słońce zachodzi, a to samo czeka zarówno prawych, jak i nikczemnych (...). Mędrzec nie umiera lepiej ani mądrzej niż głupiec. W jakim sensie wobec tego mędrzec jest mędrcem?
* – Ta ryba z pańskiego snu. Pomówmy o niej. Czy to jest zawsze ta sama ryba? <br /> – Nie wiem – odpowiedział Yossarian. – Z trudem rozróżniam ryby. <br /> – Co panu przypomina ta ryba?<br />– Inną rybę.<br />– A ta inna ryba?<br />– Jeszcze inną rybę.
 
* Przeznaczenie dobrze jest akceptować, pod warunkiem, że jest ci przychylne. Jeśli nie jest, nie nazywaj tego przeznaczeniem nazywaj niesprawiedliwością, zdradą czy zwykłym pechem.
* Ja wam powiem, co to jest sprawiedliwość. Sprawiedliwość to kolanem w brzuch z ziemi w zęby w nocy skrycie nożem z góry w dół na magazyn okrętu przez worki z piaskiem wobec przeważającej siły w ciemnościach bez słowa ostrzeżenia. Za gardło. Oto, czym jest sprawiedliwość, kiedy musimy być twardzi i niezłomni, aby stawić czoło szkopom. Z biodra. Rozumiecie?
 
* Rano czułem się jak niepokonany młody człowiek, po południu wiedziałem, że jestem starcem.
* Dzisiaj trzeba mieć nie lada głowę, żeby nie zostać bogatym.(...) Każdy głupiec bez wykształcenia potrafi dziś zbić majątek i większość z nich to robi. Ale co mają robić ludzie myślący i utalentowani? Wymieńcie na przykład choć jednego poetę, który dobrze zarabia.
** Opis: pułkownik Cargill w liście do żołnierzy
 
* To, czy Bóg żyje, czy nie, ma niewielkie znaczenie, ponieważ w obydwu przypadkach używalibyśmy Go jednakowo.
* Generał był przeciwny małżeństwu swojej córki z pułkownikiem Moodusem, ponieważ nie lubił chodzić na śluby.
 
==''Gold jak złoto''==
* Generał Peckem zaleca nawet, abyśmy wysyłali naszych żołnierzy do walki w mundurach wyjściowych, aby wywierali dobre wrażenie na nieprzyjacielu, jeśli zostaną zestrzeleni.
* A Gold zastanawiał się, czy Stwórca, wręczając Swoje prawa Mojżeszowi na tamtej zasnutej chmurami górze, w Swej mądrości i miłosierdziu nie przekazał wraz z nimi jakiegoś limitu czasowego na obowiązywanie chociaż jednego ze swoich przykazań, limitu, który zgubiono potem w tłumaczeniu, kiedy stary, zmęczony Patriarcha zszedł wreszcie w dół. Jak można bowiem szanować ojca, który jest tak upierdliwy i ma za żonę taką pieprzoną wariatkę?
 
* Był przeciwny segregacji rasowej i w równym stopniu przeciwny integracji społecznej. Z całą pewnością nie był za szykanowaniem bądź dyskryminacją kobiet czy homoseksualistów. Z drugiej strony, prywatnie, był przeciwnikiem wszelkich prób zrównania praw, bo bynajmniej nie życzył sobie, żeby członkowie którejś z tych grup obcowali z nim na zasadach równości albo, co gorsza, byli z nim za pan brat. Do zajmowania takiej postawy skłaniało go jak najbardziej uzasadnione rozumowanie: jego postawa była emocjonalna, a emocje, jak doszedł do wniosku, zwłaszcza jego emocje, stanowiły chyba najwyższą formę racjonalności. We wszystkich obszarach, w których nie potrafił już wynajdywać nieskomplikowanych rozwiązań, narastały problemy, ale zachowywał te kłopotliwe dylematy dla siebie i dalej manifestował publicznie kordialną postawę i wyważony osąd, dzięki czemu był akceptowany praktycznie przez wszystkich.
* – Kiedy byłem małym chłopcem – odpowiedział Orr – całymi dniami chodziłem z dzikimi jabłkami w ustach, po jednym z każdej strony. Yossarian [...] zastygł podejrzliwie w pozie pełnej napięcia. Po minucie nie wytrzymał i spytał:<br />– Dlaczego?<br />Orr zachichotał zwycięsko.<br />– Bo są lepsze niż kasztany – odpowiedział.
 
* – Co musiałbym, robić?<br />– Co tylko byś chciał, byle to nie odbiegało od tego, co każemy ci mówić i robić dla wspierania naszej polityki, obojętnie czy się z nią zgadzasz, czy nie. Będziesz miał pełną swobodę.<br />Golda ogarnęły mieszane uczucia.<br />– minie nie można kupić, Ralph – powiedział ostrożnie.<br />– Gdyby było można, nie bralibyśmy cię pod uwagę Bruce – odparł Ralph. – Prezydent nie chce się otaczać potakiwaczami. Szukamy prawych, niezależnych ludzi, którzy poprą wszystkie decyzje, jakie podejmiemy. Będziesz miał całkowicie wolną rękę.<br />– Chybabym się nadał – uznał Gold.
* – Kiedy patrzę, obojętnie z jakiego dystansu, widzę facetów, którzy zgarniają forsę. Nie widzę raju ani świętych, ani aniołów. Widzę ludzi, którzy robią forsę na każdym ludzkim odruchu i na każdej ludzkiej tragedii.
 
* Jego krótkie opowiadania były zmanieryzowane i szablonowe i był rad, że ukazują się w ambitnych kwartalnikach o bardzo małym kręgu odbiorców. Jego wiersze, sam to wyczuwał, były okropne i zamieszczał je w mało znanych czasopismach literackich ukazujących się w Pretorii i na Isle of Wight oraz w angielskojęzycznych publikacjach uniwersyteckich w Bejrucie, Hiszpanii i w Teheranie. Czuł się bezpieczniejszy dyskutując o swojej poezji z ludźmi, którzy jej nigdy nie czytali.
* – Musiał być jakiś powód. (...) Nie mogli ot tak sobie włamać się tutaj i wszystkich wypędzić.<br />– Żadnego powodu (...) Paragraf dwudziesty drugi mówi, że mogą zrobić wszystko, czego nie możemy im zabronić.(...) Nie ma obowiązku pokazywania paragrafu dwudziestego drugiego.(...) Tak mówi prawo.<br />– Założę się, że takiego paragrafu w ogóle nie ma.
 
* Wszyscy tutaj uważamy, że jeśli w ogóle dojdziemy do wniosku, że chcemy ciebie do nas ściągnąć, to dobrze by było ściągnąć cię jak najszybciej.
* Nieco później tej samej nocy Joe Głodomór miał sen, że się dusi, bo kot Huple’a siedzi mu na twarzy, a kiedy się obudził, kot Huple’a rzeczywiście siedział mu na twarzy. (...)<br />Yossarian wpadł tam jako jeden z pierwszych. Kiedy sforsował wejście, zobaczył, że Joe Głodomór trzyma w ręku rewolwer i szarpie się z Huple’em, nie pozwalającym mu zastrzelić kota, który pluł i szarżował raz po raz na Joego Głodomora, nie pozwalając mu zastrzelić Huple’a.(...) Joe Głodomór i kot patrzyli na siebie z nienawiścią. Kot pluł wściekle na Joego Głodomora, a Joe Głodomór usiłował zdzielić go pięścią.<br />– Walka musi być uczciwa – orzekł Yossarian i wszyscy, którzy przybiegli przerażeni hałasem, zaczęli wznosić ekstatyczne okrzyki w ogromnym przypływie ulgi.<br />– Odbędzie się uczciwa walka – oświadczył Yossarian oficjalnie Joemu Głodomorowi i kotu, wyniósłszy ich na dwór i nadal trzymając ich za kark z dala od siebie. – Pięści, kły i pazury, ale bez broni palnej – uprzedził Joego Głodomora. – I bez plucia – upomniał surowo kota. – Zaczynacie, kiedy was puszczę. Zwarcia będę przerywał i wznawiał walkę na środku. Start!
 
* Wszyscy, nawet Julius, jego ojciec, przykładnie brali udział w każdych wyborach, jak gdyby ich głosy robiły jakąś różnicę, ale polityką się nie interesowali. Gold też się nią nie interesował, udawał jednak, że się interesuje, bo polityka i działalność rządu zaliczały się do przynoszących mu największe korzyści tematów wypowiedzi. Nawet już nie głosował; szczerze mówiąc, nie wydawało mu się, by powszechne wybory ogrywały jakąś zbawienną rolę w procesie demokratyzacji życia, ale był to jeszcze jeden pogląd, którego nie mógł ujawnić publicznie nie psując przy tym wizerunku człowieka radykalnego w swych umiarkowanych przekonaniach, jaki dla siebie skonstruował.
* O klubie oficerskim:<br />Yossarian ani razu nie przyszedł pomóc przy budowie, za to później, gdy klub już ukończono, przychodził bardzo często, urzeczony tym dużym, pięknym, nieregularnym budynkiem krytym gontem. Była to rzeczywiście wspaniała konstrukcja i Yossariana przepełniało uczucie niekłamanej dumy, ilekroć spojrzał na nią i pomyślał, że nawet nie kiwnął palcem przy jej wznoszeniu.
 
==''Paragraf 22''==
* Ojciec majora Majora był trzeźwo myślącym, bogobojnym człowiekiem (...). Jego specjalnością była lucerna i żył z tego, że jej nie uprawiał. Rząd płacił mu dobrze za każdy korzec lucerny, którego nie zebrał. Im więcej lucerny nie uprawiał, tym więcej pieniędzy dostawał od rządu i za każdy nie zarobiony grosz kupował ziemię, aby zwiększyć ilość nie uprawianej lucerny. Ojciec majora Majora pracował bez wytchnienia nad nieuprawianiem lucerny. Długie zimowe wieczory spędzał w domu nie naprawiając uprzęży i codziennie skoro południe zrywał się z łóżka, aby dopilnować, czy nic nie zostało zrobione. Mądrze inwestując stał się wkrótce najpoważniejszym nieproducentem lucerny w okolicy. Sąsiedzi przychodzili do niego po radę w najróżniejszych sprawach, gdyż dorobił się sporej fortuny, co było dowodem mądrości.<br />– Jako posiejecie, tako będziecie zbierać – radził niezmiennie, na co sąsiedzi niezmiennie odpowiadali „Amen”.
{{osobne|Paragraf 22}}
 
* Generał był przeciwny małżeństwu swojej córki z pułkownikiem Moodusem, ponieważ nie lubił chodzić na śluby.
* – Oni chcą mnie zabić – powiedział spokojnie Yossarian.<br />– Nikt nie chce cię zabić – krzyknął Clevinger.<br />– To dlaczego do mnie strzelają? – spytał Yossarian.<br />– Oni strzelają do wszystkich – odpowiedział Clevinger. – Chcą zabić wszystkich.<br />– A co to za różnica?<br />Clevinger podniecony podniósł się z krzesła, oczy mu zaszły łzami, zbielałe wargi drżały. Jak zwykle, kiedy bronił swoich zasad, w które święcie wierzył (...) miał wiele takich zasad, w które święcie wierzył. Clevinger był wariatem.<br />– Co to znaczy oni? – dopytywał się. – Kto, według ciebie chce cię zamordować?<br />– Oni wszyscy – odparował Yossarian.<br />– Jacy oni?<br />– A jak ci się wydaje?<br />– Nie mam pojęcia.<br />– No to skąd wiesz, że nie chcą mnie zamordować?
 
* Yossarian zawdzięczał zdrowie ćwiczeniom fizycznym na świeżym powietrzu, pracy zespołowej i duchowi sportowemu, gdyż uciekając przed tym wszystkim odkrył po raz pierwszy szpital.
* Panowie (...) jesteście oficerami Armii Stanów Zjednoczonych.<br />Oficerowie żadnej innej armii na świecie<br />nie mogą tego o sobie powiedzieć.<br />Zastanówcie się nad tym.
 
* Paragraf dwudziesty drugi:<br />„Człowiek, który chce się zwolnić z działań bojowych, nie jest prawdziwym wariatem.”
 
* Pułkownik Cargill, prawa ręka generała Peckema, potężny, rumiany mężczyzna, przed wojną był czujnym, bezwzględnym i energicznym dyrektorem handlowym. Pułkownik Cargill był złym handlowcem. Był tak okropnym handlowcem, że wyrywały go sobie firmy zmuszone ze względów podatkowych wykazać straty. W całym cywilizowanym świecie, od Battery Park do Fulton Street, znano go jako człowieka, na którym można polegać, kiedy chodzi o szybkie obniżenie stopy podatkowej. Jego usługi były drogie, gdyż niepowodzenia są często trudne do osiągnięcia. Musiał zaczynać od szczytu i torować sobie drogę w dół, a kiedy się ma przyjaciół w rządzie, niełatwo jest robić złe interesy. Wymagało to nieraz miesięcy ciężkiej pracy i nieomylnie błędnego planowania. Człowiek dezorganizował, podejmował błędne decyzje, nie doglądał, wszystkie drzwi zostawiał otworem, a kiedy się zdawało, że już zrobił swoje, rząd dawał mu jezioro albo las, albo pole naftowe i psuł całą robotę. Jednak na pułkowniku Cargillu można było polegać. Nawet w tak niesprzyjających okolicznościach potrafił zrujnować najlepiej prosperujące przedsiębiorstwo. Doszedł do tego własną pracą i swoje niepowodzenia zawdzięczał wyłącznie sobie.
 
* Pułkownik został przebadany, co się zowie. Każdy organ jego ciała naszpikowano lekarstwami, sponiewierano, wydrenowano i wydrylowano, obmacano i sfotografowano, wyjęto, splądrowano i wsadzono z powrotem.
 
* Teksańczyk był człowiekiem miłym, sympatycznym i koleżeńskim. Po trzech dniach wszyscy mieli go po dziurki w nosie.
 
* Wiem, że jest wojna. Wiem, że trzeba ponosić ofiary dla zwycięstwa. Ale dlaczego akurat ja? Dlaczego nie wezmą do wojska któregoś z tych starych lekarzy, deklamujących w kółko, że pracownicy służby zdrowia powinni być zawsze gotowi do poświęceń? Ja nie chcę się poświęcać. Ja chcę zarabiać forsę.
** Postać: Doktor Daneeka
 
* – Wiesz, to jest właśnie mój problem – zadumał się Yossarian krzyżując ramiona. – Pomiędzy mną a każdą ideą znajduję zawsze Scheisskopfów, Peckemów, Kornów i Cathartów. I to zmienia nieco samą ideę.
 
* Yossarian będąc na gazie przysiadł się któregoś wieczoru w klubie oficerskim do pułkownika Korna, żeby z nim pożartować na temat nowej armaty Lepaga sprowadzonej przez Niemców.<br />– Co to za armata Lepaga? – spytał zaintrygowany pułkownik Korn.<br />– Nowa armata klejowa Lepaga, kaliber trzysta czterdzieści cztery milimetry – odpowiedział Yossarian. – Skleja w powietrzu cały szyk samolotów w jedną masę.<br />Pułkownik Korn oburzony wyrwał łokieć z uścisku palców Yossariana.<br />– Puść mnie, ty idioto! – krzyknął ze złością, patrząc z mściwą aprobatą, jak Nately podskakuje z tylu do Yossariana i odciąga go na bok. – Kto to jest ten wariat? – spytał.<br />Pułkownik Cathcart zarechotał radośnie.<br />– To ten, któremu kazał pan dać medal za Ferrarę. Kazał mi pan też awansować go na kapitana, pamięta pan? Ma pan teraz za swoje.<br />Nately był dużo lżejszy i z największym trudem ciągnął zataczające­go się Yossariana ku wolnemu stolikowi.<br />– Czyś ty zwariował? – syczał mu do ucha przestraszony. – To był pułkownik Korn. Czyś ty zwariował?<br />Yossarian chciał się jeszcze napić i obiecał wyjść spokojnie, pod warunkiem, że Nately przyniesie mu jeszcze jedną whisky. Potem posyłał go jeszcze dwa razy. Kiedy wreszcie Nately wyciągnął go do drzwi, z dworu wszedł kapitan Black, tupiąc mocno mokrymi butami po drewnianej podłodze i ociekając wodą jak spadzisty dach.<br />– O rany, ale dostaniecie teraz, skurwiele, za swoje! – obwieścił radośnie, rozchlapując kałużę, jaka utworzyła się wokół jego stóp. – Przed chwilą telefonował do mnie pułkownik Korn. Wiecie, co przygotowali na was w Bolonii? Cha! Cha! Mają tam nową armatę klejową Lepaga, która skleja w powietrzu cały szyk samolotów w jedną masę.<br />– O Boże, więc to prawda! – wrzasnął Yossarian i przerażony przypadł do Nately'ego.
 
* Zdrowie to coś, czego nigdy nie można być pewnym przez dłuższy okres czasu.
** Opis: Doktor Daneeka w swoich przemyśleniach
 
==''Paragraf 23''==
* Yossarian zawdzięczał zdrowie ćwiczeniom fizycznym na świeżym powietrzu, pracy zespołowej i duchowi sportowemu, gdyż uciekając przed tym wszystkim odkrył po raz pierwszy szpital.
* Dla nas, dzieci, najcenniejszym bogactwem były prawdopodobnie inne dzieciaki, mnóstwo innych mieszkających obok dzieci, z którymi można się było bawić, dosyć dzieci w każdym wieku, żeby można było zorganizować dowolną zabawę i utworzyć dowolną drużynę. Ulice były podzielone na segmenty przez przecinające je aleje i w każdym z takich segmentów przy każdej ulicy było dość dużych i małych dzieci, by stworzyć samowystarczalną społeczność rekreacyjną.
 
* Książka [''Paragraf 22''] zajęła się zamiast tego konfliktami między jednostką i jej zwierzchnikami, między jednostką i instytucjami, którym podlega. Do naprawdę trudnych zmagań dochodzi, gdy jednostka nie wie nawet, kto jej zagraża, kto ją miażdży – a mimo to zdaje sobie sprawę z istnienia przeciwnika, konfliktu, który nie wiadomo, czym się skończy.
* Yossarian nadal cieszył się doskonałym zdrowiem, kiedy okres kwarantanny dobiegł końca i oświadczono mu, że ma opuścić szpital i iść na wojnę. Usłyszawszy tę złą wiadomość usiadł w łóżku i krzyknął:<br />– Widzę wszystko podwójnie!<br />Na oddziale znowu zrobiło się piekło. Specjaliści zbiegli się do niego ze wszystkich stron i otoczyli go tak ciasnym pierścieniem, że czuł wilgotny podmuch ich nosów nieprzyjemnie muskający najróżniejsze części jego ciała.(...)<br />Szefem tego zespołu lekarzy był dystyngowany, zatroskany dżentel­men, który podsunął Yossarianowi palec pod nos i spytał:<br />– Ile palców widzicie?<br />– Dwa – powiedział Yossarian.<br />– A teraz ile palców widzicie? – spytał doktor wyciągając dwa palce.<br />– Dwa – odpowiedział Yossarian.<br />– A teraz? – spytał doktor nie pokazując ani jednego palca.<br />– Dwa – odpowiedział Yossarian. Twarz lekarza rozjaśnił uśmiech.<br />– Na Jowisza, on ma rację – oświadczył tryumfalnie – on rzeczywiście widzi wszystko podwójnie.
 
* Nie wolno ci nigdy zapomnieć, kim i czym jesteś.
==''Bóg wie''==
* Rano czułem się jak niepokonany młody człowiek, po południu wiedziałem, że jestem starcem.
 
* Odkryłem, że kiedy ludzie uważają cię za bogatego, zrobią dla ciebie wszystko. Tak naprawdę najbardziej potrzebują pomocy biedni, oni jednak nie bardzo mogą na nią liczyć.
* To, czy Bóg żyje, czy nie, ma niewielkie znaczenie, ponieważ w obydwu przypadkach używalibyśmy Go jednakowo.
 
* Ze wszystkich rodzajów pisania, jakie uprawiam, to jedno wydaje mi się poważne. Kiedy piszę powieści, jestem tylko ja i kartka papieru. Zapominam o czytelnikach, o tym, czy książka się sprzeda, o prawach do filmu i wszelkich innych podobnie nieistotnych i poniżających sprawach. I to właśnie mi się podoba.
* ... nauczyłem się reguły dotyczącej wszystkich i prawdopodobnie nie mającej praktycznego zastosowania do nikogo: w szaleństwie tkwi mądrość, a we wszystkich oskarżeniach – duże prawdopodobieństwo, ponieważ ludzie są pełni i każdy jest zdolny do wszystkiego.
==Inne==
* Postanowił żyć wiecznie lub ponieść śmierć próbując.
 
* Wiem nareszcie, czym chciałbym być, kiedy dorosnę. Kiedy dorosnę, chciałbym być małym chłopcem.
* O dawna już żyję bez Boga; prawdopodobnie nauczę się bez Niego umierać.
** Źródło: ''Coś się stało''
 
* Czułem się szczęśliwy jak świnia w gnoju.
 
* Przeznaczenie dobrze jest akceptować, pod warunkiem, że jest ci przychylne. Jeśli nie jest, nie nazywaj tego przeznaczeniem nazywaj niesprawiedliwością, zdradą czy zwykłym pechem.
 
* Ponad pięćdziesiąt lat temu pojąłem, że wyścig nie zawsze wygrywają szybcy, bitwę mocni, ale że wszyscy jesteśmy poddani przypadkowi i czasowi. Słońce wschodzi i słońce zachodzi, a to samo czeka zarówno prawych, jak i nikczemnych (...). Mędrzec nie umiera lepiej ani mądrzej niż głupiec. W jakim sensie wobec tego mędrzec jest mędrcem?
 
* Nikczemnik ucieka, kiedy nikt go nie goni, cynik widzi w innych tylko cynizm, chytrus znajduje chytrość tam gdzie nie ma chytrości.
 
==''Gold jak złoto''==
* A Gold zastanawiał się, czy Stwórca, wręczając Swoje prawa Mojżeszowi na tamtej zasnutej chmurami górze, w Swej mądrości i miłosierdziu nie przekazał wraz z nimi jakiegoś limitu czasowego na obowiązywanie chociaż jednego ze swoich przykazań, limitu, który zgubiono potem w tłumaczeniu, kiedy stary, zmęczony Patriarcha zszedł wreszcie w dół. Jak można bowiem szanować ojca, który jest tak upierdliwy i ma za żonę taką pieprzoną wariatkę?
 
* Był przeciwny segregacji rasowej i w równym stopniu przeciwny integracji społecznej. Z całą pewnością nie był za szykanowaniem bądź dyskryminacją kobiet czy homoseksualistów. Z drugiej strony, prywatnie, był przeciwnikiem wszelkich prób zrównania praw, bo bynajmniej nie życzył sobie, żeby członkowie którejś z tych grup obcowali z nim na zasadach równości albo, co gorsza, byli z nim za pan brat. Do zajmowania takiej postawy skłaniało go jak najbardziej uzasadnione rozumowanie: jego postawa była emocjonalna, a emocje, jak doszedł do wniosku, zwłaszcza jego emocje, stanowiły chyba najwyższą formę racjonalności. We wszystkich obszarach, w których nie potrafił już wynajdywać nieskomplikowanych rozwiązań, narastały problemy, ale zachowywał te kłopotliwe dylematy dla siebie i dalej manifestował publicznie kordialną postawę i wyważony osąd, dzięki czemu był akceptowany praktycznie przez wszystkich.
 
* – Co musiałbym, robić?<br />– Co tylko byś chciał, byle to nie odbiegało od tego, co każemy ci mówić i robić dla wspierania naszej polityki, obojętnie czy się z nią zgadzasz, czy nie. Będziesz miał pełną swobodę.<br />Golda ogarnęły mieszane uczucia.<br />– minie nie można kupić, Ralph – powiedział ostrożnie.<br />– Gdyby było można, nie bralibyśmy cię pod uwagę Bruce – odparł Ralph. – Prezydent nie chce się otaczać potakiwaczami. Szukamy prawych, niezależnych ludzi, którzy poprą wszystkie decyzje, jakie podejmiemy. Będziesz miał całkowicie wolną rękę.<br />– Chybabym się nadał – uznał Gold.
 
* Jego krótkie opowiadania były zmanieryzowane i szablonowe i był rad, że ukazują się w ambitnych kwartalnikach o bardzo małym kręgu odbiorców. Jego wiersze, sam to wyczuwał, były okropne i zamieszczał je w mało znanych czasopismach literackich ukazujących się w Pretorii i na Isle of Wight oraz w angielskojęzycznych publikacjach uniwersyteckich w Bejrucie, Hiszpanii i w Teheranie. Czuł się bezpieczniejszy dyskutując o swojej poezji z ludźmi, którzy jej nigdy nie czytali.
 
* Wszyscy, nawet Julius, jego ojciec, przykładnie brali udział w każdych wyborach, jak gdyby ich głosy robiły jakąś różnicę, ale polityką się nie interesowali. Gold też się nią nie interesował, udawał jednak, że się interesuje, bo polityka i działalność rządu zaliczały się do przynoszących mu największe korzyści tematów wypowiedzi. Nawet już nie głosował; szczerze mówiąc, nie wydawało mu się, by powszechne wybory ogrywały jakąś zbawienną rolę w procesie demokratyzacji życia, ale był to jeszcze jeden pogląd, którego nie mógł ujawnić publicznie nie psując przy tym wizerunku człowieka radykalnego w swych umiarkowanych przekonaniach, jaki dla siebie skonstruował.
 
* Wszyscy tutaj uważamy, że jeśli w ogóle dojdziemy do wniosku, że chcemy ciebie do nas ściągnąć, to dobrze by było ściągnąć cię jak najszybciej.