Max Payne: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
→‎Rozdział 1: Kij bejsbolowy.: popr. znak diakrytyczny
Nie podano opisu zmian
Linia 6:
* Żyło mi się dobrze. Zachód słońca w piękny, letni dzień, zapach świeżo skoszonej trawy, głosy bawiących się dzieci. Dom po drugiej stronie rzeki – w Jersey. Piękna żona i córeczka. Amerykański sen który się ziścił. Ale sny lubią zamieniać się w koszmary, gdy tylko odwrócisz wzrok.
 
* Słońce szybko chowało się za horyzontem, a po niebie rozlewał się złowieszczy mrok. Nie podobało mi się to przedstawienie. Ale los dał mi miejsce w pierwszym rzędzie...
 
===Rozdział 1: Stacja Roscoe Street.===
Linia 19:
 
===Rozdział 3: Zgrywając twardziela.===
* Wiedzieli, kim jestem naprawdę. Drzwi zatrzasnęły się za mną... i nagle w pokoju zrobiło się aż ciasno od pocisków.
 
* Miał łeb do tego interesu, ale brakowało mu jaj, żeby grać poważnie!
 
* Handel Valkirią oznaczał wzmocnioną ochronę, pozamykane drzwi i wielu nerwowych zbirów z palcami na spustach. Nie zapowiadało się to ciekawie, ale i tak warto było sprawdzić...
 
* Rico Muerte przypominał filmowego Keysera Sozę. Był jak przerażająca opowieść, która ma trzymać ludzi w napięciu.
 
Linia 24 ⟶ 30:
 
* To przyjęcie najwyraźniej zamieniło się w stypę, chyba nie straciłem zbyt wiele zabawy.
 
* Ale zbieranie dowodów straciło sens kilkaset pocisków temu! Tak dawno przekroczyłem granicę, zza której nie było już powrotu, że nawet nie pamiętałem, jak ona wygląda...
 
* Po takiej lekturze zaczerwieniłby się nawet glina z obyczajówki!
Linia 30 ⟶ 38:
* Łatwo sobie wyobrazić tłustego alfonsa, jak ze słuchawkami na uszach przeżywa udawane orgazmy i przekleństwa dziwek z hotelu. Oto krwiobieg Nowego Jorku! Teraz jednak słychać tam było zupełnie inny rodzaj jęków.
 
* Wieść - niczym śmiercionośny wirus - rozeszła się po zepsutym układzie krążenia miasta... Oto nadchodzi bestia! Nazywa się Max Payne.
 
===Rozdział 5: Niech przemówi broń!===
Linia 36 ⟶ 44:
 
* Płomienie odbijały się w szybach czarnego mercedesa, który bardzo wolno jechał ulicą. Jakby kierowca robił sobie wycieczkę krajoznawczą.
 
* Jedno było pewne. Jeśli przyciśniesz kogoś zbyt mocno, to prędzej czy później będzie się chciał odwdzięczyć.
 
===Rozdział 6: Strach doda ci skrzydeł.===
Linia 43 ⟶ 53:
 
===Rozdział 7: Policyjna brutalność.===
* W przyspieszonym tempie mijałem Nowy Jork. Skryte w mroku dachy oraz martwe lasy anten i kominów stanowiły tylko rozmazane tło.
 
* Gognitti opadł z sił w ślepym zaułku, wśród parujących studzienek. Wyglądało to tak, jakby tuż pod nami płonęły ognie piekielne. Czas na przesłuchanie!
 
* Prawi i sprawiedliwi byli w tym mieście na wagę złota. Nie miałem złudzeń! Nie byłem jednym z nich. Żaden ze mnie bohater. Ja, mój pistolet i ten łajdak. Mogłem zrobić tylko jedno.
 
* Możesz to sobie wmawiać...
Linia 57 ⟶ 69:
* Ale co ja mogłem wiedzieć? Domorosły mściciel, stający przeciw Imperium Zła.
 
* Wszystko jest subiektywne! Każdy miał własną apokalipsę - nic nie wydaje się banałem, jeśli dotyczy Ciebie bezpośrednio.
* Wiedziałem że w tej sprawie krył się jakiś haczyk. I nie brakowało tu haczyków.
 
* Wiedziałem, że w tej sprawie krył siębędzie jakiś haczyk. I nie brakowało tu haczyków.!
 
* Lupino był naćpany po uszy i gotowy na 15 rund walki ze zmutowanym aligatorem.
 
* KiedyGdy leżałjuż upadł, wolałem się upewnić, że tak zostanie. Valkiria potrafiła przemienić człowieka w kosmiczne zombie.
 
==Część II: Zimny dzień w piekle.==
Linia 112 ⟶ 126:
 
* Poważnie. A nawet byłem supermanem, gotowym wpaść przez świetlik i rozwalić wszystko.
 
* W środku roztopiony metal wrzał i kipiał jak mikstura czarownicy.
 
* Śnieg sypał z nocnego nieba jak konfetti na diabelskiej paradzie.
Linia 137 ⟶ 153:
 
===Rozdział 7: Nic do stracenia.===
* Przekroczyłem próg i znalazłem się w jej królestwie. Lśniącym, zgrabnym i bezdusznym królestwie ze szkła i stali. Pełnym kolorowych kart dostępu, wykrywaczy metalu i systemów bezpieczeństwa. Zimnym jak kostnica. Zimnym jak broń!
 
* Była miłą dziewczyną, a nie zimną zabójczynią. Teraz jednak była tylko zimnym trupem...
 
* Z tej wysokości miasto zdawało się nie mieć końca, w zawodzeniu wiatru słychać było nutkę desperacji, jak by dawał z siebie wszystko przed końcem.
 
* Nieoznakowany śmigłowiec był kolejnym strażnikiem Horne, nieludzkim i bez słabych punktów, i pilnował mnie.
 
* Komputer Horne mógł ujawnić przestępcze plany, strategie światowej dominacji, raporty szpiegowskie, nielegalne podsłuchy i internetową pornografię. Do wyboru – do koloru. Ale mnie już to zwisało. Miałem tego dosyć!
 
===Rozdział 8: Ból i cierpienie.===
* Valkirie były ponoć uskrzydlonymi dziewicami niosącymi dusze wojowników do nieba. Okazało się jednak, że to demony niosące ludzi do piekła. W narkotyku czaił się diabeł. Wiedziałem to, bo zdążyłem go poznać.
 
* Nie błagała, nie próbowała mnie przekupić. Wiedziała! Honor zabójcy. „My, idący na śmierć...”
 
* Oboje wiedzieliśmy, jak się to skończy. Bólem i cierpieniem.
 
* Nikt nie przeżył. Ostatni wystrzał był jak wykrzyknik, który podsumował wszystko, co doprowadziło mnie aż tutaj. Zdjąłem palec ze spustu. I tak to się skończyło.
 
* I tak się to skończyło! Śnieżyca wydawała się słabnąć. Postrzępione chmury odsłoniły gwiazdy. Odrobinę bliżej nieba.
 
==Dialogi==