Samolubny gen: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
m poprawa linku do wiki
(porządek alfabetyczny); +cytat
Linia 1:
'''[[w:Samolubny gen|Samolubny gen]]''' (ang. ''The Selfish Gene'') – książka autorstwa [[Richard Dawkins|Richarda Dawkinsa]], wydana w roku 1976.
 
{{chronologiczny}}
* By posłużyć się konkretnym przykładem, częścią doktryny wiary bardzo skutecznie wymuszającą przestrzeganie nakazów religijnych jest groźba męk piekielnych. Wiele dzieci, a nawet niektórzy dorośli są przeświadczeni, że jeśli nie dochowają zasad wiary, po śmierci cierpieć będą straszliwe męki. Jest to wybitnie odstręczająca technika perswazji, która była w wiekach średnich, a bywa nawet i dzisiaj, powodem dotkliwej udręki psychicznej. Niemniej jednak jest bardzo skuteczna. Można by sądzić, że makiaweliczny kler, biegły w psychologicznych technikach głębokiej indoktrynacji, wprowadził ją z premedytacją. Osobiście jednak wątpię by duchowni byli aż tak przebiegli. Już bardziej prawdopodobne, że to nieświadome memy zapewniły sobie własne przetrwanie na mocy tej samej, nazwijmy to, bezwzględności, jaką przejawiają te geny, które z powodzeniem utrzymują się w puli genowej. Idea ognia piekielnego, dzięki swemu głębokiemu oddziaływaniu na psychikę zapewnia sama sobie nieśmiertelność. Ulega sprzężeniu z memem Boga, ponieważ wzmacniają się one wzajemnie i wspomagają nawzajem swoje trwanie w puli memów.
 
Linia 8:
 
* Kolejnym elementem religijnego zestawu memów jest wiara. Oznacza ona ślepą ufność przy braku dowodów a nawet na przekór tym dowodom. Historię niewiernego Tomasza przytacza się nie po to, by stawiać go nam za wzór, lecz po to, byśmy, na zasadzie kontrastu, podziwiali pozostałych apostołów. Tomasz domaga się dowodów, tymczasem dla pewnego rodzaju memów nie ma nic bardziej zgubnego niż potrzeba znalezienia dowodów. Jako wartych naśladowania wskazuje się nam pozostałych apostołów, których wiara była tak silna, że obywała się bez dowodów. Mem ślepej wiary zapewnia sobie wieczne trwanie drogą prostego, nieświadomego wybiegu – nakłaniania do rezygnacji z racjonalnych dociekań.
 
* Memy i geny często mogą się nawzajem wzmacniać, czasami jednak stają wobec siebie w opozycji. Celibat na przykład nie jest, jak domniemywam, dziedziczony genetycznie. Z wyjątkiem bardzo szczególnych warunków, jakie spotykamy u owadów społecznych, gen na celibat jest w puli genów skazany na przegraną. Nie umniejsza to jednak szans sukcesu memu na celibat – w puli memów. Załóżmy na przykład, że powodzenie memu zależy w decydującym stopniu od tego ile czasu spędzają ludzie na aktywnym przekazywaniu go innym ludziom. Wtedy każda chwila spędzona przy innych czynnościach niż przy przekazywania memu będzie z punktu widzenia memu uważana za czas stracony. Mem na celibat przekazywany jest przez duchownych młodym chłopcom, którzy nie podjęli jeszcze decyzji, co zrobić ze swoim życiem. Środkiem przekazu mogą być różnego rodzaju oddziaływania, w tym słowo mówione i pisane, przykład osobisty i tak dalej. Dla dobra naszych rozważań przypuśćmy, że małżeństwo duchownego rzeczywiście osłabia jego siłę oddziaływania na swoją trzódkę choćby dlatego, że absorbuje znaczną część jego czasu i uwagi. W istocie właśnie to wysuwano jako oficjalny powód narzucenia duchownym celibatu. Jeśli tak, to automatycznie przeżywalność memu celibatu przewyższa przeżywalność memu małżeństwa. Dla genu na celibat prawdziwe byłoby naturalnie dokładnie przeciwne stwierdzenie. Jeśli duchowny jest dla memów maszyną przetrwania, celibat byłby użytecznym atrybutem, który należałoby w nią wbudować. Celibat jest tylko pomniejszym partnerem w wielkim zespole wzajemnie wspierających się memów religii.
** Źródło: str. 273–275
 
* Napisałem „wszystko jedno w co” wierzy osoba wierząca, co sugeruje, że ludzie wierzą w całkowicie niedorzeczne, dowolnie wybrane zjawiska, podobnie jak elektryczny mnich w przezabawnej „Holistycznej Agencji Detektywistycznej Dirka Gently'ego” Douglasa Adamsa (Pruszyński i Ska, Warszawa 1995). Zbudowano go po to by wierzył w twoim imieniu i umiał to robić bardzo skutecznie. W dniu, w którym się z nim zaznajamiamy, niewzruszenie wierzy, wbrew wszelkim dowodom, że wszystko co na świecie istnieje, ma kolor różowy. Nie mam zamiaru dowodzić że to, w co wierzy ta czy inna osoba, musi być niedorzecznością. Tak być może, lecz nie musi. Rzecz w tym, że ze względu na całkowity brak dowodów nie ma żadnego sposobu, by o tym rozstrzygnąć, żadne też przesłanki nie mogą nas wspomóc w wyborze tego, a nie innego przedmiotu wiary. W istocie to, że prawdziwa wiara nie wymaga dowodów, uchodzi za jej największą wartość. Dlatego właśnie przytoczyłem historię niewiernego Tomasza, jedynego spośród dwunastu apostołów, który rzeczywiście godzien jest podziwu.
Linia 14 ⟶ 17:
** Źródło: str. 266–268
 
* Problem, na który natknął się współczesny cywilizowany człowiek, polega na tym, że liczebność rodziny nie jest już limitowana ograniczonymi zasobami, jakimi dysponują rodzice. Jeśli mąż i żona spłodzą więcej dzieci, niż mogą wykarmić, wtedy do działania przystępuje państwo, to znaczy reszta populacji, by utrzymać przy życiu i zdrowiu „nadwyżkowe” dzieci. W praktyce nic nie jest w stanie powstrzymać pary niemającej żadnych zasobów materialnych przed rodzeniem i wychowywaniem tylu dzieci, ile kobieta fizycznie może wydać na świat. Ale państwo opiekuńcze jest czymś bardzo nienaturalnym. W naturze rodzice, którzy mają więcej dzieci, niż są w stanie utrzymać, mają niewielu wnuków i geny ich nie są przekazywane przyszłym pokoleniom. Nie istnieje potrzeba altruistycznego umiarkowania w dziedzinie przyrostu naturalnego, ponieważ w naturze nie ma państwa opiekuńczego. Każdy gen na nadmierne folgowanie sobie poldega natychmiastowej karze: dzieci mające ten gen umierają z głodu. Ponieważ my, ludzie, nie chcemy powrócić do dawnego egoistycznego sposobu radzenia sobie z tym zjawiskiem, kiedy to dzieciom ze zbyt licznych rodzin pozwalano umierać śmiercią głodową, zaniechaliśmy traktowania rodziny jako samowystarczalnej jednostki ekonomicznej – taką jednostką jest obecnie państwo. Ale prawo do gwarantowanego zasiłku na dzieci nie powinno być nadużywane.
* Memy i geny często mogą się nawzajem wzmacniać, czasami jednak stają wobec siebie w opozycji. Celibat na przykład nie jest, jak domniemywam, dziedziczony genetycznie. Z wyjątkiem bardzo szczególnych warunków, jakie spotykamy u owadów społecznych, gen na celibat jest w puli genów skazany na przegraną. Nie umniejsza to jednak szans sukcesu memu na celibat – w puli memów. Załóżmy na przykład, że powodzenie memu zależy w decydującym stopniu od tego ile czasu spędzają ludzie na aktywnym przekazywaniu go innym ludziom. Wtedy każda chwila spędzona przy innych czynnościach niż przy przekazywania memu będzie z punktu widzenia memu uważana za czas stracony. Mem na celibat przekazywany jest przez duchownych młodym chłopcom, którzy nie podjęli jeszcze decyzji, co zrobić ze swoim życiem. Środkiem przekazu mogą być różnego rodzaju oddziaływania, w tym słowo mówione i pisane, przykład osobisty i tak dalej. Dla dobra naszych rozważań przypuśćmy, że małżeństwo duchownego rzeczywiście osłabia jego siłę oddziaływania na swoją trzódkę choćby dlatego, że absorbuje znaczną część jego czasu i uwagi. W istocie właśnie to wysuwano jako oficjalny powód narzucenia duchownym celibatu. Jeśli tak, to automatycznie przeżywalność memu celibatu przewyższa przeżywalność memu małżeństwa. Dla genu na celibat prawdziwe byłoby naturalnie dokładnie przeciwne stwierdzenie. Jeśli duchowny jest dla memów maszyną przetrwania, celibat byłby użytecznym atrybutem, który należałoby w nią wbudować. Celibat jest tylko pomniejszym partnerem w wielkim zespole wzajemnie wspierających się memów religii.
:Antykoncepcja Atakowana jest czasami jako środek „nienaturalny”. Zgoda, jest bardzo nienaturalna. Kłopot w tym, że takie jest i państwo opiekuńcze. Większość z nas, jak sądzę, głęboko wierzy, że państwo opiekuńcze jest czymś wysoce pożądanym. Jednak nie można utrzymać nienaturalnego państwa opiekuńczego, o ile nie zapewni się nienaturalnej kontroli urodzeń; w przeciwnym razie skończy się to cierpieniem jeszcze większym od tego, z którym mamy do czynienia w naturze. Państwo opiekuńcze jest chyba największym systemem altruistycznym jaki kiedykolwiek istniał w świecie zwierząt. Ale każdy system altruistyczny jest wewnętrznie niestabilny jako podatny na nadużycia ze strony gotowych do jego wykorzystania, samolubnych jednostek. Ci, którzy mają więcej dzieci, niż są w stanie wychować, są prawdopodobnie w większości przypadków zbyt nieświadomi swoich czynów, by można ich oskarżyć o świadomą postawę aspołeczną. Nie da się tego powiedzieć o wpływowych instytucjach i przywódcach, rozmyślnie ich do tego zachęcających.
** Źródło: str. 273–275
 
* Przykładami memów są melodie, idee, obiegowe zwroty, fasony ubrań, sposoby lepienia garnków lub budowania łuków. Tak jak geny rozprzestrzeniają się w puli genowej, przeskakując z ciała do ciała za pośrednictwem plemników lub jaj, tak memy propagują się w puli memów, przeskakując z jednego mózgu do drugiego w procesie szeroko rozumianego naśladownictwa. Jeśli naukowiec przeczyta lub usłyszy jakiś dobry pomysł, przekazuje go kolegom i studentom. Wspomina o nim w artykułach i na wykładach. O propagowaniu się nośnej idei można powiedzieć wtedy, gdy przenosi się ona z mózgu do mózgu.N.K. Humprey podsumował wstępną wersję tego rozdziału taką oto trafną uwagą: „(...) memy należy traktować jako struktury żywe nie tylko w sensie metaforycznym, ale i dosłownym. Gdy wprowadzasz do mojego umysłu płodny mem, to tak jakbyś umieścił w nim pasożyta, wykorzystując mój mózg jako narzędzie do rozprzestrzeniania memu w dokładnie taki sposób, w jaki wirus podporządkowuje sobie aparat genetyczny komórki gospodarza. I nie jest to tylko kwestia sformułowań. Dajmy na to mem na «wiarę w życie po śmierci» jest fizycznie urzeczywistniany po milionkroć jako struktura w układach nerwowych ludzi na całym świecie”.