Kot, który jadał wełnę: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
powieść
 
Alessia (dyskusja | edycje)
+4, łamanie wierszy, formatowanie automatyczne
Linia 2:
* Gdy go wymijały, zlustrował każdą okiem znawcy. Ta za stara. Tamta pospolita. Ta od mody wzbudza wręcz grozę. A ta, która pisze o życiu towarzyskim, ma męża.
** Źródło: rozdz. I
 
* Jest ładna, ale nie w moim typie. Mam już dość szefowych. Poza tym skórę z zebry najbardziej lubię na zebrze.
** Postać: Jim Qwilleran
** Źródło: rozdz. II
 
* Koko [kot] słuchał uważnie każdego słowa. (...) Koko zamrugał potwierdzająco ślepiami.(...) Koko zapiszczał, jak gdyby próbował wyrazić swoje współczucie.
** Źródło: rozdz. I
 
* – Mogę panu udzielić pewnej ojcowskiej rady?<br />Qwilleran spojrzał na niego z zaintrygowaniem.<br />– Nigdy, ale to przenigdy proszę o draperiach nie mówić „zasłonki” – szepnął Lyke.
** Źródło: rozdz. II
 
* Najchętniej odbyłbym z Percym szczerą rozmowę, ale do niego trudno dotrzeć. Jest zaprogramowany, jak komputer. Uśmiecha się szczerze. Mocno ściska rękę. Mówi bardzo miłe komplementy. Ale gdy nazajutrz napatoczysz się na niego w windzie, to jakby cię w ogóle nie znał. Bo akurat tego dnia nie figurujesz w jego grafiku.
Linia 14 ⟶ 21:
* (...) potarmosił kota po głowie w wyrazie obcesowego pożegnania.
** Źródło: rozdz. I
 
* Szarość to niesłychanie cywilizowany kolor, nie uważa pan?
** Postać: dekorator wnętrz
** Źródło: rozdz. II
 
* Tego wieczoru telefon zadzwonił ponownie. Tym razem w słuchawce rozbrzmiał głos Fran Unger.<br />– Cześć, Qwill, a jednak jesteś w domu!<br />– Owszem – odparł, obserwując uważnie Koko, który natychmiast wskoczył na biurko.<br />– A podobno byłeś umówiony na mieście.<br />– Wróciłem wcześniej, niż się zanosiło.<br />– Jestem w klubie prasowym – wyszeptała Fran zmysłowym głosem. – Może wpadniesz? Wszyscy tu jesteśmy. Szykuje się niezła popijawa.<br />– Spadaj! – warknął Qwilleran do Koko, próbującego kręcić tarczą za pomocą nosa.<br />– Coś ty powiedział?<br />– To nie do ciebie, tylko do kota – wyjaśnił Qwilleran i pchnął Koko, ale ten zmrużył groźnie ślepia, stawiając opór i knując następne niecne posunięcie.<br />– No właśnie – ciągnęła pieszczotliwie Fran Unger -a kiedy zaprosisz mnie do siebie, żebym poznała tego twojego Koko?<br />– Miau! – zapiszczał kot w prawe ucho Qwillerana.<br />– Zamknij się!<br />– Co?<br />– Jasna cholera! – krzyknął rozeźlony dziennikarz, bo Koko strącił na podłogę popielniczkę wypełnioną popiołem z fajki.<br />– No cóż – rzekła Fran Unger lodowatym tonem. – Muszę powiedzieć, że twoja gościnność jest porażająca!<br />– Posłuchaj, Fran. W tej chwili nie za bardzo mogę gadać, bo kot strasznie broi. – Już miał wyjaśnić, co się stało, ale usłyszał trzask na linii. – Halo? Halo?<br />Odpowiedzią była martwa cisza, a potem ciągły sygnał. Połączenie zostało przerwane. Koko mocno dociskał łapą widełki.
** Źródło: rozdz. II
 
* W komunikacji międzyludzkiej tak już jest, że najbardziej zainteresowani dowiadują się na szarym końcu (...).