Anioły w Ameryce: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m drobne techniczne, drobne redakcyjne
Alessia (dyskusja | edycje)
m szablon, formatowanie automatyczne
Linia 1:
'''[[w:Anioły w Ameryce|Anioły w Ameryce]]''' (oryg. ''Angels in America: A Gay Fantasia on National Themes''; dokładnie „Anioły w Ameryce, gejowska fantazja na tematy narodowe”) – tytuł sztuki teatralnej Tony'ego Kushnera i miniserialu telewizyjnego w reż. Mike'a Nicholsa.
* '''Harper:''' Jestem mormonką.<br />'''Prior:''' Jestem homoseksualistą.<br />'''Harper:''' Och. W moim Kościele nie wierzymy w homoseksualizm.<br />'''Prior:''' W moim Kościele nie wierzymy w mormonów.
 
* '''Roy:''' Czy mogę o coś zapytać, sir?<br />'''Norman:''' Sir?<br />'''Roy:''' Jak jest... potem? Kiedy te męczarnie się skończą?<br />'''Norman:''' Piekło czy niebo? (...) Jest jak San Francisco.<br />'''Roy:''' Miasto. Dobrze. Martwiłem się, że to będzie ogród. Nienawidzę tego gówna.<br />'''Norman:''' Wielkie miasto... porośnięte chwastami... ale kwiatowymi chwastami. Na każdym zakręcie niszcząca ekipa i coś nowego i pokręconego wznosi się zjadliwie. Okna znikają w każdym monumencie, jak złamany ząb... piaszczysty wiatr i szare, niebo pełne kruków.<br />'''Roy:''' Izjasz.<br />'''Norman:''' Ptaki proroka, Roy. Stosy śmieci... ale wyryte w kamieniach jak rubiny i obsydian... i diamentowe krowy plujące śliną w wiatr... i ustawianie straganów. I każdy w Balenciaga przyodziewa togę z czerwonymi stanikami. Wielkie pałace pełne muzyki i światła. Rasowy bezwstyd i zażenowanie płci. A wszystkie bóstwa... są na Kreolu. Mulat. Brązowy jak ujścia rzek. Rasa, gust i historia... zostały w końcu pokonane. Ale Ciebie tam nie będzie.<br />'''Roy:''' A niebo?<br />'''Norman:''' To było niebo, Roy.<br />'''Roy:''' Kurewskie było.
 
* '''Harper:''' Antarktyka? To jest Antarktyka?<br />'''Mr Lies:''' Zimne schronienie dla schraniających się. Tutaj nie ma cierpienia. Łzy zamarzają.<br />'''Harper:''' O raju! Spójrz na to, wow. Musiałam naprawdę przekroczyć granicę.<br />'''Mr Lies:''' Najwidoczniej.<br />'''Harper:''' To jest wspaniałe! Chcę tu zostać na zawsze. Zbudować obóz i budować wszystkie te rzeczy. Budować miasto, olbrzymie miasto. Powinnam wybudować je przy rzecze. Gdzie są lasy?<br />'''Mr Lies:''' Tutaj nie ma lasów. Za zimno. Nie ma drzew.<br />'''Harper:''' Szczegóły. Jestem chora przez wszystkie szczegóły! Zasadzę je więc i urosną. To będzie wspaniałe i stworzę tutaj zupełnie nowy świat... więc już nigdy nie będę musiała wracać do domu.<br />'''Mr Lies:''' Tak długo jak będzie istniał. Lód jest w procesie topnienia.<br />'''Harper:''' Nie. Na zawsze. Mogę mieć tu wszystko, chcę tu być. Może nawet towarzystwo. Kogoś kto pożąda mnie. Może ty.<br />'''Mr Lies:''' To jest niezgodne z prawem Międzynarodowych Agentów Turystycznych spoufalać się z klientami. Zasady są zasadami. A poza tym nie jestem tym, kogo naprawdę pragniesz.<br />'''Harper:''' Tutaj nie ma nikogo? Może jakiś Eskimos, który umie łowić ryby w lodzie, pomoże mi wybudować gniazdko, kiedy pojawi się dziecko...<br />'''Mr Lies:''' Tutaj nie ma Eskimosów, a ty nie jesteś tak naprawdę w ciąży. Wszystko wymyśliłaś.<br />'''Harper:''' Wszystko to jest wymyślone, więc jeżeli czuję zimno śniegu, jestem w ciąży, prawda? Tutaj mogę być w ciąży i mogę mieć każde dziecko, jakie chce.<br />'''Mr Lies:''' To jest azyl. Próżnia. To jest cnota nieposiadania niczego. Głębokie zamrożenie uczuć. Możesz być sparaliżowana, a zarazem bezpieczna tutaj. Po to tu przybyłaś. Szanuj wrażliwość ekologii swoich złudzeń.
{{wulgaryzmy}}
 
* '''Roy:''' Czy mogę o coś zapytać, sir?<br />'''Norman:''' Sir?<br />'''Roy:''' Jak jest... potem? Kiedy te męczarnie się skończą?<br />'''Norman:''' Piekło czy niebo? (...) Jest jak San Francisco.<br />'''Roy:''' Miasto. Dobrze. Martwiłem się, że to będzie ogród. Nienawidzę tego gówna.<br />'''Norman:''' Wielkie miasto... porośnięte chwastami... ale kwiatowymi chwastami. Na każdym zakręcie niszcząca ekipa i coś nowego i pokręconego wznosi się zjadliwie. Okna znikają w każdym monumencie, jak złamany ząb... piaszczysty wiatr i szare, niebo pełne kruków.<br />'''Roy:''' Izjasz.<br />'''Norman:''' Ptaki proroka, Roy. Stosy śmieci... ale wyryte w kamieniach jak rubiny i obsydian... i diamentowe krowy plujące śliną w wiatr... i ustawianie straganów. I każdy w Balenciaga przyodziewa togę z czerwonymi stanikami. Wielkie pałace pełne muzyki i światła. Rasowy bezwstyd i zażenowanie płci. A wszystkie bóstwa... są na Kreolu. Mulat. Brązowy jak ujścia rzek. Rasa, gust i historia... zostały w końcu pokonane. Ale Ciebie tam nie będzie.<br />'''Roy:''' A niebo?<br />'''Norman:''' To było niebo, Roy.<br />'''Roy:''' Kurewskie było.