Byłam schizofreniczką: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Pempol10 (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
Pempol10 (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
Linia 2:
{{IndeksPL}}
==A==
* A jednak, Tadeuszu, zabrakło mi boskiej mocy tamtego dnia, by z sobą skończyć, i wcześniej, kilka lat wcześniej, kiedy już dawno powinnam odejść. Kurwa, pomyliłam się o 10 tabletek.
 
* A wszystko zaczęto się zmieniać, kiedy pokonana przez los i własne życie nie wierzyłam w nic, jedynie w śmierć. I ona miała być ostatnim wyzwoleniem, wybawieniem z udręki, której nie byłam już w stanie unieść.
 
==B==
* Był to kolejny cud w moim istnieniu, jakby Bóg szczególnie mnie sobie upodobał.
 
* Byłam dla Ewy kochankiem, a z jej mężem - rywalami, dopóki nie stałam się kochanką Adama na chwilę w tamten wieczór. Ona chciała tego, uczestniczyła, domagała się. Chciała kochać się z obu kochankami naraz, projektowała na mnie mężczyznę. Chciała się z nimi kochać by mnie poniżyć. Mnie - dawnego kochanka, bym odeszła. Już jej nie byłam potrzebna, mogła mnie zniszczyć do końca.
 
==C==
* Chcę uciec w psychozę, bo nie potrafię stanąć przed lustrem, wypowiedzieć prawdę i zacząć nowe życie.
 
* Chrystus stał się archetypem, postacią kolektywną. Ma atrybut życia bohatera - nieprawdopodobne pochodzenie, boski ojciec, narażone na niebezpieczeństwo narodziny, ratunek w ostatniej chwili, przedwczesną dojrzałość, przezwyciężenie matki i śmierci, cudowne czyny, tragiczny, wczesny koniec, symboliczne znaczenie rodzaju śmierci, po śmiertelne oddziaływanie.
 
==D==
* Dziecko schizofreniczne czuje się i żyje dokładnie tak, jak więźniowie obozu koncentracyjnego, czuje się pozbawione nadziei i zdane na łaskę irracjonalnych i destruktywnych sił.
 
* Dziewczyna woli umrzeć niż pokochać, jest w ostatnim stadium kokainizmu - psychozie.
 
==F==
Linia 11 ⟶ 28:
 
==J==
* Jak długo boli ból?
 
* Jak to jest, że ludzie, w których życiu chcemy coś znaczyć, przechodzą obok, wymykają się, odchodzą?
 
* Jeżeli wszystko co złe sprawdza się, można odwrócić sytuację o 180 stopni i doprowadzić do tego, by wszystko co dobre spełniało się. Krok prosto w życie. Cholera, Rosiek, uwierz w to.
 
==K==
* Kiedy ego nie przezwycięża animy, pada ofiarą złudzenia - staje się nadczłowiekiem, półbogiem.
 
* Kiedy we wrześniu, przed samobójstwem, powiedziałam jej, że się sypię, poklepała mnie po ramieniu i powiedziała - poradzisz sobie.
 
==M==
Linia 17 ⟶ 43:
 
* Masz zawsze możliwość bycia tym, kim chcesz, jak też tym, kim być nie chcesz. Nikt nie jest w stanie narzucić Ci wyboru.
 
* Miałam halucynację, że się rozrastam, moje ciało zaczęło się powiększać, najpierw rozrastał się mózg, prawie mnie opływał, potem tułów, aż po paluchy stóp.
 
* Mogli nas jedynie spacyfikować lekami, ale myśmy i tak wracali z nową duszą wypełnioną całym Wszechświatem.
 
* Może kiedyś uda mi się ta sztuka istnienia, że odnajdę siebie, i spokój w sobie, taką, jaką jestem naprawdę.
 
* Może psychoza jedyną forma istnienia, bym w ogóle tu pozostała. Pytanie - po co? Może i psychotycy są potrzebni. Może i ja powstanę z absurdu.
 
* Mój świat nie istnieje.
 
* Musisz opłakać swój ból i klęski, jakie poniosłaś. Abyś nie musiała się czuć Panem Bogiem otoczenia, Superdzieckiem, jakąś Nadosobą. Abyś mogła być dzieckiem i dorosłym jednocześnie. A więc kimś, kto daruje siebie innym za nic.
Linia 26 ⟶ 58:
==N==
* Na szczęście nie powiedziała mi do końca wszystkiego w szpitalu, pofrunęłabym z szóstego piętra kliniki prosto na betonowy bruk, nie dałoby się mnie uchronić.
 
* Na tym polega schizofrenia, jest się swoim ojcem i matką jednocześnie.
 
* Nie mogłam się już oglądać za siebie, mogłam podążyć w głąb wspomnienia, w nieświadomość, przywołać obrazy, które zapomniałam.
Linia 32 ⟶ 66:
 
* Nie wiedziałam co zapisuję, realność zlewała się z fantazjami, rojeniami, halucynacjami, które były tak namacalne, że stały się w końcu jedynym rzeczywistym światem, w którym potrafiłam się poruszać.
 
* Nie wierzyłam, że można wyjść ze schizofrenii, bo nie sądziłam do końca, że jestem chora. I dawałam sobie boskie prawo poczucia kontroli.
 
==O==
* Ojciec mnie zdradził. Ojciec, który chciał mego przyjścia na świat, popadł w alkoholizm i wyzywał mnie, czternastoletnią, od kurwy.
 
* Opętanie przez archetypy zmienia człowieka w postać kolektywną, rodzaj maski: diabła, szatana, zło absolutne, płomień piekielny.
 
* Opierałam się na koncepcji cienia - personifikacja nieświadomości indywidualnej, sumy zaniedbanych i stłumionych, nie zrealizowanych właściwości psychicznych.
 
* Ostatnim i pierwszym poczuciem winy było to, że się urodziłam, że żyję. Tadeuszu, przegryzłam ścianę-macicę. Urodziłam się 14 lutego 1991 o godz. 8.24.
 
==P==
Linia 38 ⟶ 83:
==T==
* To jest jak sen, który powraca i realizuje ciąg dalszy.
 
* Trzeba być odpowiedzialnym do końca, nawet za własne samobójstwo.
 
* Trzeba przetrzymać tę zimę, i siebie, i wspomnienia, i szaleństwo, i obsesje, i czerwone pająki zjadające moje wnętrzności.
Linia 43 ⟶ 90:
==S==
* Schizofrenicy to wybrańcy Boga, mogą uczynić wszystko, ale za szybko się wyczerpują.
 
* Silnie ludzie nie popełniają samobójstwa. A może właśnie tacy, którym paranoja podszeptuje, że mają boską moc.
 
* Skrajne doświadczenia prowadzą do radykalnych zmian w strukturze osobowości. Pojawiają się tendencje samobójcze, utrata pamięci. Więźniowie obozów reagowali w sposób schizofrenopodobny.
 
* Spośród trzech możliwych dróg, Tadeuszu: samorozwojem, samobójstwem i schizofrenią, wybrałam dwie - samobójstwo i schizofrenię. I ostatecznie, w psychozie, popełniłam samobójstwo.
 
* Stać Cię na taki wielki gest wobec bezmiłości, która Cie otacza, a której nie chcesz uznać, bo jest lustrem śmierci. Wolisz wybrać śmierć niż spojrzeć w lustro. OK.
Linia 55 ⟶ 108:
 
==W==
* W ciągu dziesięciu dni doszłam do zarodka samej siebie i być może się rozwinę, narodzę, urosnę. Jeżeli po drodze nie dokonam aborcji.
 
* We śnie byłam zabijana wielokrotnie i tłumaczyłam swoim oprawcom, że nie trzeba mnie zabijać, ponieważ już nie żyję. Będzie to ze mnie wyłazić, po kawałku jak martwy płód.
 
* Wiem, jak się umiera. Kiedy się wchodzi w stan śmierci klinicznej, jest pięknie, jest spokojnie, no właśnie spokojnie, nareszcie bez udręki duszy.
 
* Wszystko miało swoje znaczenie. Nawet cierpienie, kiedy inni cierpiący pytali – dlaczego ja? Nie potrafili odczytać sensu swego cierpienia. Mnie też nie rozumieli, a więc w końcu zamilkłam.
Linia 64 ⟶ 121:
 
==Z==
* Zniszczył mnie mój cień - 11.02.91, godz. 20.49!!!
 
* Zrobiła mi się odleżyna na pięcie.