Czas apokalipsy: Różnice pomiędzy wersjami
Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian |
formatowanie |
||
Linia 1:
==Kapitan Benjamin L. Willard==
* Sajgon. Cholera. Wciąż tylko Sajgon. Codziennie się łudzę, że obudzę się w dżungli. Z żoną prawie nie rozmawiałem.
** Opis:
* Cholera. Oskarżać faceta o morderstwo, tutaj? To jak wlepiać na wyścigach konnych 500 mandaty za prędkość.
** Opis:
* Jedyny problem w tym, że nie byłem sam. Załoga składała się prawie z samych dzieciaków. Rock n'rollowców jedną nogą w grobie. Mechanik – mówili mu „Le Chef” pochodził z Nowego Orleanu. Był zbyt spięty jak na Wietnam. Pewnie i jak na Nowy Orlean. Lance od dziobowych 50 – ek był słynnym surferem z L. A. Aż trudno uwierzyć, że w ogóle w życiu strzelał. Czyścioch... Pan Czyścioch... ze slumsów w południowym Bronksie... Tutejsze światło i przestrzeń kompletnie zakręciły mu w głowie. I wreszcie Phillips, Wódz. Misja może i była moja, ale łódź należała do Wodza.
** Opis:
* Początkowo myślałem, że dali mi niewłaściwe akta. Niemożliwe, by chcieli sprzątnąć kogoś takiego. Trzecie pokolenie absolwentów West Point. Korea, jednostki desantowe, z tysiąc odznaczeń. I tak dalej, i tak dalej.
** Opis:
* To była Kawaleria Powietrzna. Pierwsza Dywizja Dziewiątej. Nasza eskorta do delty Nung. Mieli na nas czekać ze 30 km. dalej. Cóż, chłopaki nie umieli siedzieć na miejscu.
** Opis:
* Kilgore umiał się ustawić. Przyleciały piwo i steki. Imprezka na polu walki. Pewnie nie był złym oficerem. Kochał swych chłopców, a oni czuli się przy nim bezpieczni. Otaczała go szczególna aura. Czuło się, że przejdzie przez tą wojnę nawet nie draśnięty.
** Opis:
* Nawet dżungla chciała jego śmierci. A on słuchał tylko jej.
** Opis:
==Podpułkownik William „Bill” Kilgore==
* Zbombardować mi ten las na 100 jardów w głąb. Muszę mieć czym oddychać!
** Opis:
* Każdemu, kto ma dość odwagi, żeby walczyć z flakami na wierzchu dam własną manierkę.
** Opis:
* Żółtki nie surfują!
Linia 35:
* Czujesz to? To napalm, synu. Nic na świecie tak nie pachnie. Uwielbiam zapach napalmu o poranku. Raz nasi bombardowali jedno wzgórze przez dwanaście godzin. Kiedy było po wszystkim... nie znaleźliśmy ani jednego trupa. Ten zapach: jak zapach benzyny. Całe wzgórze pachniało... zwycięstwem.
** Opis:
==Pułkownik Walter E. Kurtz==
* Widziałem ślimaka... pełznącego po krawędzi brzytwy. To mój sen... mój koszmar. Brnie, pełźnie... po krawędzi... piekielnie ostrej brzytwy... I nie ginie...
** Opis:
* Kazali nam szczepić... wietnamskie dzieci. Pojechaliśmy tam. Zaszczepiliśmy je. Przeciwko Heine. A potem wybiegł za nami stary człowiek. Płakał, nie mógł powiedzieć słowa. Wróciliśmy. Vietcong obciął ręce... wszystkim zaszczepionym. Leżały tak, na kupie. Sterta... małych rączek. Pamiętam, płakałem, szlochałem... jak jakaś baba. Chciałem wyrwać sobie wszystkie zęby. Nie wiedziałem co robić, żeby pamiętać, żeby nigdy nie zapomnieć. I nigdy nie zapomniałem. A potem zrozumiałem. To było olśnienie, postrzał... diamentową kulą między oczy. Pojąłem ich geniusz. To był geniusz. Wola, żeby coś takiego zrobić. Doskonała, prawdziwa, pełna, nieskażona i czysta. Zrozumiałem, że... są od nas silniejsi, bo potrafili to znieść. Nie byli potworami. To byli... wyszkoleni żołnierze. Walczyli całym sercem... mieli rodziny, własne dzieci, potrafili kochać. A jednak mieli siłę, siłę... żeby zrobić coś takiego. Gdybym miał 10 dywizji takich ludzi, nasze kłopoty szybko by się skończyły. Trzeba nam żołnierzy... głęboko moralnych... a jednocześnie zdolnych rozbudzić w sobie... pierwotny instynkt zabijania... bez uczuć, sentymentów, bez osądzania. Bo sądząc ponosimy klęskę.
Linia 50:
* Groza... groza...
** Opis:
==Załoga łodzi==
Linia 57:
* Jestem artystą, Bill. Nie pływam na takim gównie.
** Opis:
* Zasrany tygrys! Mam dość tego całego gówna! Pocałujcie mnie wszyscy w dupę! Wynoszę się stąd. Po cholerę mi to wszystko!? Nie po to szedłem do marynarki. Nie zdobyłem cholernej ósmej gwiazdki dla takiego gówna! Ja chciałem tylko gotować! Nauczyć się gotować, nic więcej...
Linia 70:
==Fotoreporter==
* Z pułkownikiem się nie rozmawia. Jego się słucha. Ten facet mnie oświecił. On jest klasycznym poetą – wojownikiem. Mam na myśli, że... czasem mówisz mu „dzień dobry”, a on nic, nawet cię nie zauważy. A potem łapie cię za ramię, ciska w jakiś kąt i pyta..."Wiesz, że „JEST” i „JEŚLI” wywodzą się z tego samego pnia? „JEŚLI” umiesz trzeźwo myśleć, kiedy wszyscy w koło wariują, znaczy że „JESTEŚ””. Jestem małym człowiekiem. Ale on jest wielki. „Byłbym pazurem poszarpanym... rwącym powierzchnię cichych mórz.”
** Opis:
* Dlaczego? Dlaczego taki miły facet jak ty miałby chcieć zabić geniusza? (''podaje Willardowi wodę przez kraty'') Od razu lepiej, co? Dlaczego? Wiesz, że on naprawdę cię lubi? Lubi cię. Naprawdę cię lubi. Ale coś dla ciebie szykuje. Nie interesuje cię to? Mnie to interesuje. Bardzo mnie to interesuje. Interesuje cię to? Tam się coś dzieje, chłopie. Wiesz co, chłopie? Wiem coś, czego ty nie wiesz. Zgadza się, Jack. Ten człowiek ma czysty umysł, ale jego dusza oszalała. O, tak. On umiera, chyba. Nienawidzi tego wszystkiego. Nienawidzi! Ale ten człowiek, to... Czyta na głos poezję, prawda. I jego głos... Lubi cię, bo wciąż żyjesz. Coś dla ciebie szykuje. Nie, ja ci nie pomogę. Ty pomożesz jemu, chłopie. Pomożesz mu. Chodzi mi o to, co powiedzą, gdy jego już nie będzie. Bo on zginie, gdy to zginie, gdy to zginie, on zginie! Co oni o nim powiedzą? Co powiedzą? Że był dobrym człowiekiem? Że był mędrcem? Że miał plany? Że miał rozum? Gówno prawda, chłopie! I ja im mam to wytłumaczyć? Spójrz na mnie! Spójrz na mnie! Nie! Ty to zrobisz!
** Opis:
* Oto jak ten świat się, kurwa, kończy. Spójrz na ten jebany rozpierdol, w którym tkwimy, chłopie. Nie z hukiem, ale ze skamleniem. I ze skamleniem ja stąd spierdalam, Jack.
Linia 82:
* Witajcie w samej dupie świata!
** Opis:
* Jajko. Białko wycieka, zostaje żółtko!
Linia 91:
==Dialogi==
<hr width=„50%">
<hr width=«50%">
<hr width="50%">
<hr width="50%">
<hr width="50%">
<hr width="50%">
|