Trylogia o Reynevanie: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Viatoro (dyskusja | edycje)
→‎Boży bojownicy: poprawa cytatu na prawdziwy
Viatoro (dyskusja | edycje)
→‎Lux Perpetua: źródła, kursywa
Linia 70:
* Być neutralnym w walce dobra ze złem, to opowiedzieć się po stronie zła.
** Postać: Reynevan
** Źródło: ''Lux Perpetua''. Warszawa: SuperNOWA, 2006, s. 242
 
* Jak się chce być głupim, trzeba być twardym.
Linia 89 ⟶ 90:
 
* Wieszają nawet w Wielkim Tygodniu – zauważył Szarlej. – Znaczy jest zapotrzebowanie. Znaczy, łapią.<br />– Wszędzie teraz łapią – wzruszył ramionami Biedrzych. – Po zeszłorocznej rejzie wszędzie widzą husytów. Psychoza strachu.<br />– Rejza – zauważył Reynevan – nawet nie zawadziła o księstwo raciborskie. Oni husytów nawet nie widzieli.<br />– A diabła ktoś widział? A wszyscy się boją.
** Źródło: ''Lux Perpetua''. Warszawa: SuperNOWA, 2006, s. 224
 
* W Polsce każdy, kto u władzy, ma własne, prywatne interesy i niezmiennie własny interes dobrem ojczyzny nazywa, tak u was od wieków jest i po wiek wieków będzie.
Linia 94 ⟶ 96:
 
* Wrocław był wyspą w oceanie wojny, oazą w pustkowiu zgliszcz i popiołów. Ziemie na południe od Wrocławia stały się wyludnionym pogorzeliskiem. Za murami Wrocławia, w czas pokoju dającymi schronienie piętnastu tysiącom ludzi, terxaz poszukało azylu niemal drugie tyle. Wrocław tłoczył się, egzystował w ścisku. W atmosferze niepewności i zagrożenia. W aurze paraliżującego strachu. I powszechnego donosicielstwa.<br />Winę ponosili wszyscy: biskup, prałaci, inkwizycja, władze miejskie, patrycjat, rycerstwo, kupcy. Wszyscy. Ci, którym na bezpieczeństwie miasta naprawdę zależało. Ci, którzy widzieli husyckiego szpiega za każdym węgłem i ze zgrozą wspominali rok miniony: otwarte zdradą bramy Frankensteinu i Rychbachu, zdobyty podstępem zamek na Ślęży, spiski w Świdnicy, dywersję w Kłodzku. Ci, którzy liczyli, że nagonka na szpiegów wypłoszy z ukryć tych faktycznych i prawdziwych. I ci, którzy w żadnych szpiegów nie wierzyli, ale którym psychoza strachu była bardzo na rękę. Wszyscy do donosicielstwa zachęcali, potęgując strach i popłoch, sprawiając, że panika wracała rykoszetem nienawiści i prześladowań. Zdrajcy, czarownice i husyci mogli wszak kryć się wszędzie, za każdym węgłem, w każdym kącie, pod każdym przebraniem. Podejrzany był każdy: sąsiadka, bo nie pożyczyła sita, kramarz, bo wydał resztę oberżniętym skojcem, stolarz, bo paskudności gadał o proboszczu, proboszcz, bo pił, szewc, bo nie pił. Na to, by nań donieść, bezsprzecznie zasługiwał nauczyciel katedralny, magister Schilder, bo na murach kręcił się koło bombardy. Donosu wart był ponad wszelką wątpliwość rajca Scheuerlein, bo podczas mszy niedzielnej straszliwie spierdział się w kościele. Podejrzany był pisarz miejski, panicz Albrecht Strubicz, bo choć chorzał, to wyzdrowiał. Podejrzany był Hans Plichta, strażnik grodzki, bo wystarczyło na gębę spojrzeć, by zgadnąć: pijak, kurwiarz, łapownik i sprzedawczyk.<br />Podejrzany był żongler-joculator, bo igrce wyczyniał i szpasy, podejrzany był cieśla Kozuber, bo się z tych szpasów śmiał. Podejrzana była panna Jadwiga Banczówna, bo trefiła włosy i nosiła czerwone ciżemki. Pan Güntherode, bo używał imienia nadaremno. Podejrzenia budził był garbarz, bo śmierdział. I żebrak, bo śmierdział jeszcze gorzej. I Żyd. Bo był Żydem. A wszystko, co złe, to przecie przez Żydów.
** Źródło: ''Lux Perpetua''. Warszawa: SuperNOWA, 2006, ss. 70-71
 
* Wrzasnęła, wyprężyła się, wierzgnęła. Z rozmachem trzepnął ją w twarz, chwycił za sukienkę na piersiach, rozerwał tkaninę gwałtownym ruchem.<br />– Heretycka suko... – wycharczał – Już ja cię nawróc...<br />Nie dokończył. Reynevan przedramieniem przegiął mu głowę w tył i nożem poderżnął gardło.
Linia 101 ⟶ 104:
** Zobacz też: [[kobieta]], [[trucizna]]
 
* – Ja miałbym się lękać? – Reynevan z poważną miną włączył się do gry – Ja? Ja jestem jeszcze lepszy. Jestem czarnoksiężnikiem, znam ''artes prohibitae''. Mam to we krwi, cały na wskroś przesycony jestem straszliwą czarną magią. Gdy sikam, nad strugą moczu pojawia się tęcza.<br />– Ha! Musisz mi to pokazać.<br />– Nadto – ogłosił dumnie – jestem husytą. W święta chodzę całkiem goły i nie mogę się doczekać dnia, kiedy żony będą wspólne. Jestem również, ostrzegam, kacerzem. Czy wiesz, drogie dziewczę, skąd ta nazwa? Bierze się, jak uczy Alanus ab Insulius, od kota. Na naszych tajemnych kacerskich zgromadzeniach Szatan objawia nam się pod postacią czarnego kocura, któremu my, heretycy i husyci, zadzieramy ogon i kolejno całujemy w jego kocią dupę.
** Źródło: ''Lux Perpetua''. Warszawa: SuperNOWA, 2006, ss. 306-307
 
 
[[Kategoria:Epickie dzieła literackie]]