Gra w klasy: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 15:
* Dla ludzi w jej stylu tajemnica zaczynała się w chwili wyjaśniania jej.
** Opis: o Madze
 
* (...) dokładnie tam, gdzie się kończy nasza zarozumiałość, zaczyna się nasza pokuta.
 
*Gdybyż było można wyobrazić sobie ekstrapolację tego wszystkiego, pojmować Klub i Cold Wagon Blues, miłość Magi i każdy sznureczek ciągnący się od przedmiotów do jego palców, każdą kukiełkę i każdego lalkarza jako epifanię; pojmować je nie jako symbole innej – może nieosiągalnej – rzeczywistości, ale jako przedstawicieli potęgi (ależ jeżyk, ależ brak umiaru), jako pasy na bieżni w wyścigu, który musiałby podjąć natychmiast, odrywając się od eskimoskiej skóry tak rozkosznie letniej, tak pachnącej i tak strasznie eskimoskiej, wyskoczyć na podest schodów, zbiec na dół, samotnie zbiec na dół, wyjść na ulicę, samotnie wyjść na ulicę, zacząć iść, samotnie zacząć iść, aż do rogu, do samotnego rogu, do kawiarni Maxa, samotnego Maxa, do latarni na rue Bellechasse, gdzie… gdzie samotnie. I być może zacząć od tego momentu.
 
* Geniusz na tym polega, że ogłasza się geniuszem i nie myli się.
Linia 20 ⟶ 24:
* – Horacio, co to jest absolut?<br />&ndash; To są chwile, kiedy coś osiąga maksimum swoich wymiarów, swojej głębokości, swojego zasięgu, swojego sensu i staje się kompletnie nieinteresujące.
** Opis: rozmowa Magi z Horaciem
 
* Horacio jest słodki jak konfitury z guayaby.
 
* I jeżeli całujemy się aż do bólu – jest to słodycz, a jeżeli dusimy się w krótkim, gwałtownym wspólnie schwyconym oddechu – ta sekundowa śmierć jest piękna.
Linia 28 ⟶ 34:
 
* Jakim cudem tu jesteśmy, jak mogliśmy spotkać się tu dziś, jeżeli nie przez prostą grę złudzeń, reguł przyjętych i uznanych, talią kart w ręku obłąkanego.
 
* Logika przecież do czegoś służy.
 
* Miłością jest ten, kto kocha.
Linia 46 ⟶ 54:
 
* Patrzysz na mnie, patrzysz na mnie z bliska, jeszcze bardziej z bliska, oczy powiększają się, zbliżają do siebie, nakładają jedno na drugie, cyklopi patrzą sobie w oczy łącząc oddechy, usta odnajdują się i łagodnie walczą, gryząc się w wargi, leciutko opierając języki o zęby, igrają wśród tego terenu, gdzie przelewa się tam i z powrotem powietrze pachnące starymi perfumami i cisza.
 
*Prowadzić Magę za rękę, iść z nią w deszczu, jakby była dymem z papierosa, czymś, co jest częścią nas samych, w deszczu. Znów kochać Magę, ale już po trosze będąc po jej stronie, już nie po to, aby uczyć się zbyt łatwej obojętności, wyrzeczenia, które być może pokrywa zbędność wysiłku idioty, wykładającego algorytmy na jakimś mętnym uniwersytecie dla uczonych psów i córek pułkowników.
 
* Sam fakt zastanawiania się nad wyborem wykrzywia i zaciemnia to, co wybieramy.