Andrzej Stasiuk: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Ciekavy (dyskusja | edycje)
+ Jadąc do Babadag
Kaariokaa (dyskusja | edycje)
mNie podano opisu zmian
Linia 1:
[[Image:Stasiuk1.jpg|right|thumb|Andrzej Stasiuk]]
'''[[w:Andrzej Stasiuk|Andrzej Stasiuk]]''' (ur. 1960), polski pisarz, poeta, publicysta, eseista, dramaturg.
==''Dojczland''==
* Jazda do Niemiec to jest psychoanaliza.
 
==''Jadąc do Babadag''==
* Pięćdziesięcioletni masywny mężczyzna był dumny, ale na co dzień zajmował się sklepem.
 
* Granatowa otchłań bydlęcych oczu jest jak lustro, w którym widzimy siebie jako ożywione mięso, obdarzone jednak pewnym rodzajem łaski.
 
* Czułem, jak czas ujęty dotąd w ludzkie formy rozlewa się i powraca do swojej pierwotnej formy. Tutaj, w Sulinie, był wszechobecny jak wilgoć w powietrzu. Trawił domy i statki, toczył twarze i pejzaż, szklanki w barach i towary w sklepach. On po prostu przepalił, przeżarł delikatną powłokę minut, godzin i dni, i wziął w posiadanie całą przestrzeń, wszystkie widzialne i niewidzialne rzeczy, i ludzkie myśli też.
 
* Bardzo możliwe, że się ukryli, że wyczuli mnie na sto kilometrów z tym moim zamiłowaniem do rozpadu, z tą żałosną skłonnością do wszystkiego, co nie wygląda tak, jak powinno.
 
* W snycerce domów, bram i płotów zamknięty był ogrom czasu, jego nieskończona obfitość. Żeby to wszystko wyciąć, wyrżnąć, wydłubać i uwolnić z pierwotnych kształtów, potrzebna była wieczność.
 
==''Opowieści galicyjskie''==
* Być może czas jest czymś podobnym do powietrza i odbicia rzeczy trwają w nim tak samo, jak dalekie obrazy miast i krajobrazów przenosi fatamorgana.
Linia 33 ⟶ 47:
** Źródło: ''Podróż''
 
==''Dojczland''==
* Jazda do Niemiec to jest psychoanaliza.
 
==''Jadąc do Babadag''==
*Pięćdziesięcioletni masywny mężczyzna był dumny, ale na co dzień zajmował się sklepem.
 
*Granatowa otchłań bydlęcych oczu jest jak lustro, w którym widzimy siebie jako ożywione mięso, obdarzone jednak pewnym rodzajem łaski.
 
*Czułem, jak czas ujęty dotąd w ludzkie formy rozlewa się i powraca do swojej pierwotnej formy. Tutaj, w Sulinie, był wszechobecny jak wilgoć w powietrzu. Trawił domy i statki, toczył twarze i pejzaż, szklanki w barach i towary w sklepach. On po prostu przepalił, przeżarł delikatną powłokę minut, godzin i dni, i wziął w posiadanie całą przestrzeń, wszystkie widzialne i niewidzialne rzeczy, i ludzkie myśli też.
 
*Bardzo możliwe, że się ukryli, że wyczuli mnie na sto kilometrów z tym moim zamiłowaniem do rozpadu, z tą żałosną skłonnością do wszystkiego, co nie wygląda tak, jak powinno.
 
*W snycerce domów, bram i płotów zamknięty był ogrom czasu, jego nieskończona obfitość. Żeby to wszystko wyciąć, wyrżnąć, wydłubać i uwolnić z pierwotnych kształtów, potrzebna była wieczność.
 
[[Kategoria:Polscy dramaturdzy|Stasiuk, Andrzej]]