Richard Morgan: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
m dodanie cytatow
m dodany cytat
Linia 1:
'''[[w:Richard Morgan|Richard Morgan]]''' (ur. 1965 w Norwich) brytyjski pisarz fantastyki.
 
* Z powodu hulaszczego trybu życia i zawodu miłosnego udało mi się zupełnie zawalić pierwszy rok w Queens' College, Cambridge University. Tak więc, na jesieni miałem kilka zdanych egzaminów z Języków Współczesnych i złamane serce, co do którego miałem pewność, że nigdy się nie zagoi. Nie miałem natomiast pomysłu co ze sobą zrobić.
* Tak czy owak wszystko dobrze się skończyło. Zmieniłem kierunek studiów na historię z ukierunkowaniem polityczno-filozoficznym i poznałem kilku nowych przyjaciół. Od tego czasu, życie na uczelni było wszystkim czego pragnąłem począwszy od niewielkiej ilości czasu jaki ode mnie wymagano. Tak naprawdę, nigdy się nie pogodziłem z faktem, że osiągnięcia na uczelni to coś wymagającego wysiłku. Dwa lata później zakończyłem swoją edukację z bardzo średnimi ocenami i dwoma na nowo odkrytymi i raczej naiwnymi ambicjami z lat młodzieńczych. Chciałem podróżować. I chciałem pisać.
* Chęc oczywiscie, sama w sobie nie gwarantuje sukcesu. Niestety moje raczej cieplarniane wychowanie nie nauczyło mnie tego. Nie nauczyły mnie tego również 3 lata w instytucji edukacyjnej, gdzie kobiety w średnim wieku codziennie sprzątają ci pokój i scielą łóżko. Prawdę mówiąc byłem zepsuty. Przneniosłem się do Londynu, który wessał mnie niczym doktora Watsona na początku Studium w szkarłacie. W przeciwieństwie do Dr. Watsona nie zamierzałem jednak pozostać na długo - chciałem zaoszczędzić jedynie trochę pieniędzy, coś napisać i wybrać się w podróż dookoła śwata płacąc za wszystko z zaliczek od hojnego wydawcy.
* Jasne.
* Londyn zweryfikował te marzenia. W domu, w Norfolk, a nawet w Cambridge, moje pragnienie zostania pisarzem odróżniały mnie od tłumu. W Londynie, fakt, że chesz zostać pisarzem (artystą, reżyserem <nowiki><</nowiki>wstaw nazwę zawodu<nowiki>></nowiki>) było czasem czymś dobijająco przeciętnym. Każdy w Londynie pisze powieść, planuje to zrobić, zna kogoś kto to robi, pracuje w wydawnictwie, albo co najgorsze z wszystkiego - już coś wydał.
* Dzięki szczęśliwej sytuacji geopolitycznej będącej następstwem kliku wieków brytyjskiego imperializmu ustępującego pola szybko rozwijającej się strefie wpływów Stanów Zjednoczonych, ludzie na całym świecie chcą się uczyć angielskiego.
* Z zupełnie zrozumiałych, choć pedagogicznie niepewnych powodów, ludzie wierzą, że jedyny sposób by nauczyć się angielskiego to lekcje z native speakerami. Dodaj do tego powszechną żyłkę handlową przedsiębiorców, odrobinę sprytnej reklamy i oto wynik - przemysł Nauki Języka Angielskiego (NJA). Niecały rok od momentu, gdy zdecydowałem, że chcę żyć i pracowć za granicą znalazłem się w Istambule mając za sobą cztery tygodnie treningu w International House bez wartego uwagi doświadczenia i z większą pensją niż lokalny lekarz. Czyż gospodarka rynkowa nie jest wspaniała?
* NJA była dla mnie dość przypadkową karierą (zapewne podobnie jak w przypadku 90% jej pracowników), lecz dziwnym trafem kontynuowałem ją 14 lat. Poczuce winy w stosunku do nieszczęsnych turecich lekarzy sprawiło, że dobrze wyuczyłem się tego fachy. Czytałem literaturę, dołączyłem do zawodowych stowarzyszeń, zapisałem si ę na dalsze kursy. Z Istambuły jeździłem do Londynu, Z Londynu do Madrytu, z Madrytu do Glasgow. Z nieopierzonego ucznia stałem się dyrektorem studium, potem doświadczonym profesjonalistą w dziedzinie NJA i wreszcie trenerem nauczycieli. Moje wynagrodzenie rosło. Niewielkie szkółki otworzyły mi drogę do w miarę poważnych instytucji, które otworzyły mi drogę do profesjonalnych firm, które otworzyły mi drogę do posady na uniwersytecie. Rozdawałem foldery na konferencjach. Ale zaraz...
* Czy nie chciałem zostać pisarzem? No tak. Podczas, kiedy utrzymywałem się z uczenia angielskiego, również pisałem w tym języku. czasem wściekle, czasem spokojnie i leniwie - zależnie od nastroju. Pisałem krótkie historie, pisałem artykuły. Pisałem scenariusz i poświęciłem półtora roku mojego cennego czasu próbując sprawić abuy jakiś filmowiec potraktował go poważnie. Pisałem powieść. Zuepłnie nic nie wydałe i nikt nie zrobił filmu.
* Na plus mogę policzyć to, że pisałem to na co miałem ochotę.
* W końcu napisałem Modyfikowany węgiel. Golancz go wydał, Hollywood kupiło, a ja zostawiłem swoją stałą pracę.
* Osiem miesięcy. Tak po prostu.
* Ciągle piszę. Musiałbym być martwy albo sparaliżowany, żeby przestać.
** informacja z obwoluty "Modyfikowaego węgla"
 
* ''Jeśli chcą cię dopaść,'' napisała kiedyś młoda Quell o harlanickiej elicie, ''prędzej czy później zgarną cię z planety, jak kłębki kurzu z marsjańskiego artefaktu. Przekrocz otchłań gwiazd, a pójdą za tobą. Skryj się w stulecia przechowalni, a będą czekać na ciebie w świeżych klonach kiedy się upowłokowisz. Są niczym ci, o których śniliśmy kiedyś jako o bogach, mityczni słudzy przeznaczenia, równie nieuchronni jak Śmierć, ta biedna wyrobnica, przygięta nad swą kosą. Biedna Śmierć, nie jest równym przeciwnikiem dla potężnych technologii przechowywania i odtwarzania danych w modyfikowanym węglu, a wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Kiedyś żyliśmy w strachu przed jej przybyciem. Teraz flirtujemy z jej mroczną godnością, a istoty takie jak te nie dopuszczają jej nawet do wejścia dla służby.''
** "Modyfikowany węgiel", s. 346