Haing S. Ngor: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian
Znaczniki: Z urządzenia mobilnego Z wersji mobilnej (przeglądarkowej)
 
Linia 5:
* Jeżeli mówiłem do Huoy [żona Hainga S. Ngora], że – na przykład – rządy, które tak ciemiężą, pchają się w stronę własnej zguby, a ona przyznawała mi rację, nasza wymiana zdań niczego nie zmieniała. Reżim trwał, a my nadal kopaliśmy motykami rowy. Byliśmy nadal zmęczeni i głodni. Oszukiwano nas ze wszystkich stron. We „frontowej” izbie chorych usłyszałem, jak jedna pielęgniarka zapytała drugiej: – Dałaś już jeść tym wojennym niewolnikom? – To przypadkowe pytanie uderzyło mnie bardziej niż brudna strzykawka, niż niechlujstwo i obojętność, które królowały w tej „klinice”. Objaśniało to postawę Czerwonych Khmerów w stosunku do nas. Wszystkie ich przemowy o społeczeństwie bezklasowym, o zbudowaniu nowego narodu, ta ich walka o niezależność – to tylko gadki! Zaś rzeczywistość była następująca: Czerwoni Khmerzy wygrali wojnę, a my byliśmy niewolnikami. Oni brali na nas odwet i kropka.
 
* Z głośników przymocowanych do słupów do słupów rozlegała się wojskowa muzyka: niosła się daleko, aż na tereny, gdzie pracowano. Kiedy słuchałem jej żwawego rytmu, kiedy patrzyłem na czerwoną flagę trzepoczącą na wietrze, łapałem się na tym, że wierzę w powodzenie tej rewolucji. Ale kiedy się jej przyglądałem z bliska, natychmiast moje iluzje znikały. Kanały kopali wyczerpani, źle odżywieni robotnicy w łachmanach. Motyki podnosiły się i opadały ospale, ludzie byli smutni, bez nadziei, bezsilni. Wystarczyło rzucić na nich okiem, by pojąć, że kraj idzie w złym kierunku.