Jerzy Urban: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Kubek332 (dyskusja | edycje)
Kubek332 (dyskusja | edycje)
Linia 219:
 
* Parlament, prezydent, kolejne rządy coraz słabiej zwracają uwagę na istnienie ludności, którą oni rządzą. Te jej różne drobne sprawy: poziomu życia, cen, płac, pracy, mieszkań, leczenia, uczenia, pojawiają się w przemówieniach solidaruchów. Ale w rzeczywistości grupa solidaruchów mająca w ręku państwo zajmuje się i przejmuje wyłącznie sobą: kryzysy rządowe, lustracje, afery, większości sejmowe, mniejszości seksualne, koalicje, stanowiska. Na społeczne tło, na którym solidaruchy swój teatr rozgrywają, oni coraz mniej zwracają uwagę. W ich teatrze naród to zakurzona dekoracja. (...) Politycy kochają kamery. Naród polski przywykł zaś cieszyć się ustawicznym widowiskiem, które solidaruchy dla niego tworzą. Telewizja nadawałaby więc formowanie gabinetów, kryzysy rządowe, pyskówki sejmowe, oświadczenia rzeczników rzeczników, lustrację agentów, zamachu stanu, pogróżki Wałęsy, wojny Kaczyńskich, łkania i załamywania Mazowieckiego, pokrzykiwania Parysa czy Macierewicza, sprawy Bolków i Lolków, Zapalniczek i Spółdzielców, dekomunizacje, ucieczki wicemarszałkówien, afery gospodarcze i to wszystko inne, czym władza naród zabawia, wytrącając go z egzystencjalnej nudy i apatii. Rządzącej grupie solidaruchów nie jest otóż potrzebny naród, którym ona rządzi, tylko widownia. W dobie telewizji aktor z widownią nie musi się już stykać.
** Źródło: "''Wyspa Solidaruchów"'', „Nie", 16 lipca 1992 r.
 
* Parlament wyłoniony w pierwszych wolnych wyborach nikomu się zresztą nie podoba, ponieważ jest dokładną reprezentacją narodu. Społeczeństwo mamy liche, zagubione w tej całej demokracji. Tworzenie dobrego systemu przedstawicielskiego trzeba by zacząć od kształtowania mądrego elektoratu, które wie, czego chce i jak swe cele osiągać. Doświadczenia minionych czterdziestu pięciu lat pokazały jednak, że dobry elektorat nie powstaje, dopóki on sam nie może wybierać. Sądzę, że jeszcze przez najbliższe kilkadziesiąt lat politycy nie będą w pełni zadowoleni z poziomu swoich wyborców. Naród uwarzył sobie parlament, który nie jest ani zupą ogórkową, ani rosołem, ani barszczem lub grochówką, czyli żadną wyraźną zupą z konkretnych składników. Zlał do jednego kotła rozmaite zupy z różnych garnków. Trudo, by to komukolwiek smakowało. Małe ma więc znaczenie, jakie są proporcje tej biało-czerwonej lury, ni to krasnego barszczu, ni to biało-żółtego rosołu.
** Źródło: "''Biało-czerwona zupa dnia"'', „Nie", 31 października 1991 r.
 
* Pedał kręci dupką, mówi falsetem, szminkuje ohydną swoją mordę, obwiesza się złotem i fałszywymi brylantami, ubiera się kolorowo, chodzi tanecznym krokiem podrygując, a gesty ma płynne, okrągłe. Częściej jednak pedała można poznać po tym, że wszystko jest na odwrót. Łeb wygolony, na nogach glany, krok Schwarzeneggera, sposób bycia kaprala. Większość ciot poznajemy po tym, że udają stworzenia jeszcze bardziej męskie od wszechpolaków.