Kraków: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Nie od razu... x2
+Szymborska
Linia 124:
** Autor: [[Andrzej Sikorowski]], [[Grzegorz Turnau]], piosenka ''Nie przenoście nam stolicy do Krakowa'' z repertuaru grupy [[Pod Budą]]
** Zobacz też: [[księżyc]], [[muzyka]], [[nuta]], [[serce]], [[wiersz]]
 
* Mieszkam w Krakowie, a to znaczy, że go nie zwiedzam. Zwiedzam od czasu do czasu miasta dalsze i robię to z taką samą gorliwością, z jaka mieszkańcy tychże miast zwiedzają Kraków. Mieszkam w Krakowie, a to znaczy, że przechodząc koło Wawelu myślę zazwyczaj o czym innym, niekoniecznie ważniejszym. Że mijając kościół św. Andrzeja nie zwalniam kroku, nie wzdycham, choć to przecież najpiękniejszy kościół w Krakowie. Że idąc Rynkiem nie przystaję przed kościołem Mariackim z głową ufnie zadartą w oczekiwaniu na trąbkę hejnału. Że nie ma mnie w żadnym wspaniałym turystycznym autokarze, przez którego wypucowane szyby z pewnością widać wszystko jakoś inaczej niż przez wiecznie niedomyte tramwajowe. Mieszkam w Krakowie, co ma tę dobrą stronę, że nie muszę kupować pamiątkowej ciupagi, równocześnie jednak tę odwrotną złą, że muszę w tym mieście robić codziennie zakupy. Mieszkam w Krakowie, a to znaczy, że oddycham krakowskim powietrzem latami, w przeciwieństwie do żwawych turystów, którzy oddychają nim przez dni zaledwie kilka. Zresztą ten ich Kraków, Kraków turystyczny, Kraków zabytkowy, Kraków osobliwy, Kraków wzruszający, to najwyżej jedna piąta Krakowa mojego, Krakowa rzeczywistego. Pozostałe cztery piąte są pod względem estetycznym najzupełniej takie sobie. Doprawdy, nie ze wszystkich okien widać Skałkę i mało kto tutaj żyje w bezpośrednim sąsiedztwie komnat królewskich obłożonych kurdybanem. Mieszkam w Krakowie, a to znaczy, że mieszkam w mieście o gwałtownie podwojonej ludności, mieście tłocznym, zadymionym, hałaśliwym, gdzie musi się korzystać z rozlicznych uniedogodnień codziennego życia. Gdyby jednak Kraków stał się z dnia na dzień miastem czystym, przytulnym i świetnie zorganizowanym, to czy moja wrażliwość na jego uroki natychmiast by wzrosła? Podejrzewam, że tylko trochę. Wzrok absolutny, podobnie jak słuch absolutny, zdarza się przecież niesłychanie rzadko. W dodatku ta niedoskonała wrażliwość, jaką mam, nie funkcjonuje bez przerwy, niezależnie od nastroju, pory dnia i wydarzeń losowych. Po co udawać, po co kłamać: bardzo jest mi potrzebny (i chyba nie mnie jednej) ktoś, kto by czasem łokciem trącił i powiedział: przeszłaś i nie widziałaś, widziałaś i nie dostrzegłaś, poświęć jeszcze dwie minuty, zawróć, odejdź trzy kroki w lewo, cztery w prawo, tutaj spójrz w górę, a tam popatrz w dół, przyjdź tu po deszczu, tam po pierwszym śniegu, tu wcześnie rano, tam o zmierzchu, tu latem, tam jesienią, połącz jednym spojrzeniem wieżę z chmurą, chmurę z drzewem, drzewo z murem, mur z cieniem rzuconym na ziemię…
** Autorka: [[Wisława Szymborska]]
** Źródło: Lektury nadobowiązkowe. Część 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981
 
{{wulgaryzmy}}