Pogrom w Jedwabnem: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Nowy cytat.
Linia 2:
'''[[w:Pogrom w Jedwabnem|Pogrom w Jedwabnem]]''' – masakra żydowskich mieszkańców miasteczka [[Jedwabne]] i okolic dokonana przez Polaków 10 lipca 1941, w której zginęło nie mniej niż 340 osób, spośród których 300 spalono żywcem.
==Cytaty z relacji świadków==
* 2. Stanisław Zejer - urodzony w 1893 r., 1 oddział szkoły powszechnej, rolnik, 4 ha ziemi, żonaty.
Zeznaje przed oficerem śledczym (11 I 1949 r.):
„Zatrzymany zostałem za to, że brałem udział z rozkazu burmistrza Karolaka w spędzaniu żydów na rynek. (…) Było to w roku 1941 w miesiącu lipcu przyszedł do mnie z rozkazu burmistrza woźny i powiedział żebym ja szedł wypędzać na rynek żydów i ja poszłem ich wypędzać na rynek. Kiedy ich powypędzaliśmy wtenczas ich żandarmy zaczęli strasznie bić wraz z polakami. (…) Dla spędzonych żydów niemcy kazali wziąść pomnik Lenina i chodzić z nim po mieście śpiewając. Mnie w tym czasie już nie było, gdyż ja z rozkazu burmistrza miasta pojechałem po koniczynę. Brałem tę koniczynę godzinę czasu. Gdy przyjechałem to stodoła z żydami już się paliła, a było wegnanych w tę stodołę około 1000 żydów.”
Przed prokuratorem zeznaje (15 I 1949 r.):
„Tak, przyznaję się do winy, że w roku 1941 w Jedwabnem idąc na rękę władzy państwa niemieckiego (…) pod wpływem nakazu burmistrza Karolaka i gestapo doprowadziłem na przeznaczone miejsce na rynku dwie osoby narodowości żydowskiej. Po zaprowadzeniu na rynek tych dwuch żydów widziałem tam już wielu spędzonych żydów. Z tamtąd odrazu poszłem do domu i co się dalej działo nie widziałem, co Niemcy zrobili z spędzonymi żydami. Czy brali udział w doprowadzaniu żydów inni mieszkańcy Jedwabnego tego nie widziałem. (…)”
Przed sądem zeznaje (16 V 1949 r.):
„Stanisław Zejer do winy nie przyznaje się i wyjaśnia: będąc w Magistracie, burmistrz kazał mi zbierać żydów, lecz ja nie chciałem, gdy wyszłem na ulicę gestapowiec kazał mi odprowadzić 2-ch żydów, lecz ja ich puściłem, bo w tym czasie gestapowiec poszedł do piekarni. (…)
Sąd odczytał zeznanie oskarżónego na k. 33 i 75 dochodzenia. Oskarżony zeznaje dalej:
widziałem Jerzego Laudańskiego jak szedł za żydami, jak pędzili ich na rynek, za Laudańskim szli gestapowcy. Ze współoskarżonych więcej nikogo nie widziałem. Żydów tych prowadziło gestapo i oni ich bili. Jestem analfabetą. Ja sam nie poszedłem, mnie wzięli niemcy pod przymusem.”
** Źródło: [[Tomasz Strzembosz]], Inny obraz sąsiadów, „Rzeczpospolita”, 31 marca 2001, cyt. za: ''Cena „Strachu”. Gross w oczach historyków'', red. R. Jankowski, Warszawa 2008, s. 115-116.
 
* Ani jeden Niemiec nie uczestniczył w tym dniu śmierci, wręcz przeciwnie. Dwaj oficerowie przyszli pod stodołę, aby ocalić przynajmniej rzemieślników, krawców, szewców, kowali i cieśli, których pracy Niemcy potrzebowali. Ale goje powiedzieli: „Nie może ani jeden Żyd pozostać przy życiu. Wystarczy rzemieślników wśród chrześcijan”.
** Opis: relacja Icchaka Jaakowa N., Żyda, mieszkańca Jedwabnego.