Dietrich von Hildebrand: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
+4
m drobne techniczne
Linia 3:
<small>(Fronda, tłum. Jerzy Wocial, Warszawa 2006)</small>
* Kiedy z powodu błędnie pojętego miłosierdzia, miękkości serca lub płytkiej życzliwości sądzimy, że powinniśmy pozwolić, aby człowiek błądzący trwał w błędzie, znaczy to, że przestaliśmy go traktować poważnie jako osobę, i że nie interesuje nas jego obiektywne dobro.
** Źródło: s. 264
 
* Klątwa przeciwko wszelkim błędom, które są zasadniczo niezgodne z Chrystusowym objawieniem, jest nie tylko świętą misją, wyrazem wierności Mu, lecz również uczynkiem miłości Kościoła. Imperatywne wezwanie do odrzucenia błędu wypływa ze świętej miłości do wszystkich członków Mistycznego Ciała Chrystusa, których Kościół ma obowiązek chronić przed trucizną błędu, a zatem - przed odłączeniem się od Jezusa. Powoduje się on również miłością do wszystkich, którzy są poza jego owczarnią i którym ma on obowiązek nieść światło Chrystusa. Klątwy są prawdziwym sprawdzianem, czy ktoś poddaje się kierownictwu Ducha Świętego.
** Źródło: s. 263
 
* Miłość w sposób konieczny wymaga tego, żeby zwalczać błąd (...) Najwyższa miłość Kościoła do wszystkich ludzi stawia przed nim wymóg potępienia błędu i że te akty potępienia stanowią podstawową odpowiedź na wymóg chwili.
** Źródło: s. 109, 110
 
<small>(Fronda, tłum. Jerzy Wocial, wydanie III)</small>
Linia 72:
<small>(Fronda, tłum. Tomasz G. Pszczółkowski, Warszawa-Ząbki 2006)</small>
* Oderwanie się każdego, pojedynczego człowieka, który opuszcza Kościół, jest samo w sobie wielkim złem, przede wszystkim dla jego duszy, gdyż stanowi zagrożenie dla jego zbawienia. Lecz rzeczą o wiele gorszą jest pozostawanie na łonie Kościoła, mimo iż utraciło się prawdziwą wiarę, a swoim wpływem zatruwa się wiernych. Także dla niego samego jest to o wiele gorsze, ponieważ oprócz okropnego grzechu herezji popełnia jeszcze grzech kłamstwa, oszukuje innych, nadużywa godności katolika, a w przypadku kapłana - także zaufania, jakie ma jako przedstawiciel Kościoła.
** Źródło: s. 122
 
<small>(Fronda, tłum. Tomasz G. Pszczółkowski, wydanie III)</small>
Linia 116:
 
* Oczywiście, jest nam dzisiaj o wiele trudniej. Nie roztacza się wokół nas, jak w czasach przedsoborowych, blask, Kościoła świętego. Kiedy dawniej przychodziliśmy do kościoła na sumę, czuliśmy nieopisane tchnienie świętej Prawdy, jakże byliśmy wspierani, umacniani w naszej wierze, jakże byliśmy włączeni w świat Chrystusa. Dziś nasza wiara musi bez tego wsparcia, bez tej pomocy, sama przebić się przez to, co wpływa z innego świata, ku niesłychanym wydarzeniom, ku misterium bezkrwawej odnowy Ofiary Krzyża i miłosnemu zjednoczeniu naszej duszy z Jezusem w Komunii Świętej.
** Źródło: s. 281, 282
 
* Poprawa życia ziemskiego ludzkości - likwidacja ubóstwa i wojen - jest zapewne wielką naturalną wartością, a zainteresowanie nim jest postawą chwalebną i moralną. Ale czy Chrystus przyszedł właśnie po to, czy po to druga Osoba Boska przybrała naturę ludzką? Czymże jest wszelka zewnętrzna poprawa życia ludzkiego wobec faktu, iż człowiekowi daje się przez chrzest święty nową zasadę życia, która otwiera mu możliwość uświęcenia, ''glorificatio'' Boga i zbawienie wieczne dzięki śmierci Chrystusa na krzyżu? Świat, w którym nie byłoby już ubóstwa i wojen, a nawet chorób - świat bez cierpień fizycznych i psychicznych, w którym jednak nikt nie ugiąłby kolan przed Chrystusem, w którym nie modlono by się do Boga - nie miałby ani przez moment prawa istnieć i byłby godny zapaść w nicość.