Cudzoziemka: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
m sortowanie
m lit., dr zmiana
Linia 1:
'''[[w:Cudzoziemka|Cudzoziemka]]''' – powieść [[Maria Kuncewiczowa|Marii Kuncewiczowej]].
* A kiedy pasażerowie wyszli z przedziału, ukląkł przed żoną, wpatrywał się w jej twarz, a ona zasłaniała się i błagała: „Nie patrz na mnie, znienawidzisz mnie za brzydotę”; a on przytrzymał jej ręce i powiedział: „Jedyna moja, piękno jest dla nieszczęśliwych, którzy nie kochają. Kocham ciebie, jestem szczęśliwy”...szczęśliwy”… A ona popatrzyła na niego, takiego starszego, poważnego w tej kusej marynarce – i nie czuła już wrzodów, tylko płomień...płomień… i płakała ze szczęścia.
 
* Ani ambicja, ani sztuka, ani podróże, ani bogactwo – uśmiech jest niezbędny do życia. Taki uśmiech, który z sytego serca płynie.
Linia 11:
 
* Nad wszystko lubiła cierpieć z przyczyny srogości i tajemnic losu. W cierpieniu znajdowała prawo do gniewu. Łaski w rodzaju zdrowia, urody, powodzenia w pracy dźwigała niechętnie: obowiązywały do zgody z życiem. Natomiast miłość, śmierć, fatalizmy nie zawinione, nieodwracalne – lubiła czuć w sercu ich pazury. Mogła wtedy pomiatać rzeczywistością, wynosić się ponad porządek świata, bez reszty zamieszkiwać w muzyce.
** Zobacz tezteż: [[muzyka]]
 
* Natomiast w natłoku spraw ludzkich Bóg wyglądał mizernie.
Linia 20:
* Sens słowa nie zawsze jest ten sam, głupie słowo może nabrać nadludzkiej powagi, jeżeli padnie w chwili, która na nie czeka.
 
* (...) smutne, smutne! Umierali, umierają, umierać będą. Wszystko jedno, gdzie, kiedy – umierać zawsze i wszędzie jest straszno! Myślałam, że w cudownym takim kraju, gdzie w końcu października wieczory lipcowe, gdzie na grobach siedzą i całują się, a w grobach – werwena...werwena… ja myślałam, że tutaj śmierć niestraszna! Ach, Władyś ty mój – straszna, wszędzie zawsze straszna dla człowieka, który urodził się i nie żył. Nie żył wcale! Rozumiesz ty – nie żył? (...) Władyś, jakże ja będę umierać, kiedy nie żyłam ja wcale?”
** Zobacz też: [[śmierć]]