Paweł Jasienica: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
mNie podano opisu zmian
Linia 64:
* Doktryny zakorzeniają się najlepiej w umysłach tępawych i dokonywają tam strasznych spustoszeń. Kardynał Richelieu sprzyjał protestanckiej Szwecji przeciwko katolickiemu cesarzowi.(...) W Rzeczypospolitej też nie brakowało ludzi umiejących odróżniać religię od polityki. Nie do nich jednak należała władza i prawo do decyzji. W sprawach wymagających giętkości Zygmunt postępował ze sztywną powagą człowieka ograniczonego.
** Źródło: str. 328.
** Zobacz też: [[Armand Jean Richelieu]], [[Zygmunt III Waza]]
 
* Od dawna już właściwie była Rzeczpospolita państwem konstytucyjnym. Rząd musiał się liczyć z wolą obywateli. Większość znanych z historii wojen nie byłoby wcale, gdyby decyzje ich rozpoczynania zależały od głosowania powszechnego, a nie od sztabów i ośrodków rządzenia. Pacyfizm naszej szlachty nie wynikał z polskich, litewskich czy ruskich cnót narodowych, lecz z typu ustroju.
Linia 72:
* Puścić najważniejsze dla państwa sprawy samopas znaczyło w praktyce – uzależnić je od doraźnej gry sił.
** Źródło: str. 33.
** Zobacz też: [[państwo]]
 
* Rzeczpospolita Obojga Narodów była tworem jedynym w swoim rodzaju, wspaniałym, twarzą obróconym w przyszłość, lecz trudnym, wymagającym nieustannej, zegarmistrzowskiej troski o wielorakie we wnętrzu jej obracające się kółka, trybiki i całe koła napędowe. Dokonała ogromnej rzeczy, osiągnąwszy równouprawnienie i zgodną już na ogół współpracę Korony i Wielkiego Księstwa, zapewniwszy życiową harmonię pomiędzy katolikami, ewangelikami i prawosławnymi.
Linia 96 ⟶ 97:
* Błahe wydarzenie może odegrać dużą rolę tam, gdzie personalne czy grupowe ambicje zastępują politykę.
** Źródło: str. 44.
** Zobacz też: [[polityka]]
 
* Część szlachty zapragnęła z czasem leczyć dolegliwość saską rosyjskim plastrem. Okazał się on bardzo przylepny.
Linia 108 ⟶ 110:
* Król szwedzki dziękował za dobre chęci, obiecywał przyjaźń, zażądał zaś drobiazgu: detronizacji Augusta II.(...) Żądanie detronizacji nie byłoby niedorzecznością, gdyby zamieszkiwali państwo sami magnaci i posesjonaci grubego kalibru. Dla drobiazgu szlacheckiego, dla mieszczanina i chłopa August II nie był jednak kontrahentem, który dobrze zapłacił za wybór, a obiecał dać jeszcze więcej, lecz prawowitym, namaszczonym, ukoronowanym monarchą. Korupcja przeżarła w Rzeczypospolitej same wierzchołki struktury społecznej, co stało niżej, to było ciemne, religijnie sfanatyzowane, przeważnie apatyczne, lecz wcale nie zdradzieckie.
** Źródło: str. 52–53.
** Zobacz też: [[August II Mocny]], [[korupcja]]
 
* Samo ''liberum veto'' nie wynikało ze zbiorowego obłędu ani z wrodzonego instynktu anarchicznego. Było logicznym, tak! zupełnie logicznym ukoronowaniem ustroju, gwarancją jego bytu. Skoro państwo przemienione zostało w rzeszę samodzielnych domen magnackich, to zasada głosowania większością stała się nie do przyjęcia. Magnat – dajmy na to wielkopolski – natychmiast utraciłby swą przez antenatów uzyskaną pozycję, gdyby musiał podporządkować się prawu uchwalonemu przez Małopolan i Litwinów. Dla niego ''liberum veto'' było naprawdę „źrenicą wolności”, pojmowanej jako faktyczna suwerenność.