Lód (powieść): Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m int.
Dwa nowe cytaty,
Linia 11:
* Jeżeli żołnierz daje strzał z karabinu, to w tej chwili zaczyna istnieć rana, jaką kula w nieprzyjacielu wywierci za jakiś czas; jeśli kto zażywa dawkę nieuleczalnej trucizny, to w tej chwili zaczyna istnieć ostateczny proces śmiertelny, choćby jego chwila nadeszła dopiero za parę dni. Słusznie mówili starożytni: umarliśmy już z chwilą narodzin. Władzy nad dalszą drogą kuli i trucizny (i po części przeżywania się) nie mamy.
** Opis: motto części I.
 
* Matematyk! Boże mój, żem ja nie ubił gada...! Matematyk!
 
* Może życie w ogóle, może my – rośliny i zwierzęta, ludzie – też stanowimy jedynie takie „bardziej skomplikowane fale” rozchodzące się od miejsca pierwszego Uderzenia?
Linia 19 ⟶ 21:
 
* Nazwę sobie te promienie Słońca efektownym imieniem i stwierdzę, że oto istnieje taki anioł światła – bo inaczej kto by nas tu ogrzewał?
 
* Nie można wziąć cziorta za druga i potem dziwić się, że dziatki ci znieprawił, żeńszczinę zbałamucił, kocięta dla czystej przyjemności zamęczył i w kaplicy nasrał.
 
* – Ożeń się, moje dziecko.<br />– Komu ja bym taką krzywdę mógł wyrządzić – nie ukochanej przecie.
Linia 37 ⟶ 41:
* Zwyciężyła, obracając łyżeczkę na obrusie o dziewięćdziesiąt stopni. Kombinacja trzech porcelanowych kubeczków paraliżowała maselniczkę. Pod chlebnikiem padły szklanki i kieliszki; śmiała szarża flakonika z bukiecikiem świeżych kwiatów unieruchomiła pancerniki talerzy metalowych. Nóż zatonął w błotnistej konfiturze. Słońce padało na serwetki; cień solniczki wskazywał lewy róg stołu. Odwody półmisków z wędlinami nie przybywały. Chleb był biały, drobnoziarnisty. Pozostało poddać sałatkę.
** Opis: bitwa Benedykta Gierosławskiego z Jeleną Muklanowiczówną.
 
 
[[Kategoria:Polskie powieści]]