Tomasz Beksiński: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Rinfanaiel (dyskusja | edycje)
m formatowanie automatyczne, drobne techniczne
m formatowanie automatyczne
Linia 1:
'''[[w:Tomasz Beksiński|Tomasz Beksiński]]''' (1958–1999), dziennikarz muzyczny, prezenter radiowy, tłumacz angielskojęzycznych list dialogowych (m. in. filmów [[Monty Python]]a i serii o [[James Bond]]zie).
* Najwyższy już czas, żeby pingwin stojący na telewizorze eksplodował.
** Opis: Lubiana przez Beksińskiego sentecja, nawiązująca do jednego ze skeczy grupy [[Monty Python]]a.
Linia 7:
** Źródło: artykuł ''Żadnych świętości'' wydrukowany w miesięczniku ''Machina'', nr 9 grudzień 1996
 
* Nie jestem nacjonalistą i nic nie mam przeciwko różnym mniejszościom narodowym, ale w chwilach ekstremalnych przypomina mi się scena z Chińczykiem ''(z filmu "Upadek"„Upadek”)''. Gdy dotknęła nas rodzinna tragedia, akt zgonu sporządzał medyk pochodzenia arabskiego. Nie dość, że był na bakier z polską ortografią (zamiast "aorta„aorta zstępująca"zstępująca” napisał "stepująca"„stepująca”), to jeszcze zaczął bezczelnie wciskać nam usługi jakiejś firmy pogrzebowej motywując to tym, że "zaoszczędzimy„zaoszczędzimy pieniądze"pieniądze”. Każde dziecko wie, że w grę nie wchodziło nasze dobro, lecz jego prywatny interes. Michael Douglas wziąłby do ręki baseballowy kij i powiedziałby: Żyjesz w moim kraju, więc naucz się łaskawie mojego języka, a z racji swojego zawodu miej przyzwoitość nie zarabiać na czyimś nieszczęściu. Następnie wskazałby mu drzwi i grzecznie zasugerował, że gdy kij wejdzie w bezpośrednie spotkanie III stopnia z nabiałem pana doktora, nie tylko zobaczy on Allaha, ale powie Ach! i sam zacznie stepować.
** Źródło: felieton ''The Michael Douglas syndrome'' wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'', nr 1 (89) styczeń 1999
 
Linia 19:
** Źródło: felieton ''Kobieta wąż'' wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'', nr 3 (91) marzec 1999
 
* Podobno Heraklit stwierdził przed wiekami, że wszystko na świecie zmienne jest – panta rhei. Miał chyba jednak na myśli przemijanie czasu, a nie maniakalne przetwarzanie całego świata w ramach mody i niczym nie umotywowanego (poza chęcią zarobku) pościgu za czymś "nowym"„nowym”. Bynajmniej nie neguję wynalazków! Jestem jednak zagorzałym antagonistą udziwniania urządzeń, które dawno już potwierdziły swoją skuteczność. Bowiem w efekcie otrzymujemy na przykład zegarek, który wskazuje ciśnienie atmosferyczne, podaje aktualny kurs walut, odbiera kilkanaście stacji telewizyjnych i radiowych, służy za kalkulator i wykałaczkę, pracuje nawet w wodzie o głębokości 300 m, ale nie odmierza czasu.
** Źródło: felieton ''Shit przyszłości'' wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'', nr 5 (93) maj 1999
 
* Przed laty najgorsza była małpa. Tak nazwałem mieszkającego w pobliżu jednokomórkowca, który "uszczęśliwiał"„uszczęśliwiał” mnie dyskotekowym łomotem o każdej porze. Najchętniej z rana. Stwierdziłem, że tylko małpy zdolne są zaczynać dzień od pseudomuzyki, która przenosi się przez ściany pod postacią równomiernego "łup„łup łup łup"łup”. Totalny brak wrażliwości, subtelności i poczucia estetyki. Małpa na szczęście chyba się wyprowadziła, albo zdechła na guza mózgu od słuchania tego gówna. W każdym razie od kilku lat dudnienia nie słychać.
** Źródło: felieton ''Młotek człowiekowi sąsiadem'', wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'' nr 7 (95) lipiec 1999
 
Linia 28:
** Źródło: felieton ''Młotek człowiekowi sąsiadem'', wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'' nr 7 (95) lipiec 1999
 
* Zawsze intrygowała mnie w ludziach ta całkowicie niezrozumiała potrzeba nieustannego przemieszczania się z miejsca na miejsce bez wyraźnego powodu. Zamiast cieszyć się weekendem wolnym od pracy, wyjeżdżają na łono natury, gdzie gryzą ich komary, słońce przypieka na czerwono, a do spożywanego na trawie posiłku włażą mrówki i wpadają muchy. Albo jadą z ukradzioną komuś dziewczyną do Zakopanego, żeby romantycznie wdychać aromat owczych odchodów. Albo świadomie decydują się na potworne niewygody na tak zwanych działkach, gdzie żrą nadwęglone nad ogniem mięso, wdychają cuchnący dym z ogniska i śpią w iście spartańskich warunkach – podczas gdy wygodne mieszkanie z normalnym łóżkiem, łazienką z ciepłą wodą, telewizorem i lodówką stoi puste. Zboczeńcy, ani chybi! Zaś latem większość tego towarzystwa postanawia wyjechać na "wypoczynek"„wypoczynek”, z którego zawsze wraca się w stanie skrajnego wycieńczenia.
** Źródło: felieton ''Jaszczurka w bidecie'' wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'', nr 8 (96) sierpień 1999
 
* Zaczynasz się czuć jak pod lupą. Dookoła czai się krwiożercze stado życzliwych osób. Poznawszy twoją wybrankę, rodzina radośnie gdacze, że "nareszcie„nareszcie się ustabilizujesz"ustabilizujesz”. Analizujesz znaczenie tych słów i dochodzisz do wniosku, że chcą z ciebie zrobić taką jak oni kołtuńską glistę z maszynki do mięsa w The Wall. Wiedzą lepiej, czego ci potrzeba do szczęścia. Zaś najbliższa (?) osoba zaczyna ci wytykać, że twój świat to fikcja i że trzeba dołączyć do stada zachłystującego się pełnią życia przy kieliszku w zadymionym pubie. W zamian za miłość oferuje persyflaż (''Do you love me? Like I love you?''). Nie wystarczą sztuczne cycki, tytuł naukowy na uniwersytecie i koszulka z napisem "I„I'm not a piece of ass, I am a doctor"doctor” – trzeba naprawdę być czymś więcej. Ze zgrozą pojmujesz, z kim żyłeś przez ponad rok. Twój zamek marzeń staje w ogniu, a potem tonie w bagnie.
** Źródło: felieton ''Simone Choule'' wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'', nr 9 (97) wrzesień 1999
 
Linia 40:
** Źródło: felieton ''Simone Choule'' wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'', nr 9 (97) wrzesień 1999
 
* Spójrzmy więc wstecz i wspomnijmy to, dla czego warto było żyć. Kruk Edgara Allana Poe. Zamek Karmazynowego Króla. 17 minuta Ech Pink Floyd. James Bond. Nights In White Satin The Moody Blues. Adagio Albinioniego. Kobieta Wąż (The Reptile) w kwietniu 1970 roku – seans w sanockim kinie San, kiedy po raz pierwszy i ostatni bałem się na horrorze. Atom Heart Mother. Andante z Tria Es – dur Schuberta. Tom and Jerry. Coca-cola i ketchup. Rzygający grubas w Sensie życia wg Monthy Pythona. Czas apokalipsy. Drugi koncert Marillion w Gdańsku, gdy Fish śpiewał Lawendy "tylko"„tylko” dla mnie i Anki. Clint Eastwood i scena z rondlem w westernie Joe Kidd. O fortuna – pierwsza pieśń z Carmina Burana Carla Orffa. Twin Peaks. Wizyta w Domu Kobiety Węża (Oakley Court pod Londynem). Wzruszenie, gdy przyszło mi zapowiedzieć koncert Petera Hammilla w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy 14. 10. 1995. Miłość w czasach zarazy Marqueza. Lost Highway. Noc i poranek 31 maja 1998...<br />Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać.
** Źródło: Felieton ''Fin de siecle'', który był ''de facto'' listem pożegnalnym Tomasza Beksińskiego, wydrukowany w miesięczniku ''Tylko Rock'' nr 1 (101) styczeń 2000
 
Linia 53:
** Autor: [[Wiesław Królikowski]], ''Tylko Rock'', luty 2000
 
* Po 25 latach poszukiwań i ostatnim kopniaku stracił nadzieję ostatecznie. I to mi powiedział wtedy, w Wigilię, przez telefon. Chyba zastanawiał się, czy nie powiedzieć mi wszystkiego. Choć i tak, bez słów, zrozumiałam, nie odważyłam się powiedzieć "żegnaj"„żegnaj”. Do końca miałam nadzieję. Taką beznadziejną nadzieję.
** Autor: [[Anja Orthodox]], ''Tylko Rock'', luty 2000
 
 
[[Kategoria{{DEFAULTSORT:Polscy dziennikarze|Beksiński, Tomasz]]}}
[[Kategoria:Polscy tłumacze|Beksiński, Tomaszdziennikarze]]
[[Kategoria:Polscy tłumacze]]