Zamach

zabójstwo wybitnej osoby, często przywódcy politycznego lub władcy

Zamach – działanie polityczno-przestępcze mające zwykle na celu osiągnięcie pewnego celu politycznego w sposób nielegalny np. obalenie aktualnej władzy przy użyciu siły militarnej, czy też wyeliminowanie osoby (zwykle osobistości zajmującej ważne stanowisko państwowe lub w innych organach politycznych np. instytucji międzynarodowej), bądź grupy ludzi poprzez morderstwo.

  • Czy ktoś mi może wyjaśnić, co to znaczy „zamachowiec-samobójca”? Słyszę to sformułowanie na okrągło, a mowa o bandycie, który wysadził w powietrze autobus z dzieciakami. Jak można „dokonać zamachu” na autobus pełen cywilów? Zamach to słowo wymyślone na określenie przedsięwzięcia innego rodzaju, może być zamach na premiera, powiedzmy, na strzeżony obiekt lub osobę. Ale jeśli zrzucę ze schodów dziecko, a następnie skopię je na śmierć, to jestem zamachowcem?… Jeśli ciężarnej kobiecie wepchnę głowę pod wodę i przytrzymam, to dokonałem zamachu?…
    • Autor: Feliks W. Kres, Dygresje o snach, fantastyce i czymś tam jeszcze w: tenże, Galeria dla dorosłych, wyd. Fabryka Słów, Lublin 2010, ISBN 9788375741421, s. 104.
Zamach na Eilela Sisalona-Soininena dokonany przez Lennarta Hohenthala w dniu 6 lutego 1905
  • Od dawna fascynowały mnie zamachy. Zaskakują znienacka i przez długie lata podniecają ciekawość splotem zdarzeń i tajemnicami kulis. Wiele ludzi wciąż na nowo rozczytuje się w przygodach wielkich odkrywców albo wgłębia się w perypetie głośnych afer kryminalnych. Ja zaspokajam moją potrzebę sensacji szperając po wszelakich księgach i dokumentach w poszukiwaniu echa gwałtownych emocji, które popychały zamachowców do sięgnięcia po broń. W każdej epoce możni tego świata musieli się liczyć z możliwością zamachu. Starano się bronić zagrożonych i zapobiegać niebezpieczeństwu odstraszając śmiałków srogimi karami. Przez wieki zadawano sobie pytanie: przemilczać nieudane, udaremnione, a czasem nawet udane zamachy czy też przypominać surowe kary, które nie ominęły porywających się na dostojne osoby pomazańców.
    • Autor: Władysław B. Pawlak, Księga zamachów. Od Sarajewa do Dallas, Państwowe Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1975, s. 7.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Paradoksalnie tzw. „cywilizacja europejska” najbardziej potrzebuje jeszcze większej liczby zamachów, bo tylko w ten sposób oswoilibyśmy się z nimi. Zobojętnilibyśmy. A dla terroryzmu – jako zjawiska, którego nie da się zniszczyć – nie ma nic gorszego niż obojętność. Oni zawsze potrzebowali rozgłosu, zainteresowania mediów i przerażenia społeczeństwa. To ich napędzało i określało skalę sukcesu. Nie liczba ofiar, ale właśnie ilość przerażonych. Kiedyś potrzebowali do tego czterech samolotów i dwóch zniszczonych wież. Dziś wystarczy parę kałasznikowów, aby całe narody się zesrały. Niestety na obojętność to my jeszcze jesteśmy trochę za głupi.
  • Uważne wsłuchanie się w to, co mówił przed zamachem (na procesie już nic powiedzieć nie mógł) Booth, Niewiadomski czy Gorgułow, wystarcza by zrozumieć, iż w zasadzie mówili to samo, często używając tych samych, bliźniaczo do siebie podobnych określeń i stwierdzeń. (...) Decydowali się na największą nawet zbrodnię w imię zarówno własnych racji, jak też i racji pewnych zbiorowości, które reprezentowali. Śmierć Lincolna, Narutowicza czy Doumera, dla Bootha, Niewiadomskiego i Gorgułowa pozbawiona była w tym sensie zwykłego ludzkiego wymiaru, pojęcia dobra czy zła. Postawiona została poza nawiasem ludzkiej etyki czy moralności, przybierając mistyczną formę wyższej racji, pojęcia dostępnego tylko rzekomym wybrańcom losu, którym ktoś dał mityczne prawo decydowania w imieniu innych za innych. Prymitywny w najwyższym stopniu mistycyzm i fanatyzm tworzyły grunt, na którym łączyła się upiorna filozofia nihilizmu z realnością niepotrzebnej nikomu, bezrozumnej śmierci. Mistycyzm ten i fanatyzm były tym groźniejsze, iż implikowały je z reguły: wielki prymitywizm i nie mniej wielka łatwość w podejmowaniu ostatecznych decyzji.
  • Zamachy polityczne zawsze były bronią obosieczną. W wielu przypadkach u ich podstaw leżała nadzieja na wyzwolenie, jednak zbyt często przekonanie, że śmierć jednej osoby załatwi sprawę, okazywało się tragicznym błędem. Często była to misja samobójcza, a czasem wstęp do pięciu minut sławy. Historia pamięta zwykle osobę ginącą w zamachu jako ofiarę nikczemnego spisku, niezależnie od tego, jakim była przywódcą. Z kolei zamachowiec, mimo bohaterskich czynów dokonanych w przekonaniu, że służy dobrej sprawie, pozostaje w pamięci jako pozbawiony norm etycznych przestępca. Konsekwencje zwykle dotyczą zamachowca, szczególnie, jeśli nie mierzył celnie. Niektórzy przywódcy zostali zapamiętani nie z powodu krzywd wyrządzonych poddanym, którymi sprowokowali zamach, ale dlatego, że go przeżyli. Podobnie jak w przypadku gwiazd rocka, społeczeństwa lepiej pamiętają przedwczesny i krwawy koniec ofiary niż jej czyny.
    • Autor: Stephen Weir, Najgorsze decyzje w historii świata. Okoliczności, sprawcy, konsekwencje, tłum. Dariusz Kuwik, Wydawnictwo Publicat, Poznań 2008, ISBN 9788324515813, s. 110.