Tilda Swinton

brytyjska aktorka

Tilda Swinton (ur. 1960) – brytyjska aktorka filmowa, laureatka Oscara i nagród BAFTA.

  • Przypuszczam, że do końca życia będę postrachem dla wielu dzieci. Przyjaciółka opowiadała mi kiedyś, że pewnego dnia zastygła z przerażenia patrząc na kobietę jadącą z nią metrem. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ta kobieta grała złą czarownicę z Zachodu w Czarnoksiężniku z krainy Oz. Przypuszczam, że ja będę wywoływać podobne reakcje u młodego pokolenia widzów.
Tilda Swinton (2005)
  • Karen to samuraj, którego cesarzem jest firma, żołnierz gotowy do wykonania każdego rozkazu. Jej garnitur jest równie dehumanizujący jak wojskowy mundur. Korporacyjny świat zamienia ludzi w perfekcyjne roboty, wypiera z osobowości. Rozmawiałam z wieloma pracownikami biurowymi, którzy byli przekonani, że straciliby pracę, gdyby włożyli nieodpowiednią koszulę albo skarpetki w złym kolorze.
  • W klasycznym filmie moja postać byłaby mężczyzną, ale w filmie Gilroya zajmująca wysokie stanowisko bohaterka jest jednak kobietą. I płeć zwraca na nią uwagę w korporacyjnej strukturze, w której najlepiej jest się nie wyróżniać. Musi być bezbłędna, pokonać szklany sufit i udowodnić, że zasługuje na duże pieniądze, które jej płacą. Przerażające.
  • Pasjonują mnie pytania o tożsamość człowieka. Zastanawiam się, w jakim stopniu konstruujemy ją sami, a w jakim wpływ wywiera na nas otoczenie. Dlaczego chcemy wyglądać w oczach innych tak, a nie inaczej? Jakie sygnały wysyłamy światu? Przecież sposób ubierania się i zachowania to pewna gra. Zabawa kodami i konwencjami.
  • Długo nie mogłam się pozbierać po śmierci Dereka. (…) Zaczęłam pracować ze Scottem McGehee, Spikiem Jonze’em, Lynn Hershman, Mikiem Millsem, Timem Rothem. Oni pomogli mi wyjść na prostą. Na planach ich filmów wszystko wydawało mi się znajome. Atmosfera, artystyczna wolność, zainteresowanie dążeniem do prawdziwej sztuki. Zaczęłam jeździć na festiwal Sundance i stałam się częścią tego świata. Jakoś wypełniłam wewnętrzną pustkę, która została we mnie po 1994 roku.
  • W wielkich produkcjach amerykańskich obserwowałam, jak na planie pieniądze przelewają się przez palce. Ten rozmach jest niebywały. The Deep End Scotta McGehee i Davida Siegela kosztowało 2 miliony dolarów. Tyle w hicie hollywoodzkim wydaje się na minutę zdjęć pod napisy czołowe. Ale w końcu ja jestem tylko aktorką. Przyjęłam rolę i grałam. Kucharz, stojąc nad patelnią, też nie zastanawia się, czy przyrządza potrawy w wielkiej hotelowej restauracji, czy w małej knajpce. Robi to, jak umie najlepiej. Tyle że ja generalnie wolę te małe knajpki.

Zobacz też: