Sufjan Stevens

amerykański muzyk

Sufjan Stevens (ur. 1975) – amerykański piosenkarz, autor tekstów, kompozytor, multiinstrumentalista i pisarz.

  • Ale wszyscy jesteśmy potworami. Ludzie z natury są kłamliwi, samolubni i manipulacyjni. Nie widzę, żeby coś było lepsze lub gorsze niż zabicie kogoś. Nie wyznaczam priorytetów grzechu w moim umyśle.
Sufjan Stevens (2006)
  • Dziennikarz: Byłeś jeszcze młody, kiedy twoi rodzice się rozstali, dzieci zostały ze swoim ojcem. Co się stało z waszą matką?
    Sufjan Stevens: Więc, ona wystartowała.
    Dziennikarz: Wystartowała? Czy widziałeś ją?
    Sufjan Stevens: Och, nie, nie. Miała wiele problemów, problemów narkotykowych, problemów zdrowia psychicznego. Może dlatego, trafiłem tak na Royal Robertsona, bo moja matka cierpiała na schizofrenię. Miała trudności z robieniem jakiegokolwiek rodzaju konsekwencji w swoim życiu. Jej depresja i schizofrenia oznaczały, że nie mogła wychowywać dzieci.
    Dziennikarz: Byłeś zły z tego powodu gdy byłeś młodszy?
    Sufjan Stevens: Myślę, że byłem. Czułem dużo niepewności i zakłopotania. Ale teraz myślę, że zrobiła naprawdę najbardziej honorową rzecz. Tam było coś dziecinnego w niej. Była twórcza, również – artystka.
  • Chciałbym wierzyć, że w wyniku mojego długoletniego utwierdzania się w przekonaniu co do kultury kościelnej i zakłopotania z jej powodu, moja relacja z Bogiem nigdy naprawdę nie ucierpiała. Jestem pewien, że Bóg, często wbrew własnemu lepszemu osądowi, jest cierpliwym, wytrwałym i wiernym przyjacielem. Mój stosunek do Kościoła natomiast zaczął przypominać dysfunkcyjne zawody w przeciąganiu liny, w których rywalizujesz z innymi wiernymi. Istnieje wola miłości, ale nie wynika ona z żadnych wrodzonych skłonności. Ale czy nie jest to jeden z wielkich dylematów naszej wiary? Masz entuzjastycznie godzić się na przyjęcie systemu przekonań, który wymaga uczestnictwa w społeczności, w kościele, we wspólnocie wierzących – ludzi często zepsutych, złych... żałośnie skołowanych, rozplotkowanych, snobujących się, protekcjonalnych, zdziczałych, zdziwaczałych, pozbawionych kulturowej ogłady ludzi; i ty masz być jednym z nich. Ale podczas nabożeństwa stajesz obok drugiego człowieka niezależnie od tego, czy go kochasz czy nie. W postawie, do której jesteśmy wzywani w imię ciała Chrystusa nieprawdopodobnie trudno jest trwać, nie tylko ze względu na odmienność ludzi, którzy żyją w tym ciele, lecz także ze względu na sposób, w jaki Kościół przyswoił pewne kulturowe komponenty, które uważam za niesympatyczne, niewygodne, drętwe i/lub zupełnie niechrześcijańskie.
  • Chrześcijaństwo jest wiarą, która nie jest zainteresowana władzą, ani innym otoczeniem mocy czy bogactwa. Imperatyw moralny jest złudzeniem i [w zakresie wyboru] myślę, że to odwrócenie uwagi; Chrześcijaństwo nie jest wiarą morałów czy zasad; chodzi o relację, służbę w miłości do Boga i innych ludzi. Nie sądzę, że gdyby to była moralność i cnota, to Jezus wkurzałby tylu Żydów; Chrystus robił rzeczy, które zostały przez naród żydowski uznane za nieprzyzwoite: pracował w dniu szabatu, był niechlujną złą osobą i z pewnością nie kierował się zasadami.
  • Dziennikarz: Co sprawia, że jesteś szczęśliwy jako osoba?
    Sufjan Stevens: [szeptem] o mój Boże! To wielkie pytanie. Nie mam pojęcia. [śmiech]
    Dziennikarz: Jest to rodzina, muzyka, albo połączenie obu?
    Sufjan Stevens: O tak. Zawsze zastanawiam się czy byłbym szczęśliwy bez muzyki? Wiesz czuję się to głębiej niż szczęście. Myślę, że muzyka jest nieodłącznie związana z moim istnieniem, nie równa z moim szczęściem, ale jedną z podstaw mojego bycia tutaj. To jak część mojego serca. Wiesz? Nie wiem. Zawsze wolę radość ponad szczęściem. Ale cieszę się budząc się w takim mieście jak Nowy Jork, wiesz jestem szczęśliwy, że jestem otoczony przez miliony nieznajomych i jestem świadkiem wszelkiego rodzaju cudownych, przypadkowych, codziennych, zwykłych doświadczeń wokół mnie. To jest zawsze dość niezwykłe. Nigdy nie możesz całkowicie opanować Nowego Jorku. I dlatego myślę, że tak wielu ludzi tutaj mieszka, bo mogą zagubić siebie we wspaniałości tego miasta. O co mi chodzi to jest to częściowo błahe, ale to jest to co mnie tutaj trzyma.
  • Czasem myślę, że jestem po prostu sensualistą – że moja muzyka jest o doświadczaniu dotyku i uczucia i jest pod wrażeniem tego rodzaju zmysłowego przeżycia. Myślę, że ja też mam coś w rodzaju obsesji na punkcie urody – to śmieci mogą być piękne i autostrada miejska może być symbolem piękna, to jest tylko kwestia percepcji.
  • Czuję jak ludzie, a w szczególności Amerykanie, tworzą swoisty archetyp religii i robią wielkie streszczenia na temat kultury i społeczeństwa. Islam jest tego doskonałym przykładem. Ludzie mają skłonność do błędnego interpretowania islamu i traktują stereotypowo jego wiarę, opartą na podstawie czynów garstki agresywnych jednostek. To przepiękna religia, która jest odrzucona ze względu na stworzoną dla niej szufladkę w naszej kulturze. W co wierzę i to co piszę pochodzi z wielkiej miłości do ludzkości, a jeśli ludzie chcą to interpretować to już jest inna droga, a ja nie mogę nic zrobić, aby ich powstrzymać. Czuję się jak dwa różne aspekty pomiędzy: chrześcijaństwem, które jest osobistą wiarą i miłością; i chrześcijańskim światem, który niestety jest wszystkim o czym niektórzy ludzie myślą gdy myślą o chrześcijaństwie. Świat chrześcijański jest brzydką, pełną nienawiści instytucją, która ustawia się w szeregu z chrześcijaństwem. Czuję, że ciągle muszę samodzielnie rozwiązać, pomiędzy tym w co wierzę, a tą śmiertelną instytucjonalną jednostką. Nie czuję przynależności do tego w co ludzie wierzą, bądź do czego naciskają – i mam nadzieję, że mogę tworzyć tę różnicę w mojej muzyce. Ale jestem tylko śpiewającym gawędziarzem z małym głosem naprawdę.
  • Dziennikarz: Czy klasyka literatury amerykańskiej ma jakiś wpływ na twoje teksty?
    Sufjan Stevens: Hmm, tylko tyle, że to lektura obowiązkowa w liceum i na uczelni. Każdy czyta Thoreau i jego Walden, Emersona i transcendentalistów i tak dalej. Ale to wydaje się być archaiczną filozofią. Nie wiem, jak bardzo wpłynęła na mnie, na pewno mam respekt dla świata przyrody, który jest ogromny i myślę, że w mojej muzyce w dużej ilości to zakomunikowałem – niemal strach na cuda natury. Ale jednocześnie jestem bardzo społecznie aktywny i bardzo miejski i wolę żyć we wspólnocie i społeczeństwie. Wiem, że to trochę napięcie z transcendentalistami, jednak Whitman był przyrodnikiem i romantykiem, ale był również bardzo miejski i mieszkał na Brooklynie czując przynależność do miasta. Jest to w Ameryce dość powszechny rodzaj napięcia, miejski przeciw wiejski walka przez cały czas, czy to w polityce czy estetyce lub w sposobie życia i to coraz bardziej staje się wyraźne, ludzie wracają do miast za wszystkimi jego odnowami, a przedmieścia uważane są za te dziwne, problematyczne, czyścowa rzecz, która jest teraz zupełnie nie modna.
  • Dziennikarz: Czy nagrałbyś soundtrack do filmu ponownie? [Sufjan zagrał na fortepianie w krótkometrażowym filmie Eve dla Natalie Portman]
    Sufjan Stevens: Nie sądzę, żebym zrobił to jeszcze raz, chyba, że wezwałby mnie Gus Van Sant, albo gdyby Kieślowski powstał z martwych, albo gdyby Cassavetes powstał z martwych, albo gdyby Antonioni powstał z martwych.
  • Dziennikarz: Czy pragniesz ogromnego rozgłosu i popularności?
    Sufjan Stevens: Nie. Nie miałbym nic przeciwko stając się popularny w inny sposób, ale nie z muzyki.
  • Dziennikarz: Czy w jakiś sposób możesz siebie nazwać patriotą?
    Sufjan Stevens: Nie, wcale nie mogę. Nienawidzę tego określenia, ponieważ jest takie dogmatyczne. Nie cierpię tej bezmyślnej lojalności zasadom narodu, czy jest to doktryna, flaga czy rząd. Nie wierzę w żadną z tych rzeczy.
  • Dziennikarz: David Byrne kiedyś opisał twoją muzykę jako „transcendentalna nostalgia”. Wiem, że nie lubisz etykietki z napisem nostalgia, ale jaka jest twoja odpowiedź, gdy ludzie przedstawiają cię w ten sposób?
    Sufjan Stevens: Uważam, że moja muzyka nie jest bardzo współczesna. Tam jest coś romantycznego, wokół formy i dźwięku starego świata. Nawet w estetyce i opakowaniu płyt, jest coś z połowy wieku. Nie przeszkadza mi to, ale nie mam wiele szacunku do nostalgii czy sentymentalizmu. Lubię nie móc się doczekać i podoba mi się idea istnienia tu i teraz. Lubię filozofię teraźniejszą. Myślę, że moja muzyka jest kompresją nostalgii i modernizmu i taki rodzaj neo-futurystyczny o znaczeniu religijno-apokaliptycznym.
  • Główną zasadą pedagogiki waldorfskiej jest rozwijanie wyobraźni i kreatywności. Stawia wyżej sztukę i rękodzieło artystyczne nad nauką. Nie robi różnicy pomiędzy rzeczywistością, a fantazją. Do dziś trudno jest mi dostrzec różnicę między nimi. Wierzę i w duchy i w gnomy i w elfy. Nawet jako dorosły czuję, że granica między faktem a fikcją jest zamazana.
  • Historię Ameryki czytam bardzo podejrzliwie. Wymaga to ogromnej wiary w siebie i wyobraźni, by zapisać te wydarzenia, a w każdym przypadku zawsze są poprawki, korekty tekstów i zmyślanie. To jest jak opowiadanie. Myślę, że historia Ameryki jest o kodyfikowaniu kłamstwa. Jesteśmy młodym i niedojrzałym narodem, opierającym się na pokrzyżowaniu starych kultur i poświęcamy dużo czasu na gloryfikowaniu tego zmyślenia. Nie mamy takiej bogatej historii jak Europa i jesteśmy tak naprawdę ich przybranymi dziećmi, narodem imigrantów. Jednak myślę, że w braku historii jest coś uwalniającego, jakbym nie musiał cierpieć za grzechy moich litewskich ojców, bo jestem odcięty od nich kulturowo i emocjonalnie.
  • Internet to tylko duża komora plotek – dlatego jest tak fascynujący i zabawny. To wspaniała platforma dla powierzchownej komunikacji. Czuję, że Internet powinien zostać w jakiś sposób rozbrojony. Istnieje potrzeba filozoficznego podważenia. Bierzemy go zbyt poważnie i dosłownie. Dla odniesienia idziemy do Wikipedii, która pełna jest nieścisłości i dezinformacji. Jest to pewien rodzaj piękna – wszystko jest wytworem wyobraźni; nie jest rzeczywistością w ogóle. Ktoś mówił mi, że jest tam wideo Steve Gadda, albo jakiegoś innego perkusisty na YouTube. To było najbardziej błahe nagranie, ale w ciągu dwóch czy trzech komentarzy dwaj mężczyźni kłócą się kto był najlepszym perkusistą na świecie i planują między sobą miejsce spotkania i walki. To było pełne przekleństwa. Wydaje się dziwne, jak szybko dostajesz wiadomość od tego do tego. To co kultywuje Internet, jest szaleńcze i bardzo dziwne. Myślę, że to nie jest zdrowe. Powinni zakazać zamieszczania komentarzy! To koszmarna sprawa gdzieś wejść, żeby uzyskać informacje albo kupić bilety i wszędzie napotykać przekleństwa. Przypuszczam, że to jest jak z graffiti w stoisku łazienkowym: chcesz po prostu się odlać i utykasz patrząc na bluźnierstwa na ścianie albo brutalnie dobitne rysunki.
  • Dziennikarz: Jaka piosenka z albumu Greetings from Michigan jest najbliższa twojemu sercu?
    Sufjan Stevens: Holland, ponieważ to piosenka o miłości. Nie mam zbyt wielu piosenek o miłości.
  • Jakiś czas temu zdecydowałem, że nie będę kupował niczego na święta... tak więc mam na to antykonsumpcyjne spojrzenie. Sądzę więc, iż to co robię to dotrzymanie prostego powodu, który narasta tam gdzie było dużo materialnego niepokoju, co wywarło wpływ na moją rodzinę i moich rodziców, a szczególnie na moją macochę, która starała się stworzyć w Święta coś wyjątkowego. Uważam, że oznaczało to dla niej zapewnienie wszystkim wielu prezentów z pieniędzy których nie miała. Tak więc dorastałem w takim poniekąd gniewu tej całej perspektywy i obaj moi rodzice pracowali w tych dużych supermarketach (Wal-Mart i K-mart) przez długi czas, tak więc weszli w tą kulturę i tak uważam... Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Tak więc święta obchodzę naprawdę skromnie i czasami nawet nie świętuję Świąt Bożego Narodzenia. Uznaję je ale tego samego dnia jest po prostu zwykły dzień.
  • Dziennikarz: Jest dużo faktów, które wskazują na to, że jesteś chrześcijaninem min. poruszane w twojej muzyce tematy religijne. Czy czujesz się zaszufladkowany jako chrześcijański muzyk?
    Sufjan Stevens: Więc myślę, że te warunki szufladkują ludzi i jest to trochę nieodpowiedzialne; stosowanie terminów religijnych dla poszczególnych rodzajów muzyki, jest swego rodzaju poinformowaniem bardziej z grubsza przez wszystkie rzeczy, przez bardziej większe rzeczy na świecie. Myślę, że jest to z pewnością moje przekonanie, i to dużo mówi o mnie, ale jestem podejrzliwy do terminu... chrześcijanin? Jako przymiotnik – jako modyfikator. Myślę, że to trochę niezgrabne. Robimy tak by w ten sposób coś zaklasyfikować i pod pewnym względem coś oddzielić, taki mamy sposób na zrozumienie bardziej obiektywne. Ale zastanawiam się czy to trochę nieodpowiedzialne, gdyż jestem czymś więcej niż tylko jedną z tych szufladek. Można również powiedzieć, że jestem regionalnym pisarzem, że mam obsesję na punkcie geografii i korzystam z różnych aluzji Biblijnych. Odnoszę się również do amerykańskich pisarzy, angielskich romantyków, poetów, speechwriterów, więc jest tak wiele innych warunków i modyfikatorów, które można użyć, ze wydaje mi się czasem niebezpiecznie używać takich etykiet.
  • Jestem przekonany, że gdybym nie miał środków komunikacji mojej wyobraźni w pracy, prawdopodobnie oddalałbym się w szaleństwie. Jest pewnego rodzaju grunt, który tworzy muzykę. Jest to forma pracy dla mnie z powodu moich zaburzeń, emocjonalnych i umysłowych. Czasami myślę, że wszyscy jesteśmy w pewnym sensie umysłowo niepełnosprawni, ale są struktury w życiu, które prowadzą nas w linii, ale czasami jesteśmy też zbyt sformalizowani i uwarunkowani. Wystarczy spojrzeć na dzieci bawiące się same w swoim pokoju i ogrom z dźwięków i znaków. Tworzą wszystkie te rzeczy z własnej wyobraźni i wszyscy ją mamy, to wciąż jest w nas.
  • Jestem wiecznie młody. Jak dobry Amerykanin, poszedłem do koledżu sztuk wyzwolonych. Byłem kompletny. I rozwinąłem umiejętność krytycznego myślenia i liberalnego światopoglądu. Grałem na oboju w orkiestrze i w śródścienny tenis. Dołączyłem do klubów literackich, pisałem dla studenckiej gazety, uczestniczyłem w marszu praw kobiet na Kapitolu. Paliłem papierosy i pokonałem mój lęk wysokości. Kąpałem się na golasa w jeziorze Michigan i pocałowałem dziewczynę na dachu fabryki. Jak każdy, żyłem wielkim amerykańskim snem […] W Detroit zostałem kilka razy pobity przez uliczne gangi, mój rower został skradziony, miałem szwy na wardze i ssałem kciuk aż do jedenastego roku i miałem wystające zęby. Sprawy nie wyglądały dobrze. Przeprowadziliśmy się na północ do Alanson do mieszkania z najmniejszych mostów obrotowych w Michigan. Pływaliśmy przy mieliźnie rzeki Crooked i od drzwi do drzwi sprzedawaliśmy czekoladki Morleya. Miałem ubraną białą szatę w kościele metodystów i zapalałem świece przed każdym nabożeństwem. Później, gdy uderzył okres dojrzewania, kładłem żel na włosach i nosiłem mój kołnierz w górę i mocno podwijałem nogawki u spodni. W koledżu, miałem ubrane sandały, bandanę i koszulki farbowane techniką tie-dye. Czytałem Bukowskiego, Williama Blake’a i Allana Ginsberga. Nic dziwnego, że byłem taki zmieszany!
  • Mam w zwyczaju odróżniać chrześcijaństwo od świata chrześcijańskiego. Świat chrześcijański jest instytucją, która jest ustalona przez politykę kościoła. Chrześcijaństwo jest sercem i rdzeniem wiary i jest naprawdę o służbie i miłości i hojności i pewnego rodzaju dawaniem twojej woli dla innych ludzi. Chrześcijańska prawica jest naprawdę polityczną organizacją i myślę, że powinniśmy przestać łączyć ją z kościołem, bo ona redukuje całą filozoficzną i religijną świadomość, do zbioru zasad, i dla mnie to znaczy legalizacja i legalność tego, albo jakkolwiek to nazwiesz, to dla mnie te idee są całkowicie obce fundamentom chrześcijaństwa.
  • Moje nastoletnie lata spędziłem działając jak 38-letnia osoba. Będąc w rodzinie wielodzietnej i rozpoznając ekonomiczny ucisk z tego powodu, czułem, że jestem odpowiedzialny za własny los. Zrozumiałem bardzo wcześnie, że jedna rzecz która umożliwi odnieść sukces jako osoba to wykształcenie, tak więc miałem obsesję za szkołą, studiowaniem, zajęciami pozaszkolnymi, mój umysł był zajęty, ponieważ warunki ekonomiczne w naszym domu nie były tak dobre.
  • Moje religijne wychowanie było mieszanką nietradycyjnych wierzeń Środkowego Zachodu (Midwest – północno-centralna część USA dop. red.) zachęcanych przez moich hipisowskich rodziców. Amway (amerykańska korporacja dop. red.), szkolenia samorealizacji, method camp, katolicka szkoła, joga – skakaliśmy tak między tymi kwestiami – od rzeczy do rzeczy. Wylądowałem na protestantyzmie, bo uziemione jest tak prosto i stabilnie.
  • Moralność, zasady i prawa są wtedy kiedy wiara jest zredukowana do standardów i te standardy zasadniczo tylko zaciągają w naszym imieniu zobowiązania i kierując się tymi prawami stajemy się szkodliwi, rasistowscy, egoistyczni… Kiedy rozwinięty kraj wykorzystuje chrześcijaństwo w swojej polityce, rządzie, w utrzymaniu korporacyjnego bogactwa, to jest to skażone świadczenie wiary.
  • Muzyka ma zasadnicze znaczenie dla mojego życia. Ona stała się niezbędna dla mojego zdrowia. Myślę, że… jeśli nie mógłbym już pisać muzyki… Chciałbym umrzeć. Tak się czuję. Nie mógłbym wyjaśnić tego lepiej.
  • Myślę, że mamy wszelkiego rodzaju osobowość wieloraką. Każda osobowość ma tendencję do funkcjonowania w poszczególnym środowisku. Jesteśmy uzdolnieni i posiadamy ogromną emocjonalną głębię i rozmaitość osobowości. Jestem w jakiś sposób zmartwiony, że społeczeństwo próbuje nas uwarunkować i ukształtować wpędzając w pułapkę bycia posłusznymi i wydajnymi członkami społeczeństwa. Muzyka nie przestrzega tych norm i standardów.
  • Nasze relacje są zazwyczaj jak dwie siły, które nie chcą kompromisu. Prawdziwa miłość to kompletne oddanie się drugiej osobie. Uważam że to nie może się stać, przynajmniej nie na planecie Ziemia.
  • Nie istnieje coś takiego jak niewłaściwe rozumienie mojej muzyki. Ktoś może odczytywać moją piosenkę diametralnie inaczej od mojej intencji np. jako bycie agresywnym, albo myśli o homoerotyzmie lub świętości. Ale sądzę, że intencja nie ma wielkiej siły przebicia w twórczym świecie. Intencja kończy swoją pracę kiedy kawałek jest stworzony. Wierzę w bardzo demokratyczną krytykę odbioru sztuki, że każdy ma unikalne doświadczenia i choć nie zawsze mogą być cenne, wiarygodne lub dokładne, wszystkie są realne.
  • Dziennikarz: Niech zgadnę. Nie obchodzisz sylwestra?
    Sufjan Stevens: Nie mogę go znieść. W sylwestrze jest coś co wydaje mi się naprawdę sztucznego. Nie lubię fałszywego udawania i przyjęcia. W tych środowiskach jestem trochę jak mruk.
  • Pamiętam, kiedy byłem dzieckiem i wykazywałem zainteresowanie sztuką i muzyką, a mój ojciec posadził mnie: „Cała sztuka pochodzi z ciemnej strony.” – powiedział. „Ciemna strona nie jest zła ani szkodliwa, ale to gdzie się znajduje i jeśli wybierzesz twórcze życie, to wybierzesz pobyt w ciemnościach”. Nie wiem gdzie on to się dowiedział. Być może był upojony czy coś, ale doprawdy to pozostanie we mnie.
  • Patriotyczny... Nie sądzę, że jestem patriotą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Myślę, że patriotyzm jest problematycznym terminem, ponieważ sugeruje nacjonalistyczną dumę i lojalność wobec państwu, rządowi albo instytucji. Lubimy używać mowy ojczystej patriotyzmu w USA, albo takich wyrażeń jak wolność, demokracja, kapitalizm itp. Uważam, że nie czuję się zobowiązany do tych idei i myślę, że to niebezpieczne być lojalnym wobec państwa. Jako dziecko, pamiętam, że lojalność była wymagana do ślubowania wierności fladze Stanów Zjednoczonych Ameryki. Myślę, że to swego rodzaju problem, ponieważ Stany Zjednoczone są krajem imigracji... wielu ludzi przyjeżdża tutaj, a ich lojalność wykracza daleko poza obecny rząd, gdyż sięgają wielu innych pokoleń krajów, kultur, historii i ludzie codziennie trzymają to w sobie i wydaje mi się, że jest to absurdalne, żeby pytać obywateli o ślubowanie wierności rządowi. Uważam, że mój muzyczny projekt, nie powinien w istocie być mylony z patriotyzmem i nacjonalizmem.
  • Patriotyzm i nacjonalizm są zbyt obciążone. Żeby coś zmienić, musielibyśmy wymyślić nowy termin. Jestem tak pochłonięty tożsamością, jak większość istot ludzkich, zwłaszcza amerykańskich z powodu braku konkretnej historii. Moja obsesja, na punkcie tożsamości, prowadzi dyskursywne zapytanie w sprawie Amerykanizmu i patriotyzmu, ale nie sądzę, że zawsze jestem nieodzownie związany wiernością wobec tego kraju w ogóle. Mogę albo tak, albo nie. Ale w tym samym czasie, to jest tylko rzeczywistość. To, kim jestem i to, gdzie żyję.
  • Piękno jest podejrzanie łatwe. Oblicze pięknej kobiety lub przystojnego mężczyzny jest tak doskonałe i sformalizowane, że natychmiast pobudza widza. Jestem bardzo podejrzliwy do tego. I coraz bardziej myślę, że interesuje mnie coś przeciwnego – staram się znaleźć sens i wartość w brzydocie.
  • Pisanie fikcji jest sprzeczne z pisaniem muzyki. Muzyka jest o wiele bardziej społeczna. To się czuje jako bardziej naturalne, bardziej rozmowne. Fikcja jest izolowaniem się, podczas gdy muzyka wywołuje hałas, interakcje społeczną z instrumentami, gdzie muzyka jest odpowiedzią na ciebie. Myślę, że moje piosenki są moimi przyjaciółmi, lubię spędzać czas z nimi.
  • Piszę fikcję. To jest moja pierwsza miłość. Aktualnie pracuję nad zbiorem opowiadań. Również rysuję. Nie jestem bardzo utalentowany, ale lubię szkicować. Chodziłem tutaj w Nowym Jorku na kursy rysunku w Art Students League, ale to było zbyt wiele. Jestem bardzo zaborczy dla mojego czasu. Robię dużo „domowego rzemiosła”. Szyję, robię na drutach, szydełkuję, gotuję. Robię swoje własne czapki, szaliki, a czasami szyję te zabawne koszulki z zamkami błyskawicznymi. Poszedłem do szkoły Waldorf, dlatego tego typu rzeczy mają duże znaczenie dla mnie. Ponadto, fotografia. Wiem, że ta lista rzeczy brzmi jak bzdura. Ale ja naprawdę kocham to. Miałem ciemny pokój w koledżu. Każdy weekend spędzałem tam samotnie w ciemności. To było wspaniałe. Ważne jest, aby mieć hobby. Palenie tytoniu jest doniosłym hobby, ale nie jest to bardzo konstruktywne.
  • Przypuszczam, że wierzę w abstrakcyjne życie wieczne po śmierci, choćby nawet do końca świata. Kiedy się rodzimy w naszych ciałach rozwija się bakteria która się tam rozkłada. Tak czy inaczej rozkład ten przeistacza się w twoim ciele w kolejną kreaturę co staje się paliwem po coś jeszcze. I to jest to tajemnicze następstwo energii która nastąpiła. (śmiech) To brzmi bardzo dziwnie i obrzydliwie, ale definitywnie myślę, że posiada to duchowe znaczenie.
  • Szczerze mówiąc, ciężko jest mówić o mojej muzyce jako sztuce, bo nie wierzę w to. Muzyka jest czymś bardziej prymitywnym: przyspieszenie dźwięku, oscylujące fale i echa (sinus, cosinus itp.). Jesteśmy tylko uczestnikami w prawach fizyki, stosujemy takie określenia jak ballada rockowa, kantata, masa katolicka. Moim jedynym celem jest rozwijać się – instrumentalnie, tematycznie, teoretycznie – do czasu aż spotkam coś ekscytującego (coś nieziemskiego), możliwy najradośniejszy dźwięk.
  • Te wybory [prezydenckie w USA w 2004 roku] były o wielkich sprawach, które nie mają żadnego wpływu na nasze codzienne życie, ale my jesteśmy maleńkimi sprawami. Powinniśmy troszczyć się o opiekę dla siebie; Telewizja nas rujnuje; czasami wpadam w depresję i czuję jak w ten sposób upada cywilizacja. Politycy nie są zainteresowani tym, co ludzie chcą: oni są zainteresowani własną karierą zawodową.
  • Tradycyjnie, Boże Narodzenie nie było ważnym świętem. Myślę, że większe święta to Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego i Wielki Post. Myślę, że są bardziej dojrzałe z religijnego znaczenia, podczas gdy Boże Narodzenie po prostu jest – to znaczy jest to bardzo znaczące wydarzenie; wcielenie Boga – ale to był dopiero początek historii i prawdziwe opowieści Jezusa są o dwóch ostatnich latach jego życia, więc Boże Narodzenie zawsze wydawało mi się naprawdę przesadzone z religijnego punktu widzenia.
  • Tu w Nowym Jorku natura jest kontrolowana i rzeczy są scementowane i budowane, więc dla mnie świat naturalny stał się miejscem naszej wyobraźni. To gdzie możemy swobodnie wędrować i napotykać skąd naprawdę pochodzimy. Cywilizacja jest konstrukcją, chociaż byłem właśnie w Nowej Zelandii i krajobraz jest tam niemal nadprzyrodzony.
  • Uważam, że literatura jest odbiciem doświadczeń, ale przeżyte doświadczenie jest o wiele bardziej wartościowe zwłaszcza gdy jest przefiltrowane przez moją wyobraźnię.
  • Uważam, że muzyka jest mistyczna, jest w niej coś niewidocznego i coś fizycznego. Nie jest widzialna dla oka, ale odczuwana przez ciało i ducha. To jakaś oznaka jej wartości duchowej. To ekstatyczna forma. Muzyka jest duchowa i religijna, ale również dosadnie mistyczna i tajemnicza i sądzę, że to czyni ją nieskończenie przystępną i interesującą. Nawet w bardzo fizycznym, materialnym świecie, wciąż czujemy te duchowe impulsy z muzyki, sztuki i poezji. To jest wrodzone w psychice ludzkiej. Jesteśmy uspołeczniani i wykształceni, z biegiem czasu ta filozofia logiki ukształtowała sposób w jaki widzimy świat i jest to integralne i fizyczne. Doświadczamy tego i uczymy się. Uważam, że możesz człowieka uspołeczniać, ale on zawsze będzie duchowy, tak długo jak będzie skończony, tak długo jak istnieje jego data ważności. Człowiek jest całkowicie duchowy.
  • Wierzę, że muzyka jest językiem duszy. Moje własne codzienne ja jest przyziemne i nużące, ale kiedy robię muzykę, ona pozwala mi komunikować się w pewnym rodzaju transcendencji, którym inaczej nie potrafię komunikować.
  • Wierzę, że sztuka nie jest częścią rzeczywistości. Należy do wymiaru duchowego. Muzyka jest językiem transcendentnym, który pozwala na komunikacje głębszej radości. Muzyka jest potężną siłą.
  • Wolałbym aby moje płyty sprzedawały się coraz mniej i rzadziej... i wiem, że brzmi to jak absurd i fałszywa skromność, ale nie kieruje się pragnieniem by zostać doceniony na większą skalę. Jestem swego rodzaju uprzywilejowany i wygodny gdy posiadam swobodę w tworzeniu muzyki, a wydając płyty wystarczająca grupa ludzi je wspiera i kupuje pozwalając mi na kontynuowanie tras koncertowych. To jest wielka rzecz dla mnie, mieć taką wolność i to naprawdę wszystko czego potrzebuję. Nie potrzebuję pieniędzy. Nie potrzebuję sławy i bogactwa. Nie potrzebuję uznania. Jestem naprawdę zadowolony z tego gdzie jestem teraz.
  • Wychodzimy z łona trzęsąc się ze straszliwą świadomością, że życie jest pewnym stałym dostosowywaniem się do bólu i cierpienia. Zaczynamy rozwijać narzędzie myśli i działania. Jesteśmy wykorzystani do pracy i robimy rzeczy. Staramy się być przydatni. To jest sposób społeczeństwa, aby skłonić mechanizm do pracy. To straszne. Wyjdźmy z tego mitu teraz i zacznijmy klaskać na rękach. Rzućmy piłką do koszykówki wokół placu zabaw. Odwiedźmy starszych ludzi w hospicjum. Zacznijmy robić rzeczy dla innych ludzi. To coś więcej dla życia.
  • Zastanawiam się jak ludzie przeciwdziałają instytucji chrześcijańskiej, którą nazywam światem chrześcijańskim, ale samo chrześcijaństwo, oraz to co Chrystus uosabiał jest tak obce jak widzimy je w instytucji, polityce, obecnej administracji USA. Kościół jako instytucja jest dość denerwujący, ponieważ instytucja daje moc, jest w posiadaniu władzy i opanowana przez żądzę i kontrolowanie rzeczy i kontrolowanie społeczeństwa, nie łączy z tym zasad chrześcijaństwa. To jest jak olej i woda. Tak więc myślę, że to co mamy teraz jest jak… co dostrzegamy jako chrześcijaństwo w kulturze amerykańskiej, szczególnie obecnie jest nieślubną wersją tego i czujemy się bardzo odlegle i paskudnie dla mnie i uważam siebie za bardzo ortodoksyjnego wierzącego Chrześcijanina, ale posiadającego bardzo głęboką emocjonalną, polityczną i duchową pewność przeciwko temu.