Psychoanaliza

teoria psychopatologii

Psychoanaliza – metoda poznania i leczenia człowieka, teoria psychoapatologii i teoria pozwalającą wyjaśnić różne zjawiska społeczne i kulturowe.

  • Dzisiaj nie sposób oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z garstką ruin gmachu psychoanalizy, który okazał się zbudowany bez fundamentów, z nietrwałej zaprawy, byle jak, choć z wielką dbałością o zewnętrzny blichtr. Budowla nie przetrwała nawet stu lat. Nikt, kto podchodzi poważnie do nauki, nie traktuje już serio psychoanalizy, a jednak na ironię zakrawa fakt, że ów twór myślowy, stworzony przez pseudonaukowców, oparty na fałszerstwach i przekłamaniach, funkcjonuje nadal w powszechnej świadomości, jako jeden z podstawowych kanonów uprawiania psychologii.
    • Autor: Tomasz Witkowski, Zakazana psychologia. Tom I, Biblioteka Moderatora, Taszów 2009, s. 139.
  • Jeden z wymiarów urzeczywistniania sprecyzowanych interesów żydowskich za pomocą psychoanalizy polega na wywodzeniu z niej teorii antysemityzmu, które mają sztafaż naukowy, a jednocześnie umniejszają znaczenie konfliktu interesów między Żydami i gojami.
    • Autor: Kevin MacDonald, Kultura krytyki, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2012, s. 308.
  • No cóż..., różnica między terapią niefreudowską i brakiem terapii jest prawdopodobnie nieistotna statystycznie. Można powiedzieć, i to bez ironii, że terapeuci niespecjalnie szkodzą swoim pacjentom, a w niektórych przypadkach może i nawet pomagają. W przypadku traktowania ludzi psychoanalizą nie sposób powstrzymać się od wniosku, że psychoanalitycy przeszkadzają w naturalnych procesach przywracających stan równowagi psychicznej!
    • Autor: Tomasz Witkowski, Zakazana psychologia. Tom I, Biblioteka Moderatora, Taszów 2009, s. 134.
  • Psychoanaliza dostarcza prawdy sposobem infantylnym, to jest gimnazjalnym: dowiadujemy się z niej, brutalnie i pospiesznie, rzeczy, które nas szokują i przez to zniewalają do posłuchu. Nieraz bywa, i właśnie jest tak w tym przypadku, że uproszczenie, dotykające nawet prawdy, lecz tandetne, jest warte tyle samo, ile fałsz. Raz jeszcze pokazano nam demona i anioła, bestię i boga, splecionych w manichejskim uścisku, i raz jeszcze człowiek został ubezwinniony przez samego siebie, jako teren walki sił, co w niego wlazły, co go wypchały sobą i panoszą się w jego skórze. Toteż psychoanaliza jest przede wszystkim „gimnazjalizmem”. Skandale mają nam człowieka wyłożyć, a cały dramat egzystencji rozgrywa się pomiędzy świnią i sublimatem, w jaki może ją obrócić wysiłek kultury.
    • Autor: Stanisław Lem, Głos Pana, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016, s. 10.
  • Psychoanaliza nie jest antybiotykiem dla duszy – nie zabija infekcji rozpaczy, czyniącej z ludzi kaleki.
  • Psychoanaliza straciła na znaczeniu nie tylko w sferach burżuazji, ale w nauce, podobnie jak inne uniwersalne pseudonaukowe dogmaty. Kompleksy seksualne przestały być tabu. Już wiele lat temu śmiało poruszyła te zagadnienia „Lolita” Nabokova, którego przyjaciele nazywają Nawznakow. Zahamowania i wstydliwość seksualna ustąpiły miejsca obowiązującej w prozie, teatrze i filmie najbrutalniejszej świniologii i ekshibicjonizmom. Nagość nigdy nie była nieprzyzwoita. Ale nie tylko dla ludzi starszego pokolenia krępujące jest oglądanie stosunków erotycznych na ekranie filmowym, bo gdy kończy się szok, zaczyna nuda. Ostatecznie ilość kombinacji erotycznych i pozycji, i stanowisk jest dość ograniczona w porównaniu z możliwościami intelektualnymi.
  • Psychoanaliza to narzędzie, które ma umożliwić ego postępujące zdobywanie id.
    • Autor: Zygmunt Freud, Das Ich und das Es (1923), w: Gesammelte Werke, t. 13, Frankfurt 1969.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Z wujaszka Freuda czerpały całymi garściami pokolenia filozofów. Podczas gdy psychologia poddawała jego myśl coraz bardziej krytycznej ocenie, w humanistyce psychoanaliza hyca jak młody zajączek na polu kapusty, i to w swojej najbardziej pierwotnej, nieprzepracowanej formie. Psychoanaliza całych grup społecznych ma pewną pułapkę: często sami diagnozujący do tych grup należą. Wysokość katedry nie ma tu nic do rzeczy. Nie widzimy rzeczy, jakimi są, widzimy je takimi, jakimi my sami jesteśmy – to stare przysłowie sprawdza się doskonale również w tym przypadku. Diagnoza, jaką wystawiamy, jest bardziej diagnozą nas samych. Często nieświadomą, zgoda.