Harry Potter i Czara Ognia (książka)

czwarta książka z cyklu Harry Potter

Harry Potter i Czara Ognia (ang. Harry Potter and the Goblet of Fire) – powieść J. K. Rowling, czwarta część cyklu o Harrym Potterze; tłum. Andrzej Polkowski.

Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.

Dom Riddle'ów edytuj

  • Policjanci jeszcze nigdy nie czytali tak dziwnego orzeczenia. Po zbadaniu ciał zespół lekarzy orzekł, że żadna z ofiar nie została otruta, pchnięta nożem, zastrzelona, zadławiona, uduszona, nie stwierdzono też (przynajmniej w świetle dokonanych przez nich oględzin) żadnych innych uszkodzeń ciał. Wręcz przeciwnie, lekarze z ogromnym zdumieniem stwierdzili, że Riddle'owie sprawiali wrażenie całkowicie zdrowych – oczywiście pomijając fakt, że byli martwi. Odnotowali tylko (jakby chcąc za wszelką cenę znaleźć jakąś anomalię), że twarze ofiar zastygły w wyrazie przerażenia. Oczywiście takie stwierdzenie niewiele dało policji, bo czy kto kiedykolwiek słyszał, żeby trzy osoby umarły ze strachu?
  • – (…) Bo niby dlaczego nie odwrócisz się i nie spojrzysz mi w oczy jak człowiek?
    – Bo ja nie jestem człowiekiem, mugolu (…). Jestem kimś o wiele, wiele większym.
    • Opis: rozmowa Franka Bryce'a z Voldemortem.

Blizna edytuj

  • Rozejrzał się z rozpaczą po pokoju i jego wzrok spoczął na kartkach urodzinowych, które przysłała mu pod koniec lipca dwójka jego najlepszych przyjaciół. Co by powiedzieli, gdyby im napisał, że znowu rozbolała go blizna?
    Natychmiast usłyszał w głowie głos Hermiony Granger, piskliwy i pełen przerażenia:
    Boli cię blizna? Harry, to bardzo poważna sprawa… Napisz do profesora Dumbledorea! A ja zaraz sprawdzę w Najczęstszych magicznych dolegliwościach i schorzeniach… Może tam jest coś o bliznach spowodowanych zaklęciami…
    (…)
    Spróbował więc wyobrazić sobie reakcję swojego najlepszego przyjaciela, Rona Weasleya i natychmiast ujrzał długą, piegowatą, przerażoną twarz Rona.
    Boli cię blizna? Ale… ale chyba Sam-Wiesz-Kogo nie ma gdzieś w pobliżu, co? To znaczy… wiedziałbyś o tym, prawda? Chyba nie próbuje zrobić tego jeszcze raz? No, nie wiem, Harry… ale może takie blizny po zaklęciach zawsze trochę bolą… Zapytam tatę…

Zaproszenie edytuj

  • Bez względu na to, co powiedzą twoi mugole, i tak po ciebie przyjedziemy, przecież musisz być na finale mistrzostw świata, ale mama i tata uznali, że lepiej najpierw udać, że prosimy ich o pozwolenie. Jeśli się zgodzą, wyślij zaraz Świnkę z odpowiedzią, a my przyjedziemy po ciebie w niedzielę o piątej. Jeśli się nie zgodzą, wyślij zaraz Świnkę, a my i tak przyjedziemy po ciebie w niedzielę o piątej.
    • Opis: list Rona do Harry'ego.

Magiczne Dowcipy Weasleyów edytuj

  • – To nie jest zabawne! – krzyknął pan Weasley. – Takie zachowanie bardzo psuje stosunki między czarodziejami i mugolami! Poświęciłem pół życia kampanii przeciwko złemu traktowaniu mugoli, a moi rodzeni synowie…
    – Wcale nie daliśmy mu tego cukierka dlatego, że jest mugolem! – oburzył się Fred.
    – Daliśmy mu go, bo jest parszywym gnojkiem znęcającym się nad słabszymi – wtrącił George.
    • Opis: Fred i George dali Dudleyowi gigantojęzyczne toffi.
  • – A więc Percy jest zadowolony z pracy? – powiedział Harry (…).
    – Zadowolony? – powtórzył Ron posępnie. – Gdyby go tata nie zmuszał, w ogóle by nie wracał do domu. Ma kompletnego świra na punkcie tego całego departamentu. A zwłaszcza na punkcie swojego szefa. „Według pana Croucha… Jak powiedziałem panu Crouchowi… Pan Crouch jest zdania… Pan Crouch mówił mi…” Lada dzień ogłoszą swoje zaręczyny.
  • – Wiesz, o czym mówię, ojcze – dodał lekko podniesionym głosem – O tym ściśle tajnym.
    Ron spojrzał w niebo i mruknął do Harry'ego i Hermiony:
    – Od samego początku wyłazi ze skóry, żebyśmy go zapytali, co to za supertajna impreza. Założę się, że to jakaś wystawa kociołków z grubymi denkami.
  • – Tak, ktoś mógłby ci znowu podrzucić smocze łajno, no nie, Percy? – zakpił Fred.
    – To była próbka nawozu z Norwegii! – oburzył się Percy, oblewając się rumieńcem. – To nie był żaden dowcip!
    – Był – szepnął Fred do Harry'ego, kiedy wstawali od stołu. – My mu to posłaliśmy.

Bagman i Crouch edytuj

  • Nie pan pierwszy ma kłopoty z banknotami – odrzekł pan Roberts, przyglądając mu się uważnie. – Dziesięć minut temu miałem tu takich dwóch, co mi próbowali zapłacić złotymi monetami wielkości kołpaków samochodowych.
    • Opis: mugol, będący właścicielem pola namiotowego, do Artura Weasleya.
  • Tak nam trudno oprzeć się pokusie zrobienia wrażenia na innych, kiedy jesteśmy razem.
    • Postać: Artur Weasley
  • Harry, Ron i Hermiona stanęli na końcu, tuż za dwoma czarodziejami kłócącymi się o coś zażarcie. Jednym był staruszek w długiej nocnej koszuli w kwiatki. Drugi był najwyraźniej pracownikiem Ministerstwa Magii, w ręku trzymał parę spodni w prążki i wyglądał, jakby miał się rozpłakać ze złości.
    – Załóż je, Archie, nie bądź głupi, przecież nie możesz paradować w czymś takim, mugole przy bramie już zaczynają coś podejrzewać…
    – Kupiłem to w sklepie mugoli – upierał się staruszek. – Mugole to noszą.
    – Mugolskie kobiety, Archie, nie mężczyźni! Mężczyźni noszą to! – odpowiedział czarodziej z ministerstwa, wymachując spodniami w prążki.
    – Ani myślę chodzić w czymś takim – odrzekł oburzony staruszek. – Lubię, jak mi przewiewa intymne zakątki, to bardzo zdrowe…
  • – (…) Barty na pewno coś by z tego skapował. Zna około stu pięćdziesięciu języków.
    – Pan Crouch? – zapytał Percy, którego twarz, do tej chwili stężała w wyrazie potępienia, nagle ożyła. – Zna ich dwieście! Trytoński, goblidegucki, trollański…
    – Każdy zna trollański – przerwał mu lekceważąco Fred. – Wystarczy tylko wskazywać palcem i chrząkać.

Mroczny Znak edytuj

  • Ron, Sam-Wiesz-Kto i jego zwolennicy wyczarowywali Mroczny Znak, kiedy kogoś zabili (…). Jesteś za młody, żeby mieć pojęcie, jakie przerażenie on budził. Wyobraź sobie, że wracasz do domu i widzisz, że wisi nad nim Mroczny Znak. Już wiesz, co w domu zastaniesz… (…). Tego się wszyscy najbardziej bali… najbardziej…
    • Postać: Artur Bradley

Finał mistrzostw świata w quidditchu edytuj

  • Nic już się nie liczyło, nic nie było ważne – tylko ten taniec, bo gdyby ustał, mogłoby się stać coś strasznego…
    • Opis: podczas tańca wil.

W pociągu do Hogwartu edytuj

  • – Szalonooki Moody? – zapytał George, smarując grzankę dżemem. – Czy to nie ten świr, który…
    – Twój ojciec bardzo go ceni – przerwała mu surowo pani Weasley.
    – Zgadza się, tata zbiera baterie, prawda? – mruknął Fred, kiedy pani Weasley wyszła z kuchni. – Pokrewne dusze, co?
    – Moody był kiedyś wielkim czarodziejem – rzekł Fred.
    – To stary przyjaciel Dumbledore'a – zauważył Charlie.
    – Ale Dumbledore'a nie nazwałbyś chyba normalnym, co? – powiedział Fred. – To znaczy… wiem, że jest genialny i w ogóle…
  • Ojciec mówi, że w Durmstrangu mają o wiele zdrowszy stosunek do czarnej magii niż w Hogwarcie. Tam się jej naucza, a nie tylko pokazuje, jak się przed nią bronić…
    • Postać: Draco Malfoy
  • – Przecież Hogwart też jest ukryty – powiedziała Hermiona tonem, w którym brzmiało zaskoczenie. – Wszyscy o tym wiedzą… a w każdym razie wszyscy, którzy przeczytali Historie Hogwartu.
    – A więc tylko ty – rzekł Ron.

Turniej Trójmagiczny edytuj

  • Tysiąc lub więcej lat temu,
    Tuż po tym, jak uszył mnie krawiec,
    Żyło raz czworo czarodziejów,
    Niezrównanych w magii i sławie.
    Śmiały Gryfindor z wrzosowisk,
    Piękna Ravenclaw z górskich hal,
    Przebiegły Slytherin z trzęsawisk.
    Słodka Hufflepuffz dolin dna.
    Jedno wielkie dzielili marzenie,
    Jedną nadzieje, śmiały plan:
    Wychować nowe pokolenie,
    Czarodziejów potężnych klan.
    Takie są początki Hogwartu,
    Tak powstał każdy dom,
    Bo każdy z magów upartych
    Zapragnął mieć własny tron.
    Każdy inną wartość ceni,
    Każdy inną z cnót obrał za swą,
    Każdy inną zdolność chętnie krzewi,
    I chce jej zbudować trwały dom.
    Gryffindor prawość wystawia,
    Odwagę ceni i uczciwość,
    Ravenclaw do sprytu namawia,
    Za pierwszą z cnót uznaje bystrość.
    Hufflepuffma w pogardzie leni
    I nagradza tylko pracowitych.
    A przebiegły jak wąż Slytherin
    Wspiera żądnych władzy i ambitnych.
    Póki żyją, mogą łatwo wybierać
    Faworytów, nadzieje, talenty,
    Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać,
    Jak przełamać śmierci krąg zaklęty?
    Jak każdą z cnót nadal krzewić?
    Jak każdej zachować tron?
    Jak nowych uczniów podzielić,
    By każdy odnalazł wiosny dom?
    To Gryffindor wpada na sposób:
    Zdejmuje swą tiarę – czyli mnie,
    A każda z tych czterech osób
    Cząstkę marzeń swych we mnie tchnie.
    Więc teraz ja was wybieram,
    Ja serca i mózgi przesiewam,
    Każdemu dom przydzielam
    I talentów rozwój zapewniam.
    Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi,
    Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
    Ja domu wyznaczę wam progi,
    A nigdy z wyborem nie zwlekam.
    Nie mylę się też i nie waham,
    Bo nikt nigdy mnie nie oszukał,
    Gdzie kto ma przydział, powiem,
    Niech każde z was mnie wysłucha.
    • Postać: Tiara Przydziału
  • – Pan chyba ŻARTUJE! – krzyknął Fred Weasley. (…)
    – Ja wcale nie żartuję, panie Weasley – powiedział – choć teraz, jak już pan o tym wspomniał, przypomniał mi się znakomity dowcip, który usłyszałem tego lata, o trollu, wiedźmie i krasnoludku, którzy wchodzą do baru i…
    Profesor McGonagall odchrząknęła głośno.
    – Ee… ale może nie czas, żeby… – zmieszał się Dumbledore.

Szalonooki Moody edytuj

  • – Mówiłam, że w momencie twoich narodzin Saturn był na pewno w pozycji górującej… twoje czarne włosy… twoja drobna budowa… tragiczna strata, której doznałeś tak wcześnie… Urodziłeś się w środku zimy, prawda?
    – Nie – odrzekł Harry. – Urodziłem się w lipcu.
    • Opis: rozmowa Harry'ego z profesor Trelawney.
  • – Wyszły mi dwa Neptuny – powiedział po chwili Harry, marszcząc czoło i patrząc na swój arkusz pergaminu. – To chyba niemożliwe, co?
    – Aaaaach… – odpowiedział Ron, naśladując tajemniczy szept profesor Trelawney. – Kiedy dwa Neptuny pojawiają się na niebie, to pewny znak, że narodził się karzełek w okularach…
    • Opis: podczas lekcji wróżbiarstwa.
  • – Och, pani profesor, niech pani spojrzy! Tu mi wyszła jakaś planeta bez aspektów! Oooch, co to za planeta, pani profesor?
    – To Uran, moja droga – powiedziała profesor Trelawney, zaglądając do jej horoskopu. – Uran, ważne ciało niebieskie.
    – Czy ja też mogę sobie obejrzeć ciało Lavender? – zapytał Ron.
    • Opis: podczas lekcji wróżbiarstwa.
  • – Ach tak, przecież ty, Potter, mieszkałeś u nich w lecie, prawda? – zadrwił Malfoy. – To może mi powiesz, czy jego matka naprawdę jest taka gruba, czy tylko tak wyszła na tym zdjęciu?
    Harry i Hermiona złapali Rona za szatę na plecach, żeby go powstrzymać od rzucenia się na Malfoya.
    – Znasz swoją matkę, Malfoy, prawda? – powiedział Harry. – Ma minę, jakby jej ktoś podsunął łajno pod nos… Czy ona zawsze ma taki wyraz twarzy, czy może tylko wtedy, kiedy jesteś w pobliżu?
  • Nie lubię takich, którzy atakują, kiedy przeciwnik jest do nich odwrócony plecami (…). Tak robią tylko śmierdzące tchórze i szumowiny…
    • Postać: Alastor Moody
  • – Nie odzywajcie się do mnie – powiedział cicho Ron do Harry'ego i Hermiony, kiedy kilka minut później usiedli przy stole Gryffindoru. Wokoło aż szumiało od podnieconych rozmów na temat tego, co się wydarzyło.
    – Dlaczego? – zapytała zaskoczona Hermiona.
    – Bo chcę utrwalić to sobie w pamięci na zawsze – odpowiedział Ron. Oczy miał zamknięte, a na twarzy wyraz uniesienia. – Draco Malfoy, zdumiewająco skoczna tchórzofretka…
    • Opis: Moody za karę zamienił Draco we fretkę

Zaklęcia Niewybaczalne edytuj

  • – Nie mam zielonego pojęcia, co to wszystko oznacza – rzekł, patrząc na długie kolumny obliczeń.
    – Wiesz co? – powiedział Ron, którego włosy sterczały we wszystkie strony, bo przez cały czas w rozpaczy wichrzył je sobie palcami. – Chyba trzeba wrócić do starych, wypróbowanych metod przepowiadania przyszłości.
    – Co… zmyślić?
    – No jasne – odpowiedział Ron, zgarniając stosy notatek ze stołu i zanurzając pióro w kałamarzu.
    – W następny poniedziałek – mówił, pisząc – prawdopodobnie nabawię się kaszlu, na co wskazuje niesprzyjająca koniunkcja Marsa i Jowisza. – Zerknął na Harry'ego. – Przecież ją znasz… trzeba tylko powypisywać mnóstwo złych przepowiedni, a ona to kupi.
    • Opis: odrabiając pracę domową z wróżbiarstwa.
  • – Wesz? – zdziwił się Harry, biorąc jedną plakietkę i przyglądając się jej. – Kto ma być tą wszą?
    – Nie wesz – odpowiedziała niecierpliwie Hermiona. – Stowarzyszenie W – E – S – Z. Stowarzyszenie Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych.
    – Pierwszy raz słyszę – powiedział Ron.
    – Nic w tym dziwnego. Właśnie je założyłam.
    – Ty? – zdziwił się lekko Ron. – A ilu już masz członków?
    – No… jeśli wy się zapiszecie… to mamy już trzech.
    – I myślisz, że będziemy chodzić po szkole z odznakami, na których jest napisane „wesz”?
    – W – E – S – Z! – zaperzyła się Hermiona. – Najpierw myślałam o akcji „Już Dość Odrażającego Wykorzystywania Naszych Małych Czarodziejskich Braci – Walcz o Zmianę Statusu Prawnego Skrzatów Domowych”, ale to się nie nadawało na nazwę. To będzie w nagłówku naszego manifestu.

Beauxbatons i Durmstrang edytuj

  • – No wiesz, zawsze są w nim dyrektorzy szkół – powiedziała Hermiona, a wszyscy na nią spojrzeli, nieco zaskoczeni – bo podczas turnieju w 1792 roku wszyscy trzej zawodnicy zostali ranni, kiedy wściekł się żmijoptak, którego mieli złapać.
    Zauważyła, że wszyscy na nią patrzą i dodała tonem, którego używała zwykle, kiedy wyrażała łagodne zdziwienie, że nikt nie czyta książek:
    – To wszystko jest w Historii Hogwartu. Ale, oczywiście, nie jest to dzieło całkowicie wiarygodne. Powinno raczej nosić tytuł: Skorygowana historia Hogwartu albo: Bardzo stronnicza i wybiórcza historia Hogwartu, wybielająca najciemniejsze karty z dziejów szkoły.
    – O czym ty właściwie mówisz? – zapytał Ron, ale Harry już przeczuwał, co zaraz nastąpi.
    – O SKRZATACH DOMOWYCH! – wrzasnęła Hermiona, dowodząc Harry'emu, że się nie mylił. – Na żadnej z tysiąca stron Historii Hogwartu nigdzie nie wspominają, że my wszyscy bierzemy udział w ciemiężeniu setek niewolników!

Czworo reprezentantów edytuj

  • Wszyscy wiemy, że profesor Moody uważa poranek za stracony, jeśli przed obiadem nie wykryje sześciu spisków na swoje życie.
    • Postać: Igor Karkarow
  • Ale słyszałem, że niedawno przyszło ci do głowy, że twój prezent urodzinowy to chytrze zamaskowane jajo bazyliszka i roztrzaskałeś je na drobne kawałki, zanim się zorientowałeś, że to budzik. Musisz więc nas zrozumieć, jeśli nie będziemy traktować twoich hipotez zbyt poważnie.
    • Postać: Igor Karkarow

Sprawdzanie różdżek edytuj

  • – Och, Harry, przecież to takie oczywiste! – wybuchła Hermiona. – On jest zazdrosny!
    – Zazdrosny? – zdziwił się Harry. – O co? Przecież chyba by nie chciał zrobić z siebie głupka na oczach całej szkoły, prawda?
    – Zrozum – powiedziała Hermiona cierpliwym tonem – to ty zawsze wzbudzasz ogólne zainteresowanie, przecież sam o tym dobrze wiesz. Wiem, że to nie twoja wina – dodała szybko, widząc, że Harry skrzywił się i otworzył usta – wiem, że sam się o to nie starasz… ale… zrozum, w domu Ron wciąż musi rywalizować ze swoimi starszymi braćmi, a ty jesteś jego najlepszym przyjacielem i jesteś naprawdę sławny. Jak ludzie was razem spotykają, to on przestaje istnieć. Jakoś to znosi, nigdy nie robi żadnych uwag, ale chyba tym razem już nie wytrzymał.
    • Opis: o reakcji Rona na udział Harry'ego w Turnieju Trójmagicznym.

Rogogon węgierski edytuj

  • To dziwne, ale kiedy człowiek się czegoś boi i oddałby wszystko, byle tylko spowolnić upływ czasu, czas ma okropny zwyczaj przyspieszania swego biegu.
    • Opis: upływu czasu z punktu widzenia Harry'ego przed zadaniem Turnieju Trójmagicznego.

Pierwsze zadanie edytuj

  • – Moje gratulacje, Harry! – powiedziała, uśmiechając się. – Mogłabym usłyszeć od ciebie słówko? Co czułeś, gdy stanąłeś przed smokiem? Co myślisz o tej punktacji?
    – Tak, może pani usłyszeć ode mnie słówko – warknął Harry. – Nawet dwa. Do widzenia.
    • Opis: rozmowa z Ritą Skeeter po pierwszym zadaniu Turnieju Trójmagicznego.

Front Wyzwolenia Skrzatów Domowych edytuj

  • – Nie ma siły, żeby następne zadania były bardziej niebezpieczne od tego pierwszego. To niemożliwe, prawda? – powiedział Ron, gdy zaniósł Świstoświnkę do okna. – Wiesz co, Harry? Myślę, że wygrasz ten turniej. Mówię poważnie. (…)
    – Przed Harrym jeszcze długa droga – powiedziała z powagą. – Jeśli to było pierwsze zadanie, to wolę nie myśleć, jakie będzie następne.
    – Oto nasz promyk słońca – burknął Ron. – Ty i profesor Trelawney powinnyście występować razem.
  • – I profesor Dumbledore mówi, że będzie płacił Zgredkowi, sir, jeśli Zgredek chce zapłaty! I w ten sposób Zgredek jest wolnym skrzatem, dostaje galeona tygodniowo, a raz w miesiącu ma jeden dzień wolny!
    – To niezbyt dużo! – krzyknęła z oburzeniem Hermiona, na tyle głośno, by ją usłyszeli mimo hałasu, który wciąż robiła Mrużka.
    – Profesor Dumbledore zaproponował Zgredkowi dziesięć galeonów na tydzień i wszystkie weekendy wolne – wyjaśnił Zgredek, nagle wzdrygając się lekko, jakby go przeraziła perspektywa tak wielkiego bogactwa i takiego mnóstwa wolnego czasu – ale Zgredkowi udało się to obniżyć, panienko… Zgredek lubi wolność, panienko, ale nie żąda zbyt wiele, panienko, woli pracować.

Nieoczekiwane zadanie edytuj

  • Jeszcze tydzień temu Harry uznałby, że znalezienie sobie partnerki to pryszcz w porównaniu z wykradzeniem jajka rogogonowi węgierskiemu. Teraz, kiedy już tego dokonał i stanął wobec konieczności zaproszenia dziewczyny na bal, pomyślał, że wolałby raczej jeszcze raz zmierzyć się ze smokiem.
  • – A ty z kim idziesz?
    – Z Angeliną – odpowiedział Fred bez najmniejszego śladu zakłopotania.
    – Co? – Ron był naprawdę wstrząśnięty – Już ją zaprosiłeś?
    – Dobry pomysł – rzekł Fred. Odwrócił się i zawołał przez cały pokój wspólny: – Hej, Angelino!
    Angelina, która plotkowała z Alicją Spinnet przy kominku, podniosła głowę.
    – Co? – zawołała.
    – Chcesz iść ze mną na bal?
    Angelina zmierzyła go taksującym spojrzeniem.
    – No dobra – powiedziała i wróciła do plotkowania, tyle że teraz miała na twarzy lekki uśmiech.
    – Tak się to robi – oświadczył spokojnie Fred Harry'emu i Ronowi – Pestka.
  • Ale Ron wpatrywał się w Hermionę jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu.
    – Hermiono, Neville ma rację… przecież TY jesteś dziewczyną…
    – Och, ale jesteś bystry – odpowiedziała jadowicie.

Bal edytuj

  • – To najbardziej ulubiona przez Zgredka część garderoby, sir! – powiedział, szybko ściągając swoje stare skarpetki i wciągając nowe, wuja Vernona. – Mam ich już teraz siedem… ale, sir… – dodał, a oczy mu się rozszerzyły jeszcze bardziej, kiedy podciągnął skarpetki do samej góry, tak że sięgnęły jego krótkich spodenek – chyba się pomylili w sklepie… dali Harry'emu Porterowi dwie takie same!
    – No nie, Harry, jak mogłeś tego nie zauważyć! – krzyknął Ron (…).
    • Opis: Harry dał Zgredkowi w prezencie gwiazdkowym parę skarpetek.
  • Dostałem awans – oznajmił, zanim Harry zdążył się odezwać, a ton jakim to powiedział, mógł sugerować, że właśnie został najwyższym władcą wszechświata. – Jestem teraz osobistym asystentem pana Croucha i reprezentuję go tutaj.
    • Postać: Percy Weasley

Jajo i oko edytuj

  • Szukaj nas tam tylko, gdzie słyszysz nasz głos,
    Nad wodą nie śpiewany, taki już nasz los,
    A kiedy będziesz szukał, zaśpiewamy tak:
    To my mamy to, czego tobie tak brak.
    Aby to odzyskać, masz tylko godzinę,
    Której nie przedłużymy choćby i o krztynę.
    Po godzinie nadzieję przyjdzie ci porzucić,
    A to, czego tak szukasz, nigdy już nie wróci.
    • Opis: zagadka dotycząca drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego.
  • Co to, przyjęcie w piżamach?
    • Opis: spotykając w nocy na korytarzu Snape'a i Filcha.
    • Postać: Alastor Moody
  • – Dobrze wiesz, że niczego nie ukrywam, Moody odpowiedział cichym, jadowitym głosem – bo już sam przeszukałeś mój gabinet, i to bardzo dokładnie. (…)
    – To przywilej aurora, Snape. Dumbledore mi polecił, żebym miał oko na…
    – Tak się składa, że Dumbledore mi ufa – wycedził Snape przez zaciśnięte zęby. – Jakoś nie wierzę, że to on kazał ci szperać w moim gabinecie!
    – Ależ oczywiście, Dumbledore ci ufa – zagrzmiał Moody. – To bardzo ufny człowiek, prawda? Wierzy w drugą szansę. Ale ja… ja twierdzę, że są plamy, które nie znikają. Plamy, które nigdy nie znikają, Snape, chyba wiesz, co mam na myśli?
    Nagle Snape zrobił coś bardzo dziwnego. Złapał się za lewe przedramię, jakby go zabolało.
    Moody zarechotał.
    – Wracaj do łóżka, Snape.
    – Nie będziesz mnie nigdzie wysyłać! – syknął Snape, puszczając swoje ramię, jakby zły na samego siebie. – Mam takie samo prawo grasowania po tej szkole po zmroku jak ty!
    – No to grasuj stąd – warknął Moody (…).

Drugie zadanie edytuj

  • Okazało się zresztą, że wie o jednorożcach tyle, co o swoich ulubionych potworach, choć dawał jasno do zrozumienia, że nie są zbyt ciekawe, bo nie mają jadowitych kłów.
    • Opis: o Hagridzie
  • – Musi coś być – mruknęła Hermiona, przysuwając bliżej świecę. Oczy miała już tak zmęczone, że ślęczała nad Dawnymi i w ludzkiej niepamięci pogrążonymi zaklęciami i urokami z nosem tuż nad drobnym tekstem. – Nigdy by nie postawili przed wami zadania niemożliwego do wykonania.
    – Ale to zrobili – rzekł Ron. – Harry, po prostu wleź do tego jeziora, wsadź głowę pod wodę, ryknij na te trytony, żeby ci oddały to, co zwędziły, i czekaj. To najlepsze, co możesz zrobić, stary.
    • Opis: podczas gdy Harry, Ron i Hermiona szukali sposobu na drugie zadanie.

Powrót Łapy edytuj

  • Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się, jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie.
    • Postać: Syriusz Black

Szaleństwo pana Croucha edytuj

  • Jak tylko się dowiedziałem, że Snape tu uczy, zacząłem się zastanawiać, dlaczego Dumbledore go zaangażował. Snape'a zawsze fascynowała czarna magia, był z tego słynny w szkole. To był taki chłopak z ziemistą cerą i zawsze tłustymi włosami (…). Kiedy przybył do szkoły, znał więcej złowrogich zaklęć niż połowa uczniów siódmej klasy. Związał się z bandą Slizgonów, później się okazało, że prawie wszyscy zostali śmierciożercami.
    • Postać: Syriusz Black
  • – Słuchajcie, może byście wreszcie przeczytali Historię Hogwartu, co?
    – A po co? – zapytał Ron. – Ty znasz ją na pamięć, więc zawsze możemy cię spytać.
  • List od Percy'ego był w paczce zawierającej jajka wielkanocne, które przysłała im pani Weasley. Jajka Harry'ego i Rona, wielkości smoczych, pełne były domowych toffi, natomiast Hermiona dostała jajeczko mniejsze od kurzego. Zmarkotniała, gdy je zobaczyła.
    – Ron, czy twoja mama nie czyta przypadkiem tygodnika „Czarownica”? – zapytała cicho.
    – Czyta – odpowiedział Ron z ustami pełnymi toffi.
    • Opis: po wydrukowaniu w tygodniku „Czarownica” artykułu o porzuceniu Harry'ego przez Hermionę.

Sen edytuj

  • Drzwi sowiarni otworzyły się z trzaskiem. Fred i George przeszli przez próg i zamarli na widok Harry'ego, Rona i Hermiony.
    – Co tu robicie? – zapytali równocześnie Ron i Fred.
    – Wysyłamy list – odpowiedzieli równocześnie Harry i George.
    – Co, o tej porze? – zapytali równocześnie Hermiona i Fred
    Fred wyszczerzył zęby.
    – No dobra, nie będziemy was pytać, jeśli wy przestaniecie pytać nas…
  • – (…) Wiesz co, Ron? Zaczynasz nawijać tak, jak nasz kochany starszy brat. Rób tak dalej, to może zostaniesz prefektem.
    – Nigdy! – oburzył się Ron.

Myślodsiewnia edytuj

  • – Snape! Severus Snape!
    – Snape został już oczyszczony z zarzutów przez tę radę – oświadczył chłodno Crouch. – Poręczył za niego Albus Dumbledore.
    – Nie! – krzyknął Karkarow, napinając łańcuchy, którymi był przykuty do krzesła. – Zapewniam was! Severus Snape jest śmierciożercą!
    Dumbledore powstał.
    – Złożyłem już zeznanie w tej sprawie – powiedział spokojnie. – Severus Snape rzeczywiście był śmierciożercą. Przeszedł jednak na naszą stronę, zanim Lord Voldemort utracił swą moc, i został naszym szpiegiem, ryzykując życie. On śmierciożercą? Równie dobrze moglibyście nazwać śmierciożercą mnie.
    Harry spojrzał na Szalonookiego Moody'ego. Widać było, że ma co do tego poważne wątpliwości.
    • Opis: podczas przesłuchania Igora Karkarowa.
  • Ciekawość to nie grzech. Ale z ciekawością trzeba uważać… oj, tak…
    • Postać: Albus Dumbledore

Trzecie zadanie edytuj

  • Najpierw pomyśl o kimś, kto żegna się czule,
    Potem się zastanów, czego ci brakuje,
    Gdy mówisz o chłopcu, że kogoś całuje.
    Wreszcie dodaj do tego sam końca początek,
    Albo koniec początku. Już złapałeś wątek.
    Bo gdy to połączysz – już spokojna głowa,
    Wyjdzie ci stworzenie, chociaż nie osoba,
    Którego byś nigdy nie chciał pocałować.
    • Opis: zagadka sfinksa.
  • – (…) Bierz ten puchar!
    – Nie – powtórzył Cedrik.
    (…) Cedrik nie żartował. Rezygnował ze sławy i chwały, jakiej Hufflepuff nie zaznał od stuleci.
    – No śmiało – powiedział Cedrik.
    (…)
    – Razem – powiedział.
    – Co?
    – Chwycimy go jednocześnie. Tak czy owak to zwycięstwo Hogwartu. Dostaniemy tyle samo punktów.
    Cedrik wytrzeszczył na niego oczy. Opuścił ramiona.
    – Jesteś… jesteś pewny… że tego chcesz?
    – Tak – odrzekł Harry. – Tak… Pomogliśmy sobie nawzajem, prawda? Obaj tu dotarliśmy. Więc po prostu weźmy go razem.
    Przez chwilę Cedrik sprawiał wrażenie, jakby nie dowierzał własnym uszom. Potem wyszczerzył zęby.
    – Dobra – powiedział. – No to chodź.

Ciało, krew i kość edytuj

  • Kości ojca, dana nieświadomie, odnów swego syna!
    Ciało… sługi… dane z ochotą… ożyw… swego pana.
    Krwi wroga… odebrana siłą… wskrześ swego przeciwnika.
    • Opis: zaklęcie mające sprawić odrodzenie się Lorda Voldemorta.
  • Chuda postać wystąpiła z kotła, wpatrując się w Harry'ego… a Harry wpatrywał się w tę twarz, która od trzech lat nawiedzała go w sennych koszmarach. Bielsza od nagiej czaszki, z wielkimi, szkarłatnymi oczami i nosem płaskim jak u węża, ze szparkami zamiast nozdrzy… Lord Voldemort odrodził się na nowo.

Śmierciożercy edytuj

  • Widzisz ten dom na zboczu, Potter? Mieszkał w nim mój ojciec. Moja matka pochodziła z tej wioski. Zakochała się w nim, ale ją porzucił, kiedy się dowiedział, kim ona jest… Nie lubił magii, ten mój ojczulek, nie… Odszedł od niej i wrócił do swych mugolskich rodziców, zanim przyszedłem na świat, tak, Potter, a ona zmarła przy porodzie… Trafiłem do mugolskiego sierocińca… ale przysiągłem sobie, że go odnajdę i zemszczę się na tym głupcu, który dał mi tylko swoje imię i nazwisko… Tom Riddle… (…) Do czego to doszło… opowiadam ci rodzinną historię… Chyba robię się nieco sentymentalny…
    • Postać: Lord Voldemort
  • Aaach… straszliwy to był ból, moi przyjaciele, i nic nie mogło mnie przed nim uchronić. Zostałem wyrwany ze swego ciała, stałem się czymś mniej niż duch, czymś mniej niż najmarniejsze widmo, ale jednak żyłem. Czym byłem, nawet ja sam nie wiem… ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności. Znacie mój cel: zwyciężyć śmierć. A oto sam zostałem poddany najcięższej próbie i okazało się, że powiódł się przynajmniej jeden z moich eksperymentów: nie umarłem, choć to zaklęcie powinno mnie zabić. Byłem jednak słabszy od najnędzniejszego stworzenia i nie byłem w stanie sobie pomóc… Nie posiadałem ciała, a każde zaklęcie, które mogło mi pomóc, wymagało użycia różdżki… Pamiętam, że tylko zmuszałem się nieustannie, dzień po dniu, noc po nocy, sekunda po sekundzie, bez wytchnienia, bez snu, do istnienia…
    • Postać: Lord Voldemort
  • I ten oto tutaj Glizdogon przejawił rozsądek i spryt, jakiego nigdy się po nim nie spodziewałem: zdołał przekonać Bertę Jorkins, by towarzyszyła mu w nocnej przechadzce. Owładnął nią i przywiódł do mnie. A Berta Jorkins, która mogła wszystko zniszczyć, okazała się niespodziewanym darem, o którym nie marzyłem w najśmielszych snach.
    • Postać: Lord Voldemort

Priori incantatem edytuj

  • Zrozumiał, że staje wobec tego, przed czym Moody zawsze ich ostrzegał… wobec niemożliwego do zablokowania zaklęcia Avada kedavra, a Voldemort miał rację: tym razem nie było przy nim matki, która oddałaby za niego życie… Tym razem był zupełnie sam, pozbawiony jakiejkolwiek ochrony…
  • Pokłoń się śmierci, Harry…
    • Postać: Lord Voldemort
  • To będzie szybkie, może nawet bezbolesne… Nie wiem… Nigdy nie umierałem…
    • Postać: Lord Voldemort
  • Oto nadszedł koniec. Nie ma żadnej nadziei… nie może liczyć na żadną pomoc. I kiedy słyszał, jak Voldemort podchodzi coraz bliżej, wiedział tylko jedno, a świadomość tego była ponad strach i rozum: nie umrze, klęcząc u stóp Voldemorta… Umrze wyprostowany, jak jego ojciec, umrze, próbując się bronić, nawet jeśli żadna obrona nie jest możliwa…

Veritaserum edytuj

  • – Albusie, on powinien natychmiast… Spójrz na niego… już dość przeszedł tej nocy…
    – Zostanie tu, Minerwo, bo musi wszystko zrozumieć – uciął Dumbledore. – Zrozumienie to pierwszy krok do pogodzenia się z tym wszystkim, a bez tego nie odzyska sił. Musi się dowiedzieć, kto i dlaczego poddał go tej ciężkiej próbie, którą właśnie przeszedł.

Drogi się rozchodzą edytuj

  • Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
    • Postać: Albus Dumbledore
  • (…) nie jest ważne, kim kto się urodził, ale czym się stał!
    • Postać: profesor Albus Dumbledore
  • (…) Korneliuszu, podejmij kroki, o których ci wspomniałem, a zapamiętają ciebie, bez względu na to, czy będziesz nadal piastował ten urząd, czy nie, jako najdzielniejszego i największego ministra magii, jakiego kiedykolwiek mieliśmy. A jak ich nie podejmiesz, historia zapamięta cię jako człowieka, który stanął bezczynnie z boku i dał Voldemortowi drugą szansę na zniszczenie tego świata, który z takim wysiłkiem próbowaliśmy odbudować!
    • Postać: profesor Albus Dumbledore
  • – Co on tu robi? – warknął, wpatrując się w Syriusza, którego twarz wyrażała podobną niechęć.
    – Jest tutaj na moje zaproszenie – odpowiedział Dumbledore, patrząc to na jednego, to na drugiego. – Jak i ty, Severusie. Ufam wam obu. Nadszedł czas, byście zapomnieli o dawnych urazach i zaufali sobie.
    Harry pomyślał, że Dumbledore domaga się cudu. Syriusz i Snape patrzyli na siebie z nieukrywaną nienawiścią.
    – Póki co, zadowolę się brakiem otwartej wrogości – dodał Dumbledore z nutą zniecierpliwienia. – Podajcie sobie ręce. Jesteście teraz po tej samej stronie. Czasu jest mało, a nas jest tylko garstka, więc jeśli się nie zjednoczymy, możemy się pożegnać z wszelką nadzieją.
    Powoli – wciąż łypiąc na siebie spode łba – Syriusz i Snape zbliżyli się do siebie, podali sobie ręce i natychmiast od siebie odeszli.
    – Na razie musi nam to wystarczyć – rzekł Dumbledore (…).
  • – Severusie – rzekł Dumbledore – chyba wiesz, o co cię muszę poprosić. Jeśli jesteś gotów…
    – Jestem.
    Był nieco bledszy niż zwykle, a jego zimne, czarne oczy błyszczały dziwnie.

Początek edytuj

  • Nie ma co siedzieć i się zamartwiać. Co ma być, to będzie, a jak będzie, to jakoś sobie damy z tym radę.
    • Postać: Rubeus Hagrid
  • Powtarzam wam wszystkim jeszcze raz: skoro Lord Voldemort powrócił, będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni, i na tyle słabi, na ile będziemy podzieleni. Lord Voldemort posiada wielki talent siania niezgody i wrogości. Możemy mu przeciwstawić tylko równie silne więzi przyjaźni i zaufania. Niczym są różnice w zwyczajach i języku, jeśli mamy takie same cele i otwieramy przed sobą serca.
    • Postać: Albus Dumbledore
  • (…) nadejdzie czas, w którym będziecie musieli wybierać między tym, co słuszne, a tym, co łatwe.
    • Postać: Albus Dumbledore
  • (…) czas nigdy nie spowalnia biegu, kiedy czeka nas coś nieprzyjemnego (…).
  • Co ma być, to będzie… a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
    • What would come, would come… and he would have to meet in when it did. (ang.)

Zobacz też edytuj