Don Juan DeMarco (film)

Don Juan DeMarcofilm obyczajowy produkcji USA z 1995 roku. Reżyseria i scenariusz – Jeremy Leven.

Wypowiedzi postaci edytuj

Don Juan DeMarco edytuj

  • Czy kiedykolwiek kochałeś kobietę tak całkowicie... że dźwięk twojego głosu w jej uszach... wywoływał drżenie jej ciała... które wybuchało tak intensywną rozkoszą... że jedynie łzy mogły przynieść ukojenie?
  • Czy to przychodzi z wiekiem? Dlaczego każdy chce wypaczyć miłość? Wyssać z niej cały splendor? Po co w takim razie nazywać to wciąż miłością...
  • Jest tu wielu takich, którzy postrzegają to inaczej niż ja. Sprzeciwiają się gdy mówię, że moje kobiety to oszałamiające piękności. Jedna ma za duży nos, inna za szerokie biodra, jeszcze inna zbyt małe piersi. Ja widzę je takie, jakie są naprawdę. Zachwycające, rozpromienione, doskonałe, właśnie dlatego, że nie ogranicza mnie wzrok. Kobiety tak na mnie reagują, bo wyczuwają, że szukam piękna, które w nich zamieszkuje, zanim ogarnie wszystko inne. A wtedy nie potrafią ustrzec się przed pożądaniem, żeby uwolnić to piękno i owinąć mnie nim.
  • Każda kobieta jest tajemnicą, którą trzeba rozwiązać.
  • Każdy prawdziwy kochanek, wie, że moment szczerej satysfakcji przychodzi kiedy uniesienie już dawno minęło. Gdy widzi przed sobą kwiat, który zakwitł pod jego dotykiem.
  • Nazywam się Don Juan DeMarco. Jestem synem wielkiego szermierza Antonio Garibaldi DeMarco, który został zabity broniąc honoru mojej matki – pięknej Donii Inez Santiago di San Martine. Jestem najwspanialszym kochankiem świata.
  • W życiu istnieją tylko 4 pytania o podstawowe wartości: „Co jest święte?”, „Z czego stworzona jest dusza?”, „Po co warto żyć?”, „Za co warto umrzeć?” Odpowiedź na każde z nich jest taka sama: „Miłość.”
  • Zdarza się, że dusza zrodzona w niebie, może się podzielić na dwie identyczne połowy, które ulecą ku Ziemi, niczym spadające gwiazdy. Choć rozdzielone przez morza i kontynenty, w końcu się spotkają, wiedzione magiczną siłą i połączą z powrotem w jedną całość. Jak inaczej wytłumaczyć miłość od pierwszego wejrzenia?
  • Żadna kobieta nie opuściła moich ramion niezaspokojona. Tylko jedna mnie odrzuciła. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu, to ona była tą jedyną, która miała dla mnie znaczenie. Oto dlaczego, mając 21 lat, postanowiłem skończyć moje życie.

Dr Jack Mickler edytuj

  • Czuję, jakbyśmy poddali się miernemu bezładowi życia.
  • Niestety, muszę zakomunikować, że ostatni pacjent, którego leczyłem – wielki kochanek, Don Juan DeMarco, cierpiał na romantyczność. Dolegliwość kompletnie nieuleczalną, a co gorsze... bardzo zaraźliwą.

Dialogi edytuj

Doña Ana: Dobrze kochany, zaakceptuję fakt, że nie jestem pierwsza, jeśli powiesz mi, szczerze, ile innych było przede mną.
Don Juan DeMarco: To była dobra chwila na kłamstwo, lecz prawda to straszny zwyczaj. Z tobą włącznie, było dokładnie… dokładnie… jeden tysiąc pięćset dwie. Widziałem, że była to liczba zdecydowanie przewyższająca tę, na którą się nastawiała. Niełatwa do zaakceptowania, jakkolwiek by się nie starała.

Dr Jack Mickler: Doña Ana musi być wyjątkowa. Chciałbym coś o niej usłyszeć.
Don Juan DeMarco: Czy spotkałeś kiedyś kobietę, która wzbudziła w tobie taką miłość, że to uczucie zawładnęło wszystkimi twoimi zmysłami? Oddychasz nią, smakujesz... w jej oczach widzisz swoje nienarodzone dzieci... wiesz, że twoje serce znalazło wreszcie dom. Twoje życie rozpoczyna się z nią, a bez niej na pewno się skończy.

Dr Jack Mickler: Masz śliczne, przecudne oczy. Chodź tutaj. (Przyciąga żonę do siebie).
Marilyn Mickler: Muszę iść na górę, żeby wziąć wapno, żeby nie pękły mi kości, aspirynę, żeby nie pękło mi serce, metamucil, żebym nie dostała raka jelita grubego i estrogeny, które przekonują ciało, że wciąż ma dwadzieścia trzy lata.
Dr Jack Mickler: Chodź.

Dr Jack Mickler: Myślałem o naszej młodości. Nie istniał dla nas żaden okres przejściowy. Jakbyśmy poddali się pod naporem codzienności. Gdzież się podział ten boski ogień, którym oświetlaliśmy sobie drogę.
Marilyn Mickler: Wszystkie te ognie to jeden wielki kłopot. Ciężko nad nimi zapanować, rozpalają się, pochłaniają mnóstwo energii, po czym nagle gasną.
Dr Jack Mickler: Coś ci powiem, gówno prawda, ponieważ…
Marilyn Mickler: Nie
Dr Jack Mickler: Tak
Marilyn Mickler: Stabilne, miłe ciepełko to wystarczy,
Dr Jack Mickler: Nie ma ognia, nie ma ciepła. A jak nie ma ciepła, to nie ma życia. To jest to porównanie.
Marilyn Mickler: Mam rozumieć, że nie odejdziesz tak łatwo na emeryturę?
Dr Jack Mickler: Tak jest. Od czego mam odchodzić? Od życia? Ten mecz się dopiero zaczął. Jak mamy odlecieć, to przynajmniej tak, jak kometa Halleya.

Zobacz też edytuj