Autostopem przez galaktykę (powieść)

książka z 1979 roku

Autostopem przez galaktykę (ang. The Hitchhiker’s Guide to the Galaxy) – pierwsza powieść z humorystycznego cyklu science fiction Douglasa Adamsa Autostopem przez galaktykę.

  • – A teraz wy słuchajcie! – powiedział głos. – Nie macie do czynienia z tępymi kretynami, którzy walą w co popadnie, mają niskie czoła, gdybyśmy się spotkali towarzysko! Nie włóczę się, strzelając dla zabawy do ludzi, żeby się potem przechwalać w podejrzanych spelunach dla kosmicznych włóczęgów jak niektórzy gliniarze, których mógłbym wymienić! Włóczę się, strzelając dla zabawy do ludzi, a potem wypłakuję się godzinami mojej dziewczynie!
    – A ja piszę powieści! – dołączył się drugi. – Chociaż jak na razie żadnej nie wydano, więc lepiej się pilnujcie, bo mam dzisiaj paskudny humor.
    Oczy Forda wyszły z orbit.
    – Co to za faceci?!
    – Nie wiem – odpowiedział Zaphod. – Chyba wolałem, kiedy strzelali.
    • Opis: rozmowa z galaktycznymi policjantami
Odpowiedź
na wielkie pytanie
o życie, Wszechświat
i wszystko inne
  • – Ale czy możemy mu ufać?
    – Ja osobiście ufałbym mu do końca świata.
    – Aha – to znaczy jak długo?
    – Jakieś dwanaście minut. Idziemy, muszę się napić.
    • Opis: Artur Dent i Ford Prefect
  • Dziś musi być czwartek. Nigdy nie mogłem się połapać, o co chodzi w czwartki.
  • Dość długo trwało, nim Trillian rozgryzła Zaphoda. Jedną z największych trudności było nauczenie się odróżniać, kiedy udaje głupiego, by ośmielić swych rozmówców, kiedy udaje głupiego, bo nie chce mu się myśleć i woli pozostawić to komuś innemu, kiedy bezczelnie udaje głupiego, by ukryć, że tak naprawdę nie wie o co akurat chodzi, a kiedy rzeczywiście jest głupi.
  • Encyclopaedia Galactica definiuje robota jako: „mechaniczne urządzenie, stworzone do ujmowania człowiekowi pracy”. Dział sprzedaży Cybernetycznej Korporacji Syriusza określa robota jako „plastikowego przyjaciela, z którym przyjemnie przebywać”.
    Autostopem przez Galaktykę nazywa dział sprzedaży Cybernetycznej Korporacji Syriusza „sforą bezmózgich palantów, którzy pierwsi pójdą pod ścianę, gdy nadejdzie rewolucja”, dodając odnośniki, że redakcję ucieszy każde podanie o pracę na etacie korespondenta do spraw problemów związanych z robotami.
  • Hej, czy wihasz tego zażytnego froda, Forda Prefecta? Ten to wie, gdzie ma ręcznik. (Wihać – znać, wiedzieć, spotkać, uprawiać seks; zażytny – zadziwiająco przytomny facet; frod – naprawdę zadziwiająco przytomny facet).
  • Istnieje wiele wątpliwości związanych z życiem. Kilka najbardziej znanych to: Dlaczego rodzi się człowiek? Dlaczego umiera? Dlaczego tyle czasu między jednym i drugim lubi nosić zegarek elektroniczny?
  • Jeśli ludzie nie poruszają nieustająco ustami, zaczynają pracować im mózgi.
  • Na dalekich peryferiach Galaktyki, w nieciekawym zakamarku na końcu jej zachodniego ramienia, świeci mizerne żółte słońce. Wokół niego, w odległości około stu pięćdziesięciu milionów kilometrów, krąży nieważna, mała niebieskozielona planeta, zamieszkana przez pochodzące od małp bioformy – tak zadziwiająco prymitywne, że do dziś uważają zegarki elektroniczne za świetny wynalazek.
    Planeta ta ma, a raczej miała pewien problem – większość mieszkających na niej ludzi była ciągle nieszczęśliwa. Przedstawiano różne propozycje, jak temu zaradzić, ale większość pomysłów dotyczyła głównie modyfikacji obiegu zielonych kawałków papieru, co było o tyle zdumiewające, że przecież to nie te zielone papierki były nieszczęśliwe.
    Tak więc problem nie znikał. Szerzyły się podłość, miernota i ubóstwo, dziadowali nawet ci, którzy mieli elektroniczne zegarki.
    Coraz więcej mieszkańców planety uważało, że popełniono wielki błąd, schodząc z drzew. Niektórzy twierdzili nawet, że błędem było wchodzenie na drzewa i nigdy nie powinien był opuścić głębin oceanów.
  • Na przykład na planecie Ziemia ludzie uważali, że są inteligentniejsi od delfinów, tak dużo bowiem dokonali – stworzyli koło, Nowy Jork, wojny i tak dalej – delfiny zaś nie robiły nic poza buszowaniem w wodzie i leżeniem brzuchem do góry. Delfiny uważały na odwrót: że to one są znacznie inteligentniejsze od ludzi – i to z tych samych powodów.
  • Nie umiał sobie wyobrazić, co go czeka, wiedział jednak, że nic, co dotychczas się wydarzyło, nie podobało mu się, i nie wierzył, by coś miało się pod tym względem zmienić.
  • – O ludzie, czekający w cieniu komputera Głęboka Myśl! Czcigodni Potomkowie Vroomfondela i Majikthise’a, największych i najbardziej interesujących mędrców, jakich kiedykolwiek znał wszechświat… czas oczekiwania dobiegł końca! Siedem i pół miliona lat czekała nasza rasa na ten wielki dzień, miejmy nadzieję, dzień oświecenia! Dzień Odpowiedzi! Już nigdy więcej! Nigdy więcej nie obudzimy się rano, zastanawiając się: Kim jestem? Jaki jest mój cel w życiu? Czy naprawdę, kosmicznie biorąc, będzie miało to jakiekolwiek znaczenie, jeżeli nie wstanę dziś i nie pójdę do pracy? Ponieważ dzisiaj poznamy raz na zawsze jasną i prostą odpowiedź na wszystkie te małe, dokuczliwe problemy życia, wszechświata i wszystkiego innego! (…)
    – W porządku – rzekł komputer i znowu zamilkł – Naprawdę nie spodoba się wam. – powtórnie zauważył Głęboka Myśl.
    – Powiedz nam!
    – W porządku – ustąpił komputer. – Odpowiedź na wielkie pytanie…
    – Tak…!
    – O Życie, wszechświat i wszystko inne… – powiedział Głęboka Myśl.
    – Tak…!
    – Brzmi… – zaczął Głęboka Myśl i urwał.
    – Tak…!
    – Brzmi…
    – Tak…!!!?
    – Czterdzieści dwa.
  • Ogólnie wiadomo, że bezmyślne mówienie może pociągnąć za sobą śmiertelne ofiary, ciągle jednak nie w pełni uświadamiana jest waga tego problemu.
  • Oto co „Encyklopedia Galactica” mówi na temat alkoholu. Twierdzi, że alkohol to bezbarwna, lotna ciecz, otrzymywana w procesie fermentacji cukrów. Odnotowuje również odurzający efekt, jaki wywiera on na pewne formy życia. Przewodnik „Autostopem przez Galaktykę” również wspomina o alkoholu. Mówi, że najlepszy drink, jaki kiedykolwiek istniał, to Pangalaktyczny Gardłogrzmot.
  • Pan L. Prosser był, jak to się mówi, tylko człowiekiem. Innymi słowy zbudowaną na bazie węgla, dwunogą, pochodzącą od małpy formą życia. Bardziej szczegółowo: miał czterdzieści lat, był gruby, małostkowy i pracował w Radzie Gminy. Tak się dziwnie składało, że choć o tym nie wiedział, był też w prostej linii potomkiem Czyngis – chana po mieczu, aczkolwiek geny jego przodków przez pokolenia mieszały się z genami tylu ras, że nie miał wyraźnie mongolskich cech, a po mocarnych przodkach posostał mu jedynie wałek tłuszczu wokół talii i zamiłowanie do małych futrzanych czapeczek.
  • – Panie Dent (…). Ustalmy może kilka faktów. Czy potrafi pan sobie wyobrazić, jakie uszkodzenia powstałyby w tym buldożerze, gdybym kazał operatorowi po panu przejechać?
    – Jakie? – zaciekawił się Artur.
    – Zupełnie żadne.
    • Opis: Prosser do Artura Denta.
  • – Plany były wywieszone…
    – Wywieszone? By je znaleźć, musiałem zejść do piwnicy!
    – Tam jest dział informacji.
    – Potrzebowałem latarki.
    – No, może światło było zepsute.
    – Schody też.
    – Znalazł pan jednak ogłoszenie, nie?
    – Znalazłem. Tak, znalazłem – stwierdził Artur. – Było wywieszone na dole zamkniętej szafy na akta, stojącej w nieużywanym klozecie, na drzwiach którego napis ostrzegał: UWAGA ZŁY LEOPARD!
  • (…) prawie dwa tysiące lat po tym, jak pewien człowiek został przybity gwoździami do drzewa, bo twierdził, iż byłoby wspaniale, gdyby tak dla odmiany ludzie spróbowali być mili względem siebie
  • Przewodnik „Autostopem przez Galaktykę” ma do powiedzenia kilka rzeczy na temat ręczników. Ręcznik, mówi, to najbardziej nieprawdopodobnie użyteczna rzecz, jaką może posiadać międzyplanetarny autostopowicz. Częściowo dlatego, że ma olbrzymie zastosowanie praktyczne. Można owinąć się nim dla ochrony przed chłodem, przemierzając zimne księżyce Jaglana Beta; można położyć się na nim na roziskrzonych, marmurowych piaskach plaż Santraginusa V, wdychając odurzające morskie powietrze; można przykryć się nim, śpiąc pod czerwonymi gwiazdami na opuszczonym świecie Kalffafoonu; można posłużyć się nim jak żaglem, płynąc małą tratwą w dół powolnej rzeki Moth; zmoczyć go i używać jako broni w walce wręcz; zawinąć na głowie dla ochrony przed szkodliwymi wyziewami lub wzrokiem żarłocznego Bugblattera, bestii z Traala (nieprawdopodobnie tępe zwierzę, które uważa, że jeżeli ty go nie widzisz, ono też cię nie widzi. Głupie jak szczotka, ale naprawdę niezwykle żarłoczne); w razie niebezpieczeństwa wymachując ręcznikiem, można dawać sygnały alarmowe – no i oczywiście można wycierać się nim, jeżeli ciągle jeszcze jest dostatecznie czysty. Co więcej, ręcznik ma ogromne znaczenie psychologiczne. Tak się składa, że jeżeli jakiś strag (strag: nie – autostopowicz) stwierdzi, że autostopowicz ma przy sobie ręcznik, automatycznie dochodzi do wniosku, że posiada on także szczotkę do zębów, ręczniczek do twarzy, mydło, puszkę sucharów, termos, kompas, mapy, kłębek sznurka, spray przeciw komarom, płaszcz przeciwdeszczowy, kombinezon próżniowy i tak dalej. Ponadto strag pożyczy chętnie autostopowiczowi któryś z tych czy jakikolwiek inny przedmiot, który autostopowicz mógłby przypadkowo „zgubić”. Pomyśli sobie też, że ktoś, kto przemierzył autostopem Galaktykę wzdłuż i wszerz, znosił niewygody, walczył na przekór wszystkim przeciwnościom, zwyciężał i ciągle wiedział, gdzie ma ręcznik – jest bez wątpienia człowiekiem, z którym należy się liczyć.
  • Ryba Babel – spokojnym głosem mówił przewodnik Autostopem przez Galaktykę – to mała, żółta, podobna do pijawki i najprawdopodobniej najdziwniejsza rzecz we wszechświecie. Żeruje na energii prądów mózgu, którą pochłania nie od swego nosiciela, ale istot go otaczających. Absorbuje wszystkie częstotliwości nieświadomego myślenia i żywi się nimi. Następnie wydziela do umysłu nosiciela telepatyczną macierz, składającą się z częstotliwości świadomego myślenia oraz sygnałów nerwowych wychwyconych z centrów mowy w mózgu żywiciela. Wynikająca z tego praktyczna korzyść jest taka, że z rybą Babel w uchu rozumie się natychmiast każde słowo mówione w jakimkolwiek języku. Słyszane wzroce językowe są dekodowane przez macierz prądów mózgowych, którą ryba Babel wysłała do mózgu nosiciela. Powstanie czegoś tak szalenie praktycznego wyłącznie przez przypadek wymaga nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności, stąd kilku myślicieli postanowiło uznać, że ryba Babel jest ostatecznym i decydującym dowodem na nieistnienie Boga. Argumentacja przebiega mniej więcej tak: Odmawiam udowadniania, że istnieję – mówi Bóg – gdyż dowody są nie do pogodzenia z pojęciem wiary, a bez wiary jestem niczym. Ale – mówi człowiek – ryba Babel jest oczywistym objawieniem, nieprawdaż? Nie mogłaby się wykształcić przypadkowo. Ryba Babel udowadnia, że istniejesz, i dlatego – zgodnie z Twoją argumentacją – nie istniejesz. Quod erat demonstrandum. O Boże! Zupełnie o tym nie pomyślałem – mówi Bóg i natychmiast znika jak chmura logiki. No, to było proste – stwierdza człowiek, udowadnia na bis, że czarne jest białe, i ginie na pierwszych pasach. Większość czołowych teologów twierdzi, że ten spór to szwindel, co jednak nie przeszkodziło Oolonowi Colluphidowi zbić wielki majątek na zrobieniu z niego czołowego wątku swego bestsellera „Mój Boże, to by było na tyle”. Biedna ryba Babel, skutecznie znosząc wszelkie przeszkody w porozumiewaniu się różnych narodów i kultur, ma na sumieniu więcej wojen, i do tego krwawszych, niż ktokolwiek inny w całej historii stworzenia.
  • – Słuchaj no! Istnieje jeszcze masa rzeczy, o których nic nie wiesz! Co na przykład sądzisz o tym? Dadadadu (pierwszy takt V symfonii Beethovena) Niczego to w tobie nie wzbudza?!
    – Nie. Niezupełnie, ale zaśpiewam cioci.
    • Opis: Ford Prefect do vogońskiego wartownika.
  • Trasy szybkiego ruchu są to przemyślne twory, które niektórym ludziom pozwalają pędzić z punktu A do B, a innym z punktu B do A. Ludzie mieszkający w leżącym pośrodku punkcie C często dziwią się, co jest tak fantastycznego w punkcie A, że tylu ludzi z punktu B się uwzięło, by się tam koniecznie dostać, oraz co jest tak fantastycznego w punkcie B, że tylu ludzi z punktu A się uwzięło, by się tam koniecznie dostać. Często marzą, żeby wszyscy raz na zawsze zdecydowali się, gdzie do jasnej cholery, chcą być.
  • Co to ma znaczyć, że nigdy nie byliście na Rigil Centaurus? Do pioruna, Ziemianie, to tylko cztery lata świetlne stąd, ale jeśli nie obchodzą was własne regionalne interesy, to naprawdę wasza sprawa.
    Włączyć promienie niszczące.
    Nie do wiary co za apatyczna, śmierdząca planeta. Nie mam ani krzty współczucia.
  • Życie… nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da.
    • Postać: robot Marvin

Zobacz też: