Singapur
państwo w Azji
Singapur – miasto-państwo położone na południowym krańcu Półwyspu Malajskiego.
- Na mocy prawa każdy, kto wyraża się krytycznie na temat rządu podlega czynnościom prawnym. Ludzi zastrasza się, każe wysokimi grzywnami; wytacza się im procesy o zniesławienie, wtrąca do więzienia. (…) Krytycy i ambitni politycy są tutaj ścigani z fanatycznym zapałem, a surowe wyroki rujnują im życie. Nic dziwnego skoro sędziów mianuje tutaj rząd. Doprowadzeni do bankructwa działacze opozycji nie mogą kandydować w wyborach i egzystują na skraju nędzy.
- Autor: Paul Theroux, Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu. Szlakiem „Wielkiego bazaru kolejowego”
- Singapur ma karę śmierci za narkotyki. I raz na dwa tygodnie kogoś wieszają. To znaczy, że narkomania nadal tam kwitnie – tylko w o wiele głębszym podziemiu…
- Autor: Janusz Korwin-Mikke, Polityka na dopalaczach, „Angora” nr 30 (1310), 26 lipca 2015, s. 8.
- Singapur nie wierzy w trwałość europejskiej unii walutowej i nie planuje kupowania obligacji krajów europejskich pogrążonych w kryzysie zadłużenia.
- Singapur stał się cenionym partnerem w realizacji naszych ambitnych planów rozwoju infrastruktury. To nasz największy partner w handlu i inwestycjach wśród członków ASEAN.
- Autor: Manmohan Singh, Wizyta Singha w Singapurze Polska-azja.pl, 20 listopada 2011
- Opis: wypowiedziane podczas wizyty w Singapurze w listopadzie 2011.
- W tym kraju cała ziemia należy do rządu. 85 proc. mieszkań należy do rządowej agencji mieszkaniowej, w której czynsz jest centralnie ustalany przez państwo. Jedna czwarta PKB generowana jest przez państwowe przedsiębiorstwa, niektóre sławne na cały świat. (…) Singapur to dobry przykład kraju, którego nie da się wymyślić teoretycznie. Nieważne, jaką teorię ekonomiczną wyznajesz – hayekowską, neoklasyczną, keynesowską, marksowską – powie ona, że Singapur nie ma prawa istnieć, bo wolnego rynku nie da się pogodzić z tak dużym udziałem państwa w gospodarce. Ale istnieje i świetnie prosperuje.
- Autor: Ha-Joon Chang, rozmowa Wojciecha Orlińskiego, Wolny rynek? Nie ma czegoś takiego, „Gazeta Wyborcza”, 31 grudnia 2011–1 stycznia 2012.