Sarmīte Ēlerte (ur. 1957) – łotewska dziennikarka i polityk, była minister kultury, radna Rygi.

  • Myślę, że błędem był brak konsekwencji we wprowadzaniu polityki integracji. W gruncie rzeczy wiadomo dlaczego. Na Łotwie mieliśmy o wiele więcej imigrantów ze Związku Sowieckiego, którzy przyjechali tutaj i żyli w czasie okupacji. Na Łotwie mieliśmy bardzo silny i wpływowy Interfront, który występował przeciwko niepodległości. I wreszcie – wszystkie wielkie instalacje wojskowe, siedziby sowieckich przedsiębiorstw były skoncentrowane na Łotwie. Nasz kraj był zatem bardzo istotny w tej sowieckiej układance nad Bałtykiem. Więc polityka integracji po 1990 roku powinna była być znacznie bardziej konsekwentna. Ale nie zgadzam się z tezą, że przegraliśmy. Nie znam dokładnych procentów, ale absolutna większość ludności rosyjskojęzycznej w 1989 roku nie znała języka łotewskiego. Teraz każdy, który kończy szkołę powinien znać łotewski i z pewnością zna. Przez ostatnie 2 lata mieliśmy wspólny egzamin dla uczniów łotewskich i rosyjskich. I nic się strasznego nie stało. W Dyneburgu jest inna sytuacja, bo tam mieszka tylko 15% Łotyszy. Nie ma więc takiego środowiska językowego, w które można by się zanurzyć. I uważam, że dla Łatgalii powinny być specjalne programy dla nauki języka łotewskiego.
  • Myślę, że można powiedzieć, że brakuje celów strategicznych. Jest szukanie głosów wyborców, darmowy transport, programy socjalne, z których niewiele wynika. A brakuje strategii rozwoju Rygi. Nasza stolica ma wyjątkowe zalety w regionie Morza Bałtyckiego i tego się nie wykorzystuje. Teraz są problemy w budżetem i dojdzie do tego, że sprzedawane będą tereny miejskie i własność samorządowa. A kolejnym błędem jest dzielenie Łotyszy na pół, na dwie społeczności. Na dwa języki. Z tego będą rodzić się konflikty społeczne. A czuję, że takie myślenie dominuje w koalicji rządzącej Rygą. Zamiast myśleć o integracji, zapewnić więcej łotewskiego w przedszkolach czy szkołach, które podlegają samorządowi, dzieli się ludzi na dwie społeczności. Każda korupcja działa przeciwko rozwojowi miasta. Weźmy np. Wolny Port Ryski. Były kontrole państwowe, ale nic się nie zmieniło. Rząd nie może wymienić osób, które zarządzają portem. Widzimy wiele dziwnych rzeczy w Rydze. Wielkie spółki tj. np. „Rīgas satiksme”. Nie są dobrze zarządzane, były krytykowane przez kontrolę państwową, ale funkcjonują dalej pod tym samym kierownictwem. Ale wracając do tego, kto od kogo żąda 20% – tutaj niestety musimy mieć policję, klub Vienotīby w radzie miejskiej nie może tego załatwić. Mówiąc o polityce Uszakowa, to Ryga ma swe biuro w Moskwie, a nie ma w Brukseli. To taka niby drobna sprawa. To kwestia geopolitycznej orientacji. Geograficznie Ryga jest jednym z największych miast na wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Bycie miastem nordyckim oznacza otwartość, dynamiczność, atrakcyjność dla młodzieży, wykorzystywanie zalet położenia, które mamy. Danie szansy młodym wykształconym osobom. Jesteśmy mentalnie bliżej Skandynawii, Polski czy Niemiec. To jest fantastyczne i powinniśmy z tego korzystać.
  • Niektórzy organizatorzy festiwalu „Nowa Fala” / „Nowaja wołna” zaczęli straszyć ostatnio, po tym jak Łotwa stwarzała trudności – „może przeniesiemy się na Krym?”. Pomyślałam: „fantastyczna idea! Jedźcie na Krym! A może lepiej do Rosji, bo Krym jest częścią Ukrainy”. Ale poważnie: to festiwal niskiej jakości. I co więcej atrakcyjny dla tych, którzy chcieliby zatrzymać Jurmałę w tej postsowieckiej przestrzeni. A Jurmała nie powinna do niej należeć. To fantastyczne miasto z przepiękną halą koncertową. Możemy mieć przecież światowy festiwal operowy, jazzowy czy nawet muzyki popularnej. Czy musimy się męczyć z tym marnym show w języku rosyjskim?