Ryszard Lenc
polski prozaik
Ryszard Lenc (ur. 1955) – polski prozaik.
- Wsiadanie. Więc tak: trzeba kliknąć pilotem, podjechać z lewej strony, otworzyć drzwi, przesunąć się trochę do przodu i pchnąć je, a potem, ostrożnie manewrując, stanąć wózkiem tuż przy progu, uważając (…), by nie porysować lakieru. Następnie należy złapać drzwi lewą ręką, przytrzymać je, a prawą chwycić kolumnę kierownicy.
Podciągam się teraz na rękach, przekręcając tułów w lewo i opadam na siedzenie. Bezwładne nogi układam rękami pod kierownicą, przy bezużytecznych pedałach (…). Przechylam się w lewo, odczepiam prawe koło wózka i kładę je, wyginając się do tyłu, za przednie siedzenie – sąsiada kierowcy. Przekręcam wózek, aby jego lewe koło znalazło się w moim zasięgu. Zwalniam lewe koło, przytrzymując wózek, by łagodnie osunął się na trotuar, a nie grzmotnął na ziemię. To koło stawiam za prawym, również tylnym siedzeniem (…). Przechylam się następnie i dźwigam korpus wózka, już bez kół, który wygląda jak człowiek bez nóg lub jak kurczak u rzeźnika, czyli „korpus” w taniej wersji pozbawionej skrzydełek i udek.- Źródło: Samochód, „Sekrety ŻAR-u” 2006, nr 3
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
- No i co się tak patrzysz? Nie widziałeś człowieka bez rąk? Taki się urodziłem, kurna jego mać – ręce zakończone tuż za łokciami, szczęście, że chociaż te łokcie są. A żebyś ty brachu widział, jak ja jeździłem na rowerze! Z góry od kościoła zjeżdżałem bez trzymanki, ze sto metrów prawie. No, kiedy mały byłem. Przyjezdne to mnie pokazywały palcami. A co to ja, cudak? Czy to cyrk jaki? A jak w nogę grałem! Masę miałem, to nikt mnie nie mógł ruszyć. Dwie, trzy kiwki i bania! Biegi i skoki też mi dobrze szły. Ale w siatę, w kosza, w pingla – to ja nigdy. W bilarda za to umiem grać i już niejednego frajera opitolilem i stawiać mi musiał. Postawiłbyś i ty kielonka, i piwo. Już się nie bój, potrafię wypić i bez rąk. W domu to mam łyżkę i widelec z rzemykami, które wkładam na te moje popieprzone ręce, i nawet nóż, ale trudno żebym z czymś takim chodził do baru, nie?
- Źródło: Łyżka, widelec, nóż, „Sekrety ŻAR-u” 2005, nr 3