Ruchome obrazki
Ruchome obrazki (ang. Moving Pictures) – humorystyczna powieść fantasy Terry'ego Pratchetta; dziesiąta część długiego cyklu Świat Dysku. Tłumaczenie – Piotr W. Cholewa.
- Aha... seks (...) Za dużo tego w dzisiejszych czasach, jeśli chcecie znać moje zdanie.
- Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć o co chodzi, więc musi się sam wszystkiego domyślać.
I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
- – Czy mam złudzenia, czy ten mały pies umie mówić? – zapytał Dibbler.
– Twierdzi, że nie umie – odparł Victor.
- (...) jest rzeczą bardzo ważną, by do egzaminu przystępować na trzeźwo. Wiele obiecujących karier w zamiataniu ulic, zbieraniu owoców, czy graniu na gitarze w przejściach podziemnych rozpoczęło się od braku zrozumienia dla tego prostego faktu.
- – Jest bezużyteczny – dodała mysz.
– Jest zakochany – wyjaśnił Gaspode. – To trudna sprawa.
– Tak, wiem jak to jest – wyznał kot ze współczuciem. – Ludzie rzucają w ciebie butami i innymi rzeczami.
– Butami? – zdziwiła się mysz.
– We mnie zawsze rzucali kiedy byłem zakochany.
[...] – Przyglądałem się im – oświadczył pip [mysz]. Ona uważa go za idiotę.
– Oni nazywają to romansem.
– To ja już wolę buta. Przynajmniej wiem na czym stoję.
- Jeśli ktoś potrafił stworzyć coś, co trwało jedynie przez ułamek sekundy, to nie znaczy, że zawiódł. To znaczy, że powinien powtarzać to raz po raz.
- Jeśli nienormalne trwa dostatecznie długo, staje się normalnym.
- Kreślenie map nigdy nie było na Dysku sztuką precyzyjną. Ludzie zwykle zaczynali pełni dobrych intencji, a potem tak bardzo dawali się ponieść różnym wielorybom z fontannami, potworom, falom i innym kartograficznym ozdobnikom, że często zapominali o zaznaczaniu jakichś nieciekawych gór czy rzek.
- Legenda miała sporo do powiedzenia na temat Necrotelicomniconu, ale nie wspominała nic o orangutanach, które potrafiłyby podrzeć książkę na małe kawałeczki i przeżuć ją, nie dbając o żadne legendy.
- Materace też bywają pełne życia, a nikt nie tworzy o nich sonetów.
- Mieszkańcy Ankh-Morpork lubili nowości. Problem polegał na tym, że nie lubili ich zbyt długo.
- Mózg w normalnych warunkach rozbrzmiewa echem najrozmaitszych błędnych myśli starających się zwrócić na siebie uwagę. Dopiero prawdziwe zagrożenie skłania je do milczenia.
- Musi być dosyć światła, żeby przy nim widzieć ciemność.
- Nad Świętym Gajem świeciły gwiazdy. Były to ogromne kule wodoru, rozgrzane do milionów stopni, tak gorące, że nie mogły się nawet palić. Wiele z nich miało powiększyć się wielokrotnie przed śmiercią, a potem skurczyć do maleńkich, urażonych karłów, pamiętanych jedynie przez sentymentalnych astronomów. Tymczasem jednak błyszczały dzięki metamorfozom będącym poza zasięgiem alchemików i zmieniały zwykłe, nieciekawe pierwiastki w światło.
- Nadrektor przycisnął przepełnioną popielniczką róg mapy, grożącej zwinięciem się w rulon. Przejechał palcem po zakurzonej powierzchni.
– Tutaj piszą „Tu żyją smoki” – zauważył. – W samym środku miasta. Dziwne.
– To Słoneczne Schronisko dla Chorych Smoków lady Ramkin – wyjaśnił odruchowo kwestor.
– A tu napis „Terra Incognita”. Dlaczego?
Kwestor wyciągnął szyję.
– No... To chyba ciekawsza nazwa niż zaznaczenie mnóstwa farm kapusty.
– A tutaj znowu „Tu żyją smoki”.
– Myślę, że to zwykłe kłamstwo.
- – Na przykład w języku agatejskim znaki „kobiety” i „niewolnika” napisane obok siebie oznaczaja „żonę”.
- – O, mały piesek! Ucieszył się Detrytus. Lubię małe pieski.
– Hau
– Na surowo – dodał troll.
- O magii krąży wiele fałszywych poglądów. Ludzie opowiadają o mistycznych harmoniach, kosmicznej równowadze i jednorożcach które jednak wobec prawdziwej magii są tym czym drewniane kukiełki wobec Royal Shakespeare Company. Prawdziwa magia to dłoń na pile elektrycznej, to iskra rzucona w baryłkę z prochem, tunel podprzestrzenny łączący z sercem gwiazdy, ognisty miecz który płonął cały włącznie z rękojeścią. Lepiej żonglować pochodniami w smolnym dole niż zadawać się z prawdziwą magią. Lepiej położyć się na drodze tysiąca słoni.
Przynajmniej tak twierdzą magowie i dlatego właśnie żądają tak druzgocąco wysokich opłat za zajmowanie się czymś podobnym.- Zobacz też: magia
- – Popatrz tylko [...] Ten człowiek był wariatem!
– Miał bardzo staranny umysł.
– Na jedno wychodzi.
- Przysłowie mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Ankh-Morpork, największego z miast Dysku.
W każdym razie przysłowie mówi, że istnieje takie przysłowie, które mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Ankh – Morpork.
To nieprawda. Wszystkie drogi prowadzą z Ankh-Morpork, ale czasami ludzie podążają nimi w niewłaściwym kierunku.
- (... ) robili to, z czym Nocna Straż radzi sobie najlepiej – pilnowali, żeby było im sucho i ciepło, i trzymali się jak najdalej od możliwych kłopotów.
- Rzeczywistość nie jest cyfrowa, zero – jedynkowa, lecz analogowa. Jest czymś stopniowym.
- Słowa ograniczają, czasami milczenie bywa wymowniejsze i zawiera w sobie więcej treści.
- Trolle znają 5400 słów określających kamienie i tylko jedno na roślinność. Oograah oznacza wszystko, od mchu po gigantyczne sekwoje. Z punktu widzenia trolli, jeśli nie można czegoś zjeść, nie warto tego nazywać.
- (...) Tylko niewielka grupka ocalała z katastrofy, by ponieść do barbarzyńskich plemion Dysku wszelkie sztuki i zdobycze cywilizacji, takie jak lichwa czy tkanie dywanów.
- Victor nigdy w życiu nie pracował. Według jego opinii, posady to wypadki, jakie spotykają innych.
- Victor kopnął coś, co potoczyło się w mrok
– Co to było? Szepnął przerażony.
Gaspode zniknął w ciemności i wrócił po chwili.
– To tylko czaszka.
– Czyja?
– Nie powiedział.
- W Ankh nie da się łowić ryb; trzeba skakać po haczykach, żeby je zmusić do zanurzenia.
- Wszystkie Księgi Mocy przejawiały własną, specyficzną naturę. Octavo było surowe i władcze. Grimoire Skuterów lubił płatać zabójcze psikusy. Radości Seksu Tantrycznego trzeba było trzymać w lodowatej wodzie.
- Wysztarczy dać im przeciwsztawny kciuk, a już uważają się za czoś lepszego.
- Postać: Kot Mruczuś
- Wszystko wygląda na interesujące, dopóki człowiek nie zacznie tego robić. Wtedy przekonujemy się, że to praca jak każda inna. Założę się, że nawet taki Cohen Barbarzyńca wstaje rano myśląc: „No nie, kolejny dzień deptania moją ciężką stopą tronów wysadzanych klejnotami”.
- – Wyglądają jakby umarli podczas migawki [szkielety]
– Owszem. Komedii – Odezwał się biegnący przodem Gaspode.
– Dlaczego tak uważasz?
– Bo wszyscy szczerzą zęby.
- – Zjedz rodzynkę oblaną czekoladą – zaproponował.
– Wyglądają jak szczurze bobki – zauważył kierownik katedry. Dziekan przyjrzał się im w mroku.
– To wyjaśnia sprawę – stwierdził. – Przed chwilą torebka upadła mi na podłogę i już wtedy pomyślałem, że jakoś za dużo ich zebrałem z powrotem.