Porwanie Baltazara Gąbki (powieść)

Porwanie Baltazara Gąbki – powieść dla dzieci autorstwa Stanisława Pagaczewskiego, wydana w 1965.

Książę Krak edytuj

  • Przyszedł do mnie czcigodny Hipolit Gąbka, właściciel znanej ci gospody „Pod Trzema Gwiżdżącymi Kotami” przy ulicy Poczciwych Flisaków, brat słynnego uczonego, Baltazara Gąbki, autora wielu rozpraw z dziedziny biologii, a zwłaszcza cennej pracy o zakończeniach nerwowych w pysku ślimaka winniczka. (…). Pięć lat temu wybrał się do Krainy Deszczowców, aby zebrać nowe obserwacje do pracy na temat rozwoju poczucia wspólnoty u żab latających Rhacophorus reinwardti Boże. Kraina Deszczowców ma odpowiednie warunki naturalne do studiowania tego zagadnienia. Żab jest tam znacznie więcej niż ludzi.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie

Smok Wawelski edytuj

  • Gdyby takich zbójców na świecie przybyło,
    Wtedy by się wszystkim bardzo miło żyło,
    A książęca milicja zamiast im psuć szyki,
    Mogłaby dzieci bawić i pisać wierszyki.
    • Źródło: rozdział III, W zbójeckim obozie
  • Głupcy są często bardzo niebezpieczni (…).
    • Źródło: rozdział V, Kim jest Don Pedro?
  • Gdybyśmy mieli oceniać ludzi na podstawie ich ulubionych potraw, musielibyśmy twierdzić, że nasz książę jest narodowości węgierskiej, ponieważ przepada za gulaszem z papryką.
    • Źródło: rozdział V, Kim jest Don Pedro?
  • (…) jestem Smokiem Przepadającym za Gęsiną.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • Każdy astrolog jest trochę dziwakiem.
    • Źródło: rozdział V, Kim jest Don Pedro?
  • Najchętniej napiłbym się gorącego mleka. To bardzo zdrowe i pożywne.
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • Nie kłóćcie się, moi drodzy. To źle wpływa na apetyt.
    • Źródło: rozdział IX, Przerwany obiad
  • O ile mi wiadomo, Deszczowcy uważają siebie za normalnych, a nas traktują jak gorszy gatunek ludzi.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • (…) słyszałem, że Deszczowcy większą część życia spędzają w basenach wypełnionych deszczówką.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • Wiesz dobrze, że od czasu ostatniej wyprawy do Kraju Smutnego Kaktusa postanowiłem zerwać z podróżami i poświęcić się dokonywaniu wynalazków. Jestem właśnie na najlepszej drodze do skonstruowania zdalnie sterowanej i niezwykle ekonomicznej polewaczki.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie

Pozostałe cytaty edytuj

  • Bardzo, bardzo dawno temu Smok Wawelski był dość dziki. Wtedy pożerał ludziom krowy, owce, barany, a nawet kury i kaczki. Szkody czynił wielkie, więc pewien szewc imieniem Skuba postanowił go zgładzić. W tym celu podrzucił mu barana nadzianego jakimiś paskudnymi przysmakami w postaci smoły, siarki, pieprzu, papryki i tłuczonego szkła. Smok barana zjadł i strasznie się po tym przechorował. Takie miał pragnienie, że wypił wodę z Wisły i okolicznych stawów. Jego ryki było słychać aż do Puszczy Niepołomickiej, która daleko za grodem Kraka leży. Ale wyzdrowiał i odtąd nie bierze do pyska ani kawałka mięsa. Zmienił się tak, że ludzie go polubili. Z biegiem lat począł się ubierać na wzór ludzki, a także bardzo szybko nauczył się ludzkiej mowy.
    • Postać: Barnaba
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • Cisza panowała tak wielka, że Smok słyszał uderzenia własnego serca. Pomyślał więc sobie:
    – Oto czas na pisanie wierszy.
    • Źródło: rozdział V, Kim jest Don Pedro?
  • – Co za kraj – szepnął do siebie. – Ani kropli deszczu od piętnastu godzin!
    Stwierdziwszy, że nikt go nie widzi, wyjął z kieszeni płaszcza gumowy woreczek napełniony wodą i polał sobie głowę wraz z ramionami.
    – No, już mi trochę lepiej – pomyślał. – A teraz w drogę!
    • Źródło: rozdział II, Wyprawa się zaczyna
  • – Co was jednak skłania do owej filantropijnej działalności?
    – Czysta fantazja – odparł Starszy Zbójca. – Jeżeli dzisiejszym poetom wolno pisać wiersze bez rymu i rytmu, to dlaczego zbójca nie miałby obdarowywać napadniętego? Jesteśmy po prostu antyzbójami, to cała tajemnica.
    • Źródło: rozdział III, W zbójeckim obozie
  • – Dobranoc – mruknęło coś od strony łóżka Bartoliniego.
    – Dobranoc – wyziewnął z siebie doktor Koyot, obrócił się na prawy bok i chrapnął.
    • Źródło: rozdział V, Kim jest Don Pedro?
  • – Dobranoc, mój drogi – odparł Baltazar. – Pamiętaj, że przed powzięciem jakiejkolwiek ważnej decyzji należy się przespać.
    Świat byłby znacznie szczęśliwszy, gdyby różni władcy kierowali się tą zasadą.
    • Źródło: rozdział XIV, Towarzysze niedoli
  • Dowódca bandy otarł łzą z oka.
    – Wiem, że wyglądamy okropnie – powiedział ze smutkiem – ale weź pod uwagę, że jesteśmy kawalerami i nie mamy nikogo, kto by mógł dbać o nasz wygląd. Najwięcej kłopotów przysparzają nam pourywane guziki. Cerowanie skarpetek to także problem dużej wagi, nie mówiąc już a prasowaniu koszul. Jesteśmy pionierami nowego typu zbójnika, musimy więc ponosić pewne konsekwencje. Podróżny, napotkany przez nas na drodze, nie może odjechać z pustymi rękoma. Obdarowujemy każdego, czy chce, czy nie chce. Chodzi nam o reklamę. W ten sposób, prędzej czy później, książę Krak dowie się o naszej działalności i być może, przydzieli nam jakąś skromną subwencję ze skarbu państwa. Przeznaczę ją w pierwszym rzędzie na zakup większej ilości guzików i agrafek.
    • Źródło: rozdział III, W zbójeckim obozie
  • Dwa duże owczarki – Zagryź i Uduś – leżały obok nich na trawie (…).
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • Figa z twoich pomysłów, o ty, Najsuchszy z panujących!
    • Postać: Baltazar Gąbka
    • Opis: Największego Deszczowca.
    • Źródło: rozdział XVII, Okrutny wyrok
  • Jakiś grubas wlazł do beczki z wodą i wystawiwszy z niej samą głowę recytował wiersz narodowego poety, pana Izydora Wodoleja, pt. „Ulewa”. Utwór ten zaczynał się od słów znanych już każdemu dziecku chodzącemu do przedszkola:
    Chlup, chlup, chlup, Od kołyski aż po grób…
    Wtedy profesor Gąbka przypomniał sobie fragment pięknego wiersza pióra Smoka Wawelskiego:
    Idę pomalować swe serce słoneczną pozłotą.
    • Źródło: rozdział VIII, Baltazar Gąbka kupuje landrynki
  • Jesteśmy w górach, a górskie powietrze sprzyja dobremu apetytowi, istnieje mądre dzieło na ten temat, napisane przez magistra Janka z Zabierzowa. Stara to wprawdzie książka, ma już ponad sto lat, ale niezwykle mądra.
    • Źródło: rozdział III, W zbójeckim obozie
  • Królowie Słonecji pragnęli uszczęśliwiać swój naród, nie pytając go wcale o zgodę. Nie ma nic gorszego nad uszczęśliwianie ludzi wbrew ich woli…
    • Źródło: rozdział XV, Na Placu Ważnych Zebrań
  • Książę Krak zdjął koronę i z rozpaczy wydarł sobie garść włosów.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • Książę usiadł więc na stole i zaraz począł machać nogami jak mały chłopiec. W mieszkaniu Smoka czuł się młodszy o trzydzieści lat i chętnie zapominał o swej książęcej godności. Żeby już nic nie brakowało mu do szczęścia, wyjął z kieszeni dwa lizaki. Jednym poczęstował Smoka, drugi włożył sobie do ust z wyrazem niewysłowionej błogości.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • Kto pije piwo, ten chodzi krzywo (…).
    • Źródło: rozdział XV, Na Placu Ważnych Zebrań
  • Na progu Jamy stanął książę Krak.
    – Halo, stary – powiedział do Smoka. – Pracujesz?
    – A która godzina? – zapytał Smok.
    Krak spojrzał na zegarek marki „błonie”, w którego bransoletę wetknięta była pąsowa róża.
    – … Tam na błoniu błyszczy kwiecie… – zanucił książę, zgodnie ze swym zamiłowaniem do ludowych piosenek, i poważniejąc odparł:
    – Jedenasta trzydzieści dwie. Jedenasta trzydzieści dwie. Jede…
    – Dziękuję – powiedział Smok. – To znaczy, że pracuję. Mój rozkład zajęć przewiduje pracę od ósmej rano do dwunastej w południe.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • Na wysokiej i stromej skale, tuż pod jej szczytem, jakiś człowiek rozpaczliwie wymachiwał rękami. Nastawiwszy dobrze szkła lornetki, Smok stwierdził, że wisi on nad przepaścią, zaczepiony ubraniem o konar drzewa. (…)
    – Już nic panu nie grozi – zawołał Smok. – Może pan spadać spokojnie.
    – Łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać – krzyknął wisielec. – Nie mogę się odczepić.
    – Widocznie jeszcze nie dojrzał – rzekł starszy z Psiogłowców.
    – Jeszcze dwa, trzy dni takiej słonecznej pogody, a dojrzeje – odparł na to młodszy.
    – Mógłbym ci przyznać rację – rzekł znów starszy Psiogłowiec – gdyby chodziło o jabłko albo nawet o gruszkę. Ale to jest, zdaje się, człowiek. (…) ludzie dojrzewają znacznie wolniej niż owoce.
    • Źródło: rozdział X, Kto zleciał z drzewa
  • Od niepamiętnych czasów istnieje tu niski budynek, zbudowany z granitu i pokryty gontem. Mieści się w nim oberża „Pod Wesołym Karakonem”. Nazwę tę wymyślił zapewne jakiś podróżny, chcąc wprowadzić nieco wesołości do krajobrazu raczej smutnego, a nawet ponurego.
    W otoczeniu oberży nie rośnie bowiem ani jedno drzewo, trawa zaś znajduje się jedynie w ogródku, pielęgnowanym przez oberżystę. Wokoło sterczą nagie skały, a w ich załomach bielą się płaty śniegu i lodu.
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • Po chwili nowy podróżny znalazł się w izbie jadalnej.
    – Szlachetni panowie – powiedział kłaniając się na wszystkie strony. Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem wędrownym astrologiem, rodem z dalekiej Espanioli i nazywam się Don Pedro de Pommidore. Przez dwa „em”!
    – Bardzo nam miło – rzekł Smok w imieniu zebranych. – Prosimy na mleczko. Przez jedno „em”!
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • (…) po kilku krokach zauważył wbity w ziemię patyk, do którego przyczepiona była jakaś kartka. Zbliżywszy się, odczytał znajdującą się na niej informację:
    Między dwunastą a drugą po południu nie budzić, bo śpię.
    Nieco dalej znajdowała się druga tabliczka:
    Nudziarzom, krzykaczom i poborcom podatkowym wstęp surowo wzbroniony. (…)
    Na trzeciej tablicy nasi podróżni przeczytali następujący tekst, wypisany drukowanymi literami:
    PRZYPADKOWY PRZECHODNIU! JEŻELI MYŚLISZ, ŻE POCZĘSTUJĘ CIĘ WINEM – JESTEŚ W GRUBYM BŁĘDZIE. I DLA GOŚCI, I DLA SIEBIE MAM WYŁĄCZNIE MLEKO. MOŻE BYĆ KWAŚNE.
    • Źródło: rozdział XIII, W jaskini Mlekopija
  • Porządni ludzie nie spacerują po nocy, tylko śpią.
    • Postać: Barnaba
    • Źródło: rozdział V, Kim jest Don Pedro?
  • – Proszę, oto dwie puszki landrynek.
    – Ile płacę?
    – Dwadzieścia zieleńców i trzydzieści pięć błotniaków.
    • Źródło: rozdział VIII, Baltazar Gąbka kupuje landrynki
  • Przykładam dużą wagę do estetycznego wychowania swych ludzi. Nic tak nie uszlachetnia jak kontakt z piękną przyrodą. Tego samego zdania jest sławny angielski filozof John Ruskin.
    • Postać: zbójca
    • Źródło: rozdział III, W zbójeckim obozie
  • – Psiogłowcy żyją w jaskiniach skalnych – wyjaśniał Smok towarzyszom. – Nie budują domów ani tym bardziej miast. To bardzo prymitywne plemię. Żywią się trawą, grzybami i korą z drzew. Nie posiadają literatury ani malarstwa. Technika znajduje się u nich w opłakanym stanie. Jedyne urządzenie techniczne, jakie znają – to wóz na dwóch kołach, zaprzężony w niedźwiedzia lub osła. Odznaczają się jednak zamiłowaniem do rozmyślania na tematy nie związane z życiem praktycznym.
    – Czy oni naprawdę mają psie głowy? – zapytał mistrz Bartolini głosem zdradzającym lekki niepokój.
    Smok pokiwał głową.
    – Oczywiście. Ale to nic groźnego, można się przyzwyczaić.
    • Źródło: rozdział VI, Spotkanie z Psiogłowcami
  • Smok dodał gazu. Samochód pomknął ze wzrastającą szybkością. Żaden z jego pasażerów nie zauważył małego człowieczka w zielonej pelerynie, który skrył się za pniem jednego z drzew. Człowieczek ten spoglądał przez chwilę na oddalający się samochód, następnie zaś usiadł w rowie i wyjąwszy spod peleryny maleńką krótkofalówkę rozpoczął nadawanie komunikatu:
    „Uwaga, Zenobia. Mówi X-51. Mówi X-51. Ekspedycja wyruszyła samochodem ze znakiem rejestracyjnym GK 24568. Trzech pasażerów. Przy kierownicy Smok. Co robić? Przechodzę na odbiór”.
    • Źródło: rozdział II, Wyprawa się zaczyna
  • Smok poczuł, iż łapa poczyna go swędzić. Opanował się jednak (…).
    • Źródło: rozdział XV, Na Placu Ważnych Zebrań
  • – Szukam profesora Gąbki i jego towarzysza.
    – Jakim prawem?
    – Ludzkim prawem – rzekł Smok. – Są w niebezpieczeństwie i należy się im pomoc.
    – Nic im nie grozi – zaśmiał się Wir-Siąpawiica. – Są tak dobrze zabezpieczeni, że włos z głowy spaść im nie może, chyba razem z głową, ha, ha!
    • Źródło: rozdział 24, Nocna bitwa
  • W krótkim czasie podróżni znaleźli się nad brzegiem rzeki.
    Stała tu tablica opatrzona następującym napisem:
    „Drogi Przyjacielu. Oto dotarłeś do granicy mego księstwa i wkrótce przekroczysz ją, aby wejść na terytorium Krainy Psiogłowców. Jeśli w mym kraju spotkała cię jakaś przykrość – to wybacz nam – i przyjedź raz jeszcze, abyśmy mogli naprawić nasze błędy. Szczęśliwej podróży”.
    Pod tym grzecznym tekstem widniał podpis księcia Kraka oraz wizerunek jego Wielkoksiążęcej Pieczęci.
    • Źródło: rozdział VI, Spotkanie z Psiogłowcami
  • Weszło więc w zwyczaj, że podróżni udający się w, tej strony zaopatrywali się w broń przeciwko rozbójnikom. Ulubionym jej rodzajem był proszek do kichania. Napadnięci obsypywali nim zbójców, którzy natychmiast zaczynali kichać i ciskali na ziemię swe maczugi, aby wydobyć z kieszeni chusteczki do nosa. Na tę chwilę czekały właśnie biedne ofiary napaści i zmykały ile sił w nogach.
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • Wojna jest strasznym nieszczęściem zarówno dla napadniętego, jak i napadającego.
    • Postać: Salamandrus
    • Źródło: rozdział XI, Brama Siedmiu Złodziei
  • Wstydziłbyś się rozmawiać z osłem (…).
    • Postać: doktor Koyot
    • Źródło: rozdział XVI, Operacja „Noc-Osioł”
  • Wszystko dobre, co mokre (…).
    • Postać: Don Pedro
    • Źródło: rozdział IV, Oberża „Pod Wesołym Karakonem”
  • Zbliża się godzina 4.35. Spojrzenia obecnych kierują się ku wejściu do Smoczej Jamy. Za chwilę ukaże się w nim Smok Wawelski w towarzystwie księcia Kraka oraz dwóch towarzyszy podróży: nadwornego medyka Jego Książęcej Mości, imć pana Tomasza Koyota, oraz nadwornego Kuchmistrza, imć pana Bartłomieja Bartoliniego, rodem z Włoch, posiadacza wielu orderów i odznaczeń kulinarnych.
    • Opis: relacja redaktora Bukwy.
    • Źródło: rozdział II, Wyprawa się zaczyna
  • – Zestarzałem się trochę – rzekł Smok ze smutkiem w głosie. – To straszne, ale najlepiej czuję się w pantoflach i szlafroku.
    Krak zamachał rękami, jakby się opędzał przed rojem pszczół.
    – Nie mów tak – zawołał. – Jesteś nieśmiertelny, więc nie ma mowy o starzeniu się!
    – Zrobiłem się także smakoszem – powiedział Smok – i bardzo sobie cenię regularne posiłki.
    – Przydzielę ci kucharza, który będzie dbał o twój żołądek.
    – Ponadto obawiam się, że w krainie Deszczowców mógłbym się nabawić kataru – ciągnął Smok, zdając sobie jednak sprawę z tego, że jest to argument niepoważny.
    – Mój drogi. Cóż znaczy katar w porównaniu z zasługą wobec historii? Będziesz bohaterem narodowym.
    – Kichający bohater to niezbyt ładny widok – uśmiechnął się Smok.
    – Bohaterom wybacza się wiele wad gorszych od chronicznego kataru. Jestem gotów przydzielić ci mego nadwornego medyka, który będzie dbał o twój organ powonienia.
    • Źródło: rozdział I, Rozmowa w Smoczej Jamie
  • Żeby was pokręciło – pomyślał profesor i ze złością wyłączył radio. – Żeby was pokręciło.
    W tej samej chwili przypomniał sobie, że w owym kraju dolegliwości reumatyczne uważane są za oznakę świetnego zdrowia, toteż zmienił swe życzenie i westchnął:
    – Żeby was wysuszyło. Żebyście się opalili na brązowo.
    • Źródło: rozdział VIII, Baltazar Gąbka kupuje landrynki

Zobacz też edytuj