Pamflet na siebie – proza wspomnieniowa Tadeusza Konwickiego.

  • A miłość? Jeszcze jeden nałóg młodości, ryzykowne gry, oszałamiające stany nieważkości.
  • A może narodziny, czy raczej wybuch człowieczej świadomości, to po prostu wypadek przy pracy wszechmocnej natury?
  • Dzisiaj sukces łatwo przychodzi i jeszcze łatwiej odchodzi.
  • Inteligencja jest matką humoru.
  • Jestem optymistą. Jeśli zabraknie nas na tej planecie, to z pewnością rozwinie się jakaś inna forma życia.
  • Ludzie, którzy lubią samotność, lubią też siebie. Ja nie lubię samotności i siebie.
  • Mam uczucie, przeczucie, domysł, że w innym bycie dość lekkomyślnie wykupiłem wczasy na ziemi. No i wakacje niezbyt się udały.
  • Oczywiście miłość, jak każda choroba psychiczna, przebiega w różnym nasileniu, zależnie od charakteru i wydolności wewnętrznej pacjenta. Z podgorączkowego stanu zalotów i flirtu aż do ataków szału miłosnego.
  • Osamotnienie: kara i nagroda. Przekleństwo i pycha. Wieczny lęk i kostium Hamleta na grzbiecie statysty.
  • Przyjaźń to strach przed samotnością, a miłość to jeszcze większy strach przed osamotnieniem.
  • Samotność jest jak garb – rośnie z wiekiem.
  • Samotność to jest to, kiedy czas wlecze się bez końca.
  • Strach jest naszym cieniem. Malejącym, kiedy słońce jest w zenicie, powiększającym się przed wieczorem. Strach, jak cień, znika na długie chwile i raptem się pojawia nie wiadomo skąd i kiedy. Strach idzie przed nami przez całe życie. Miejmy nadzieję, że nie dalej.
  • W chwilach erupcji pychy ludzkiej Bóg staje się niepotrzebny. W momentach zwątpienia wszyscy żegnają się ukradkiem.
  • Zwięzłość – to talent, powiada Czechow. Wypada dodać, że rozwlekłość to też talent.