O demokracji w Ameryce

traktat o amerykańskim społeczeństwie autorstwa Tocqueville'a

O demokracji w Ameryce – dwutomowe dzieło Alexisa de Tocqueville'a, wydane w latach 1835 oraz 1840, analizujące wczesne demokratyczne społeczeństwo. Cytaty z przekładu Marcina Króla z wydania 1976.

  • Bez pomocy instytucji gminnych naród może stworzyć sobie wolny rząd, lecz nie będzie w nim ducha wolności. Przelotne namiętności, chwilowe potrzeby czy przypadkowe okoliczności mogą mu dać zewnętrzne formy niezależności, lecz despotyzm ukryty we wnętrzu organizmu społecznego wcześniej czy później wyjdzie na jaw.
  • Co więcej, gdy lud zaczyna zdawać sobie sprawę ze swej własnej sytuacji, pojawia się mnóstwo potrzeb wcześniej nie odczuwanych, które mogą zostać zaspokojone jedynie przy pomocy zasobów państwowych. Stąd pochodzi zjawisko powiększania kosztów publicznych wraz z postępem cywilizacji i wzrastania podatków w miarę szerzenia oświaty.
  • Demokracja pozbawiona instytucji lokalnych nie posiada żadnych gwarancji zabezpieczających ją przed podobnym złem. Jeśli lud nie nauczył się jeszcze korzystać z wolności w niewielkich sprawach, to czyż można spodziewać się że będzie umiał ją utrzymać w sprawach poważnych.
  • Demokracja zresztą nie tylko nie może wybierać ludzi wartościowych, lecz również nie chce ich wybierać.
  • Gdy opuszczamy kraj, w którym panuje wolność, udając się do innego, w którym wolności nie ma, uderza nas niezwykły kontrast: tam wszystko było ruchliwe i ożywione – tutaj wydaje się spokojne i nieruchome. W kraju, który opuściliśmy, wszystko zmierza do ulepszania i postępu. Tutaj zaś odnosimy wrażenie, że społeczeństwo, osiągnąwszy już wszystkie dobra, pragnie jedynie odpoczywać i cieszyć się nimi.
  • Gdyby więc udało się stworzyć taki układ społeczny, w którym każdy obywatel miałby coś do stracenia i niewiele do zyskania, pokój na świecie byłby bardziej prawdopodobny.
  • Głównym zadaniem i zarazem jedną z największych zalet religii jest dostarczanie jasnej, precyzyjnej, zrozumiałej dla mas oraz trwale obowiązującej odpowiedzi na każde z tych podstawowych pytań.
  • I to również wydaje mi się oczywiste, że w czasach demokracji, bardziej niż w jakichkolwiek innych, religie winny poświęcać mniej uwagi zewnętrznym praktykom.
  • Jeżeli kiedykolwiek wolność przestanie istnieć w Ameryce, trzeba będzie to przypisać wszechwładzy większość.
  • Kiedy w jakimś społeczeństwie religia zostaje obalona, do ludzkiego myślenia o sprawach najważniejszych zakrada się zwątpienie, paraliżując przy tym częściowo myślenie o wszystkich pozostałych.
  • Lud nie ma czasu ani sposobności, by poświęcić się takiej pracy. Jest zawsze skazany na pospieszne osądzanie na podstawie najbardziej widocznych cech. Dlatego właśnie wszelkiego rodzaju szarlatani tak dobrze znają sekret przypodobania się ludowi, podczas gdy często nie udaje się to jego prawdziwym przyjaciołom.
  • Ludzie wyobrażają sobie powszechnie, że niezamieszkane tereny w głębi Ameryki zaludniane są przez europejskich emigrantów, którzy stale napływają do Nowego Świata, podczas gdy dotychczasowa społeczność amerykańska rośnie i mnoży się na ziemi, którą kiedyś zajęli ich przodkowie. To przekonanie jest błędne. Europejczyk, który przybywa do Ameryki Północnej, nie ma tam przyjaciół i często jest pozbawiony źródeł utrzymania. Musi więc wynajmować się do pracy i dlatego rzadko opuszcza wielki rejon przemysłowy, który ciągnie się wzdłuż oceanu.
  • Ludzie, którym w Stanach Zjednoczonych powierzono kierowanie sprawami publicznymi, pod względem moralności i kompetencji stoją często niżej od ludzi, których wybrałby system arystokratyczny, lecz ich interesy splatają się i utożsamiają z interesami większości współobywateli. Mogą więc popełniać odstępstwa i poważne błędy, nigdy jednak nie będą systematycznie dążyli do zrealizowania celów wrogich większości.
  • Nie znam wręcz kraju, w którym miłości pieniądza zajmowałaby więcej miejsca w ludzkich sercach i w którym żywiono by głębszą niechęć do idei całkowitej równości majątkowej.
  • Otóż w polityce zagranicznej nader rzadko się zdarza, by interesy arystokracji były odmienne od interesów ludu.
  • Pod tym konwencjonalnym entuzjazmem i pogrzebowo uroczystymi formami szacunku dla panującej władzy łatwo dostrzec u ludzi zamożnych wielkie obrzydzenie do demokratycznych instytucji swego kraju. Lud jest potęgą, której się boją i której nienawidzą.
  • Podczas gdy naturalne instynkty demokracji sprawiają, że lud nie dopuszcza ludzi wybitnych do władzy, równie silny instynkt każe tym ostatnim zaniechać kariery politycznej, w której tak trudno im pozostać sobą i uniknąć spodlenia.
  • Prawa są zawsze chwiejne, póki nie znajdą oparcia w obyczajach. Obyczaje są bowiem jedyną trwałą siłą społeczeństwa.
  • Przekonałem się, że którzy ludzie uważają powszechne głosowanie za gwarancję dokonania słusznego wyboru, oddają się kompletnej iluzji. Powszechne wybory mają inne zalety, ale nie tę.
  • Społeczeństwa demokratyczne, które zagwarantowały obywatelom wolność polityczną powiększając jednocześnie despotyzm administracyjny, reprezentują bardzo osobliwy sposób myślenia. Uważa się tam, że obywatelom nie można powierzyć drobnych spraw, do których wystarcza zdrowy rozsądek, natomiast powierza się im wielkie prerogatywy w dziedzinie rządzenia państwem. Są oni na zmianę zabawką w ręku władzy lub jej zwierzchnikami, są czymś więcej niż królowie i czymś mniej niż ludzie zarazem. Wypróbowawszy wszystkie możliwe systemy wyborcze i nie znalazłszy żadnego, który by im odpowiadał, społeczeństwa takie, zdumione, ciągle nie ustają w poszukiwaniach, tak jakby zło nie wynikało z samej konstytucji kraju, lecz z systemu wyborczego. Trudno zresztą zrozumieć, w jaki sposób ludzie, którzy wyrzekli się rządzenia samymi sobą, mogliby dokonać właściwego wyboru tych, którzy mają nimi rządzić. Trudno uwierzyć, by głosowanie zniewolonych ludzi mogło kiedykolwiek powołać rząd liberalny, silny i mądry.
  • Stwierdzony jest fakt, że ludzie najbardziej wybitni są rzadko powoływani do pełnienia funkcji publicznych i należy uznać, że zaczęło tak się działać od chwili, gdy demokracja osiągnęła pełny rozwój.
  • Tyle wystarczy, by ukazać prawdziwy charakter angloamerykańskiej cywilizacji. Jest ona wynikiem – i ten punkt wyjścia należy mieć stale na uwadze – dwóch różnych elementów, które w innych krajach nierzadko ze sobą walczyły, lecz które w Ameryce udało się wcielić niejako w siebie nawzajem i doskonale połączyć. Mam na myśli ducha religii i ducha wolności.
  • W Ameryce są buntownicy, ale nie ma konspiratorów.
  • W demokracji mężowie stanu są biedni i chcą się dorobić.
  • W krajach cywilizowanych grubiaństwo ludu nie bierze się jedynie stąd, że jest on ciemny i biedny, lecz stąd, iż będąc ciemnym i biednym styka się na co dzień z ludźmi oświeconymi i bogatymi. Obraz własnej niedoli i słabości, porównywany stale ze szczęściem i siła innych ludzi, budzi w jego sercu jednocześnie gniew i strach. Te stan duszy znajduje odbicie w obyczajach i sposobie wyrażania się, a człowiek taki staje się bezczelny i uniżony zarazem.
  • W walce o zwycięstwo stronnictwa posługują się dwoma rodzajami broni o wielkim znaczeniu. Są to praca oraz stowarzyszenia.
  • W zasadzie jedynie proste idee są w stanie zawładnąć umysłem ludu. Idea fałszywa, lecz jasna i precyzyjna, będzie miała zawsze większą siłę oddziaływania niż idea prawdziwa, lecz skomplikowana.(...) Dlatego też stronnictwa polityczne, które są jakby małymi społeczeństwami wewnątrz narodu, przyjmują sobie zawsze za symbol jakieś nazwisko lub hasło, które częstokroć w sposób wielce niedoskonały oddaje ich cele oraz metody, lecz bez którego nie mogłaby utrzymać się i działać. Rządy, które opierają się na jednej idei lub odwołują się do jednego prostego uczucia, nie są może lepsze, ale na pewno są silniejsze i trwalsze.
  • Za czasów dawnej monarchii Francuzi mieli za pewnik, że król nie może się mylić, kiedy zaś uczynił coś złego, winę przypisywali jego doradcom. Ułatwiało to znakomicie utrzymanie ludzi w posłuszeństwie. Mogli oni szemrać przeciw prawu, ale nie przestawali kochać i szanować prawodawcy. Amerykanie podobnie odnoszą się do większości.
  • Zapomina się, że najbardziej niebezpieczne jest zniewolenie obywateli właśnie w dziedzinie spraw małej wagi.(...) Zależność w sprawach drobnych daje o sobie znać na każdym kroku i dotyka wszystkich obywateli bez wyjątku. Nie doprowadza do ostateczności, lecz stale zawadza i każe wyrzekać się własnej woli.
  • Zawsze przypuszczałem, że ta uporządkowana, łagodna i spokojna niewola, którą opisuje, może łatwiej, niż sądzimy, łączyć się z pewnymi powierzchownymi formami wolności oraz że nie jest rzeczą niemożliwą, by wyrosła w cieniu suwerenności ludu.