Norweski dziennik

(Przekierowano z Norweski Dziennik)

Norweski Dziennik – trzytomowa saga Andrzeja Pilipiuka.

Tom pierwszy. Ucieczka

edytuj
  • Miłość to wielka siła. A dziewczyny to bardzo dobry wynalazek.
  • Obserwator nigdy nie doświadcza tej samej kultury, co obserwowany.
  • Posiadłość prywatna
    poborcom podatków wstęp wzbroniony!

    Uwaga tubylcy, Indianie i inni kolorowi!
    Jeśli pojawicie się tu w nocy,
    znajdziecie się na liście do odstrzału,
    a waszym mięsem zostaną nakarmione wściekłe psy.
    Zostaliście ostrzeżeni!

    Nie przekraczaj tej granicy.
    Jeśli swoje życie masz w pogardzie,
    To pamiętaj o swojej rodzinie.
    • Opis: tabliczki na siatce przy bramie wjazdowej do domu Tomka
  • Wdrapałem się na niewielką wysepkę żwiru i uwaliłem w stos wodorostów. Przymknąłem oczy. Byłem daleko, daleko stąd, może w dolinie Muminków. Było mi zupełnie dobrze i ciepło, ale nie miałem ze sobą panny Migotki.
  • „Wlazł kotek na płotek i mruga, ta bomba to będzie już druga.”
  • Wstawaj, zalkoholowaciały narkomanie!
  • – Wy, kapitaliści, jesteście sprytni – powiedziałem. – Ale rozszyfrowałem jeden z waszych planów.
    – Jaki plan? (...)
    – Popatrz na to – Wyjąłem z lodówki paczkę sera. – Wy, krwiopijcy, wyprodukowaliście ser.(...)
    – No i co z tego? Ser jak ser. Żółty. Może wy [komuniści] takiego nie macie?
    – Mamy. Tu chodzi głównie o opakowanie. Widzisz. Każdy plasterek jest osobno owinięty w folię.(...)
    – Co chcesz przez to powiedzieć?
    – Robotnik, który na odpakowanie plasterka sera zużywa minutę, nigdy nie będzie miał wystarczająco dużo czasu, by zorganizować rewolucję.
    • Opis: rozmowa Tomka ze Svenem przy śniadaniu

Dialogi

edytuj
  • Maciek: Mam dla ciebie dwie wiadomości. Jedną dobrą, drugą złą.
    Tomek: Zacznij od złej.
    Maciek: Ten obiad trzeba dopiero zrobić.
    Tomek: A dobra?
    Maciek: Możesz go zrobić sam. Własnoręcznie. Cieszysz się?
  • Ingrid: Widziałeś tego wariata, co lądował samolotem na szosie?
    Tomek: Nie, nie zauważyłem.
    Ingrid: Hm, wybacz głupie pytanie, ale skąd się tu wziąłeś?
    Tomek: Wróciłem ze swojej wycieczki.
    Ingrid: Czy przypadkiem nie przyleciałeś tym samolotem...?
  • Wyjąłem z lodówki butelkę coli.
    Tomek: Chlapiemy jednego? – zapytałem.
    Sven: Oryginalne stwierdzenie – zauważył. – Ale wypić możemy.
    Rozlałem colę do szklanek.
    Sven: Czy ty jako komunista aby na pewno możesz to pić? – zapytał.
    Jeszcze mu było mało. Postanowiłem uderzyć z grubej rury.
    Tomek: No cóż. Wprawdzie coca-cola jest kolejnym kapitalistycznym wynalazkiem, którego celem jest ogłupianie robotników, ale w jedną rzecz nigdy nie wierzyłem.
    Sven: W co mianowicie?
    Tomek: U nas mówiło się, że otrzymuje się ją z rozgniecionej amerykańskiej stonki.
    Zakrztusił się. Nie wiem, czy ze śmiechu, czy z innych powodów.
    Sven: Z rozgniecionej stonki? – upewnił się.
    Tomek: Tak mówiono. Ale ja w to nie wierzę. Widzisz o was kapitalistach mówi się, że jesteście krwiopijcami, że wysysacie krew robotników.
    Sven: Sugerujesz, że cola jest robiona z krwi robotników?
    Tomek: Nie. Doszedłem do wniosku, że robotnicy są wam zbyt potrzebni. Zresztą byłaby wówczas czerwona.
    Sven: Zaciekawiasz mnie. Z czego w takim razie według ciebie jest ona produkowana?
    Tomek:Z Murzynów. Wskazuje na to jej kolor.