Miejska legenda
Miejska legenda (ang. urban legend) – pozornie prawdopodobna informacja rozpowszechniana w mediach, Internecie bądź w kręgach towarzyskich, która budzi wielkie emocje u odbiorców, zazwyczaj nieprawdziwa.
Przykłady miejskich legend
edytujAutorzy pozostają anonimowi.
- Był jeden chłopak, niczym specjalnie nie imponował, tylko bardzo lubił tańczyć. Często chodził na dyskotekę. Długo nie mógł sobie znaleźć takiej stałej partnerki.
Kiedyś zobaczył na Sali bardzo piękną dziewczynę i ta mu się od razu spodobała. Tańczył cały czas z nią i obydwoje byli bardzo zadowoleni. On był pewien, że się spotkają. Nie pytał jej o adres, bo ją miał odwieźć samochodem do domu. Kiedy jechali koło cmentarza, ona mu zniknęła z samochodu. Był tym bardzo zdumiony. Spojrzał tam, gdzie siedziała, i zobaczył, że pozostawiła mu obrazek z aniołem. Innym razem słyszałam, że ta dziewczyna zostawiła na siedzeniu obraz Matki Boskiej (MK).
– A ja słyszałam, że różaniec (BZ).- Źródło: Dionizjusz Czubala, Nasze mity współczesne, Katowice 1996, s. 119–120.
- Chyba telewizja nadała pierwszą wiadomość, że w Puszczy Kampinoskiej pojawił się dziwny zwierz, mieszaniec, taki lisozając. Następnie odbył się wywiad z chłopcem, który miał tego zwierza widzieć. Za parę dni – może pierwszego, a może drugiego sierpnia – telewizja podała, że to zwierzę przegryzło przewody hamulcowe w samochodzie postawionym obok lasu” (Janusz).
„Ja słyszałem, że przegryzł tłumik” (Piotr).
„Pamiętam, że gazety opublikowały zdjęcie tego zwierzaka i że miał je zrobić turysta z Katowic. Wszystko to działo się w lasach kampinoskich” (Janusz)”- Źródło: Dionizjusz Czubala, Nasze mity współczesne, Katowice 1996, s. 93.
- Działo się to w Rybniku. Kobieta kupiła yuccę i cały czas słyszała z tego pokoju, gdzie była yucca, jakieś dziwne szmery. Zadzwoniła po jakieś specjalne służby, które są wyspecjalizowane do takich rzeczy. Acha, bo słyszała, że było takich wypadków więcej, różne takie rzeczy z tymi yuccami poprzywozili do domu, jakieś jajka dziwnych zwierząt, dziwnego robactwa. No więc przyjechali w skafandrach kosmicznych srebrnych (Barbara).
– Kto? (Jolanta).
– Te służby specjalne. I znaleźli tarantule, jajka tarantuli (Barbara).
– Te jajka się jeszcze nie wykluły? (Ewa).
– Jeszcze się nie wykluły i chrobotały (Barbara).
– Kiedy to się miało zdarzyć? (DC).
– W Rybniku jakieś półtora roku temu. Opowiadała to nasza koleżanka, studentka, ale ona też słyszała to od znajomej. Jej mamie opowiedziała znajoma, która tą yuccę kupiła (Barbara).
- Źródło: Dionizjusz Czubala, Nasze mity współczesne, Katowice 1996, s. 86.
- Jantar wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Jak tam była to ją porwali. Porwali ją nagą, wszystko z niej zdjęli. Zdjęli i rzeczy zostawili. Na jej miejsce podstawili inną kobietę i ubrała się jak Jantar i wszystkie jej rzeczy wzięła. Wsiadła do samolotu i odjechała do Polski. Jantar zawieźli do haremu, z haremu nie miała wyjścia ani kontaktu. Nie mogła dać znać. Dopiero przemyciła w zegarku wiadomość. Dała zegarek, żeby przesłać papieżowi i ten list w zegarku dostał się w jego ręce. Napisała, że jest w Turcji w haremie, ma tam dziecko, córeczkę.
- Opis: wypowiedź z 8.08.1981.
- Źródło: Dionizjusz Czubala, Współczesne legendy miejskie, Katowice 1993, s. 95–96.
- Jedna kobieta kupiła w delikatesach banany i miała je dać dzieciom. Akurat była u nich znajoma, która miała kuzynkę w Niemczech, i jak zobaczyła te banany, tak kazała jej odciąć końce, bo ta kuzynka jej powiedziała, że w bananach są jadowite robaki i dzieci mogą umrzeć. Jak odcięła te czubki, to zobaczyła tam pełno robaków.
- Źródło: Dionizjusz Czubala, Nasze mity współczesne, Katowice 1996, s. 87.
- Mężczyzna przekroczył prędkość na autostradzie i przysłali mu mandat do zapłacenia 40 funtów brytyjskich. Wysłali mu też zdjęcie, na którym widać jak pędzi samochodem, z godziną, datę i informacją o punktach karnych.
Kierowca postanowił sobie zażartować i odesłał policji zdjęcie czeku na 40 funtów. Dostał odpowiedź. Policjanci wysłali mu zdjęcie kajdanek. Po tym incydencie od razu zapłacił.- Źródło: Mark Barber, Legendy miejskie, Warszawa 2007, s. 171, tłum. Katarzyna Berger-Kuźniar, Piotr Błoch.
- Pewnej nocy studentka college’u wróciła późno do swojego pokoju w akademiku, by wziąć (...) kilka rzeczy osobistych, a następnie wrócić do (...) swojego chłopaka (...). Gdy weszła do pokoju, było ciemno, ale wiedząc, że jej współlokatorka śpi, nie włączyła światła. Potykając się w ciemnościach, zabrała swoje książki, ubrania i szczoteczkę (...).
Następnego dnia wróciła do akademika. Przed jej pokojem było mnóstwo policjantów. Jeden z nich zapytał ją, czy tu mieszka. Dziewczyna odparła, że tak. Potem zadał jej pytanie, czy wróciła do swojego pokoju ostatniej nocy, na co ona odpowiedziała: „Tak, ale tylko na kilka minut”. Wówczas policjant powiedział studentce, że jej współlokatorka została zamordowana, i poprosił dziewczynę, by weszła z nim do pokoju.
Gdy studentka przekroczyła próg pokoju, zamarła ze strachu. Na ścianie napisano krwią:
„CZYŻ NIE CIESZYSZ SIĘ, ŻE NIE WŁĄCZYŁAŚ ŚWIATŁA?”- Źródło: Mark Barber, Legendy miejskie, Warszawa 2007, s. 38–40, tłum. Katarzyna Berger-Kuźniar, Piotr Błoch.
- Podczas II wojny światowej w okupowanej Holandii Niemcy zbudowali tylko i wyłącznie z drewna lotnisko-przynętę. Precyzyjnie odtworzono hangary, stanowiska dla dział, zbiorniki ropy i samoloty. Budowanie lotniska zajęło dużo czasu. Zaniepokojeni alianci wysłali na miejsce speców od fotografii.
W końcu zakończono pracę. Następnego ranka, samotny bombowiec RAF-u przeleciał nad Kanałem, okrążył lotnisko i zrzucił na nie wielką, drewnianą bombę.- Źródło: Mark Barber, Legendy miejskie, Warszawa 2007, s. 181, tłum. Katarzyna Berger-Kuźniar, Piotr Błoch.
- Rzecz działa się w górach. Pewna narciarka postanowiła się zatrzymać w lasku, po środku stoku, żeby zrobić siku. Dziewczyna tak się spieszyła ściągając dół kombinezonu i kucając, że zapomniała ustawić narty bokiem. Jakież było jej zdziwienie, gdy zaczęła stopniowo zjeżdżać do tyłu. Zupełnie nie panowała nad nartami i szybko nabierała prędkości. Minęła drzewa i wyjechała na stok. Ujechała jeszcze spory kawałek nim zatrzymał ją słup wyciągu. Poobijaną i zawstydzoną zabrała karetka. W szpitalu dziewczyna spotkała mężczyznę ze złamaną nogą. Opowiedział jej nieprawdopodobną historię. Zdarzył mu się wypadek, gdy zjeżdżając z góry ujrzał nagą, wypiętą kobietę pomykającą na nartach. Po tym szoku wpadł na drzewo i złamał nogę…
- Źródło: Mark Barber, Legendy miejskie, Warszawa 2007, s. 61–62, tłum. Katarzyna Berger-Kuźniar, Piotr Błoch.
- Została kupiona [Anna Jantar] przez Turka za wielką sumę pieniędzy. Jakże się nazywa ten Bóg turecki, jest tam taka nazwa. Zaraz Ci powiem za ile, za pięćset tysięcy dolarów. Za nią została podstawiona inna dziewczyna. Samolot się rozbił, lista była, no więc nie żyje, a dziś się okazuje, że żyje. Ja się Jantarką już przestałam interesować.
– Ale przez Jantarkę rozbili samolot? [D.C.]
– Nie? To nie wiesz? Tam jechało dwóch rosyjskich uczonych atomistów. Byli na jakiejś konferencji i musieli zginąć. Tamci to wiedzieli i tak przy jednej pieczeni dwie rzeczy załatwili.- Opis: wypowiedź z 3.12.1981.
- Źródło: Dionizjusz Czubala, Współczesne legendy miejskie, Katowice 1993, s. 95.