Marija Aušrinė Pavilionienė

Marija Aušrinė Pavilionienė (ur. 1944) – litewska polityk i wykładowczyni, feministka, posłanka na Sejm Republiki Litewskiej.

  • Problem stał się bardziej widzialny. Mieliśmy dwa razy organizowany „Pride” w Wilnie. Zaczęto o tym mówić w mediach. Ludzie zaczęli rozumieć, że natura ludzka jest bardziej skomplikowana. Dużo dla popularyzacji sprawy zrobiły organizacje społeczne takie jak Związek Tolerancyjnej Młodzieży (Tolerantiško jaunimo asociacija) czy Litewska Liga Gejów. Młodzi ludzie są teraz bardziej wykształceni niż za czasów sowieckich, mają możliwość wyjazdu za granicę. Są w Berlinie, Londynie czy Paryżu i widzą, że homoseksualiści czują się tam bardziej bezpiecznie, są wolnymi ludźmi – inaczej niż na Litwie. Widzą też, że można np. wziąć ślub czy adoptować dzieci. Ale z drugiej strony… Wciąż mamy siedem homofobicznych projektów w Sejmie, które za chwilę, jeszcze tej jesieni, pojawią się na sesji plenarnej… Mamy próby wpisania dyskryminacyjnych norm do prawa litewskiego. Nie mamy ustawy o partnerstwach cywilnych – nawet heteroseksualnych! Homoseksualiści na Litwie nie mają zatem gwarancji społecznych. Są poniżani. Także w telewizyjnych „show”. Jakie powody tego? Niska kultura… I małe zrozumienie dla praw człowieka.
  • Do programu wpisuje się ochronę praw człowieka, by przyciągnąć elektorat, ale na głosowaniu robi się zupełnie co innego. Kiedy pytałam Remigijusa Šimašiusa, ministra sprawiedliwości z LRLS, dlaczego, odparł: jestem za małżeństwem mężczyzny i kobiety, przeciwko adopcji dzieci przez homoseksualistów. Ale przecież partnerstwo cywilne oznacza załatwienie jakichś podstawowych spraw społecznych. Np. dziedziczenie czy wizyta w szpitalu. Ale wracając do socjaldemokratów. W naszej frakcji jest tylko sześć osób popierających moje stanowisko. Ale z tych sześciu osób tylko ja mówię głośno i otwarcie, co myślę. Inni unikają. Niby zagłosują za, ale gdy się prosi ich o zabranie głosu, nie chcą. Dlaczego? Socjaldemokraci na Litwie mają większe poparcie na prowincji. W Wilnie ludzie głosują na konserwatystów i liberałów, w Kownie – na konserwatystów, w Kłajpedzie – na liberałów. Lewica nie ma wysokiego poparcia w dużych miastach. Więc my dostajemy głosy na prowincji, tam gdzie silne wpływy ma kościół katolicki. I księża mówią: jak poprzesz to i to, no to będzie niedobrze. W ten sposób załatwia się sprawy.