Małe zbrodnie małżeńskie
sztuka teatralna (autor: Éric-Emmanuel Schmitt)
Małe zbrodnie małżeńskie (fr. Petits crimes conjugaux) – dramat Érica-Emmanuela Schmitta z 2003 roku; tłum. Barbara Grzegorzewska.
- A może to, co powinno się mieć wspólnego w związku, to wcale nie prawda, a sekret. Sekret, że mi się podobasz. Sekret, że ja ci się podobam. Sekret, że to nie mija.
- Postać: Gilles
- Co znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu. To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu. Kocham twoje pragnienia, a nawet twoje awersje, kocham ból jaki mi zadajesz, ból którego nie odczuwam jako bólu, ból, o którym natychmiast zapominam, który nie pozostawia śladów. Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością.
- Postać: Lisa
- Czas nie jest sprzymierzeńcem miłości.
- Gilles (podekscytowany): Czemu kobieta nigdy nie przejawia inicjatywy?
Lisa: Bo jest wystarczająco sprytna, aby wpoić w mężczyznę przeświadczenie, że to on ma ochotę.
Gilles: Wówczas kto kim manipuluje?
Lisa: Dobre pytanie. Małe zbrodnie małżeńskie.
Śmieją się, prawie w komitywie.
Gilles: A kto zwycięży?
Lisa: Ta, która może ustąpić. Tylko ona kontroluje grę.
Gilles (z podziwem): Dziwka!
Lisa: Dziękuję. Małe zbrodnie małżeńskie.
- Czym jednak jest wolność bez zaangażowania? To wolność pusta, jałowa, nieuchwytna, wolność prewencyjna. Mężczyźni bardziej marzą o wolności, niż z niej korzystają, trzymają ją zazdrośnie na półce, zamiast jej używać. A ona usycha, kurczy się i umiera na długo przed nimi. Bo wolność wtedy tylko istnieje, kiedy się z niej korzysta. Mężczyźni są w głębi duszy sentymentalni: co innego przeżywają, a co innego sobie opowiadają. Podszywają swoje życie innym, tajemniczym, upragnionym, wymarzonym, które milcząco opiewają.
- Postać: Gilles
- Lisa: Dość mam tego, że jesteś lepszy ode mnie.
Gilles: Przed chwilą byłem gorszy.
Lisa: Ostatecznie jesteś lepszy. Ale to też jest nie do zniesienia.
Gilles: Przykro mi, że jestem sobą.
- Dwoje ludzi to nie jest rzeczywistość, to przede wszystkim marzenie, jakie się snuje.
- Postać: Gilles
- Lisa (zachwycona): Gilles, to cudowne, czujesz się lepiej, wracasz do siebie: to jedno z twoich ulubionych zdań: „Co to za pomysł kazać mi brać tabletki, jak tylko okażę jakieś uczucie?”! To ty. To cały ty. Nigdy nie znosiłeś ludzi, którzy uciekają od złości, smutku, lęku czy oburzenia – zażywając środki uspokajające. Masz swoją teorię. Nasza epoka jest tak komfortowa, że stara się leczyć sumienie, ale nie uda jej się wyleczyć nas z tego, że jesteśmy ludźmi.
Gilles (mile zaskoczony): Tak?
Lisa: Dodawałeś, że mądrość nie na tym polega, żeby powstrzymywać się od odczuwania, lecz żeby odczuwać wszystko. Jak leci.
- Humor umożliwia powiedzenie prawdy.
- Postać: Lisa
- Im dłużej na Ciebie czekałam tym bardziej mi Ciebie brakowało. Im dłużej na Ciebie czekałam, tym bardziej mnie lekceważyłeś, deptałeś, gardziłeś mną!
- Postać: Lisa
- Lisa: Jakim jest pan typem mężczyzny?
Gilles: Pani typem?
Lisa: Potwierdzam. Po każdym zdaniu spływa po mnie strumień potu, mózg mi drętwieje – to objawy choroby zwanej niepohamowanym pociągiem.
Gilles: Przykro mi, nie mam lekarstwa.
Lisa: To pan jest lekarstwem.
Uśmiechają się do siebie.
Gilles: Jest ktoś w pani życiu?
Lisa: W tej chwili jesteś ty.
- Gilles: Jestem tu. Nie umarłem.
Lisa: Nie. Ale przeszłość umarła. (Zmusza się do uśmiechu przez łzy). Bardzo cię kochałam, Gilles, bardzo.
Gilles: Mówisz mi to, jakbyś mówiła: „Bardzo cierpiałam, Gilles, bardzo cierpiałam”.
Lisa: Może. Nie potrafię kochać, nie cierpiąc.
- Jeżeli mnie kochasz, przyjmiesz mnie oszpeconego, kalekiego, starego, chorego, pod warunkiem jednak, że będę sobą. Jeżeli mnie kochasz, pragniesz mnie, a nie tylko mojego odbicia. Jeżeli mnie kochasz…
- Postać: Gilles
- (…) każdy związek jest domem, do którego klucze znajdują się w rękach mieszkańców. Jeśli zamknie się ich od zewnątrz, dom stanie się więzieniem, a oni więźniami.
- Postać: Gilles
- Kiedy się jest dwudziestolatką, nie zwraca się uwagi na wiek; począwszy od czterdziestki złudzenia pryskają; kobieta uzmysławia sobie, ile ma lat, w chwili kiedy odkrywa, ze są młodsze od niej.
- Postać: Lisa
- Kiedy w małżeństwie pojawia się przemoc, nieważne, z czyjej strony wychodzi.
- Postać: Lisa
- Kobiety mają naprawdę tendencję, żeby robić z mężczyzn żebraków. Kiedy próbuję dać ci do zrozumienia, że chciałbym się z tobą przespać, mam wrażenie, że proszę cię o jałmużnę. (pauza) I kiedy wreszcie okazujesz mi miłosierdzie, czuję się, jakbym miał przed sobą zakonnicę, co w takiej chwili nie jest wcale pożądanym obrazem.
- Postać: Gilles
- Gilles: Kochać długo, kochać zawsze to wbrew naturze.
Lisa: Nie.
Gilles: Więc żeby uczucie trwało, trzeba zgodzić się na niepewność, wypłynąć na niebezpieczne wody, tam gdzie posuwa się do przodu tylko ten, kto ufa, odpoczywać, unosząc się na zmiennych falach zwątpienia, znużenia, spokoju, ale nigdy nie zbaczać z kursu.
- Kochać to coś irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, coś, czego nie da się wytłumaczyć, coś, co nie jest praktyczne, coś, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem.
- Postać: Gilles
- Gilles: Kochasz mnie, więc mnie zabijasz?
Lisa: Kocham Cię i to mnie zabija.
- Gilles: Mam teorie na każdy temat?
Lisa: Prawie. Nie znosisz, żebym porządkowała twój gabinet, chaos, w jakim przechowujesz stosy papierów, określasz mianem „systemu historycznej archiwizacji”. Zapewniasz, że biblioteka bez kurzu jest możliwa tylko w poczekalni. Uważasz, że okruchy to nie brud, bo przecież chleb się je. Niedawno przekonywałeś mnie nawet, że okruchy to łzy wylewane przez chleb, który cierpi, kiedy go kroimy. Rezultat: łóżka i kanapy są zapłakane. Nie wymieniasz przepalonych żarówek pod pretekstem, że trzeba nosić żałobę po świetle, które odeszło. Po piętnastu latach małżeńskiego pożycia udało mi się zresztą sprowadzić twoje rozliczne teorie do jednej, za to fundamentalnej tezy: niczego w domu nie robić!
- Mężczyzna bierze sobie kochankę, żeby pozostać z żoną, kobieta natomiast bierze kochanka, żeby opuścić męża.
- Mężczyźni i kobiety żyją ze sobą wyłącznie z najniższych pobudek: dla interesu, z niechęci do zmian, z obawy przed starością, ze strachu przed samotnością. Gnuśnieją, karłowacieją, tracą wiarę, że mogliby zrobić coś ze swoim życiem, trzymają się za rękę tylko po to, żeby samotnie nie kroczyć w stronę cmentarza.
- Gilles: Mężczyźni to tchórze, nie chcą widzieć problemów, chcą wierzyć, że wszystko jest dobrze. Kobiety nie odwracają głowy.
Lisa: Napisz to w swojej następnej książce, zyskasz nowe czytelniczki.
Gilles: Kobiety stawiają czoło problemom, ale najczęściej myślą, że to one same stanowią problem, że spadek napięcia w związku wiąże się ze spadkiem ich atrakcyjności, czują się odpowiedzialne, winne, sprowadzają wszystko do siebie.
Lisa: Mężczyźni grzeszą egoizmem, kobiety egocentryzmem.
Gilles: Jeden jeden. Remis.
Lisa: Zero zero. Absolutny remis. Żegnaj.
- „Mieć” zaufanie. Nigdy się nie „ma” zaufania. Zaufanie to nie jest coś, co się posiada. To coś, czym się obdarza. „Darzy się” zaufaniem.
- Postać: Gilles
- Moja amnezja to był rodzaj śledztwa, próba zrozumienia: chciałem dowiedzieć się, dlaczego nienawidzisz mnie tak bardzo, że uderzyłaś mnie w ciemności. Moja amnezja to było kłamstwo, żeby wrócić, żeby cię odzyskać. Kłamałem ci z miłości.
- Postać: Gilles
- Moja miłość do ciebie to jądro, to mgławica w głębi mojego umysłu, to coś, do czego nie mam dostępu, czego nie mogę zmienić. Jakaś część ciebie wciąż we mnie żyje. Nawet gdybyś ty odszedł, ta część by została. Tkwisz we mnie. Jestem Twoim odbiciem, ty jesteś moim, żadne z nas nie może już istnieć oddzielnie.
- Postać: Lisa
- Nie jest rozsądne długo kochać, kochać bez przerwy to czyste szaleństwo. Rozum nakazuje kochać tak długo, jak to jest przyjemnie. Oto miłosny racjonalizm: kochajmy się, dopóki mamy złudzenia, kiedy je stracimy, lepiej się rozstańmy. Gdy tylko ujrzymy przed sobą kogoś rzeczywistego, a nie kogoś, kogo sobie wyobrażamy, rozejdźmy się.
- Postać: Gilles
- Lisa: Nie mam problemu z alkoholem.
Gilles: Pijesz.
Lisa: Tak, piję, ale nie mam problemu z alkoholem. Mam problem z tobą.
- Pesymizm to przywilej człowieka, który myśli.
- Postać: Gilles
- Pić, to wyobrażać sobie, że zamknęło się drzwi przed nieprzyjacielem, podczas gdy właśnie przyjęło się go do siebie na stałe, pod osłoną milczenia. Człowiek pije, żeby utopić jakąś myśl, a ta przeradza się w obsesję. Podejrzenie, które chciało się od siebie odsunąć pod wpływem alkoholu staje się żywsze, silniejsze, zajmuje coraz więcej miejsca.
- Postać: Lisa
- Przeznaczeniem miłości jest rozkład. Sam napisałeś to w swojej książce, w Małych zbrodniach małżeńskich. Straszne! Kiedy to przeczytałam, odniosłam wrażenie, jakbym przypadkiem usłyszała rozmowę, której nie powinnam była usłyszeć, rozmowę, w której mówiłeś źle o mnie, o nas, rozmowę, która pozbawiła mnie złudzeń. Rozkład miłości! Termity! Te owady, które zżerają belki domów. Nie widać ich, nie słychać, chrupią sobie spokojnie, aż tu któregoś dnia dom się wali. Wszystko spróchniało w środku, zanim się ktokolwiek zorientował. Cały szkielet, struktura, wszystko, co miało podpierać ściany, przestało istnieć! Tak wygląda nasze małżeństwo! Lenistwo zastąpiło miłość, przyzwyczajenia zajęły miejsce uczuć, z zewnątrz wygląda to jak dom, jednak kolumny nie są już z drzewa a z kartonu, to zwykłe papier mache. Czułość? Na początku wolałeś mnie od innych, ale czy nadal tak jest? Twierdzisz, że mnie kochasz, ale czy wciąż ci się podobam? Jestem pod ręką, więc pytanie zniknęło – i pożądanie też. Nie chcesz już ze mną żyć, ponieważ ze mną żyjesz. Nie jestem już twoją ucieczką, jestem twoim więzieniem, obijasz się o mnie, znosisz mnie.
- Postać: Lisa
- Ponieważ na ogół to kobiety czytują i pisują kryminały, twierdzisz, że to damski gatunek, w którym kobiety, znużone dawaniem życia, bawią się w wirtualne zadawanie śmierci. Kryminał, czyli zemsta matek…
- Postać: Lisa
- Lisa: Spotykasz się z kobietami, umawiasz na randki, rozsadza cię pożądanie.
Gilles: Ty jesteś moim zdrowiem. Spotkania są jak gorączka.
Lisa: Często się przeziębiasz.
- Tak. Kochamy się, ale kochamy się źle.
- Gilles: Tak, tak. Wolisz historie, które można kontrolować: nie możesz ścierpieć swobody.
Lisa: Swobody?
Gilles: Tego, że sprawy wymykają ci się z rąk. Że sytuacje cię przerastają. Że uczucia są dla ciebie zbyt silne. Jeśli chce się być pewnym wszystkiego, trzeba się zadowolić krótkimi historiami. Związkami, w których wszystko jest dokładnie wytyczone, które są jasne, przejrzyste, mają początek, środek i koniec, których przebieg znaczą konkretne etapy: pierwszy uśmiech, pierwszy napad szalonego śmiechu, pierwsza noc, pierwsza kłótnia, pierwsze pojednanie, pierwsza nuda, pierwsze nieporozumienie, pierwsze nieudane wakacje, pierwsze rozstanie, drugie, trzecie, i w końcu to prawdziwe. Potem wszystko od nowa. Tak samo, tyle że z kim innym. Nazywa się to życiem pełnym przygód, a jest życiem bez przygód, życiem w odcinkach. Nie jest rozsądne długo kochać, kochać bez przerwy to czyste szaleństwo. Rozum nakazuje kochać tak długo, jak jest to przyjemne. Oto miłosny racjonalizm: kochajmy się, dopóki mamy złudzenia, kiedy je stracimy, lepiej się rozstańmy. Gdy tylko ujrzymy przed sobą kogoś rzeczywistego, a nie kogoś, kogo sobie wyobrażamy, rozejdźmy się.
- Gilles: Tymczasem to ona czegoś od ciebie oczekuje. Chciałabyś, żeby miłość dowiodła ci, że istnieje. Nie tędy droga. To ty masz dowieść, że istnieje.
Lisa: W jaki sposób?
Gilles: Zaufać.
- Utrzymywać związek to kierować się miłością własną, nie miłością do partnera.
- Postać: Gilles
- Wielcy podróżnicy mówią, że kiedy człowiekowi bardzo chce się pić, a brakuje wody, powinien sobie przypomnieć ten pierwszy raz, kiedy pił. To jest jedyna metoda na pokonanie pustyni.
- Postać: Gilles
- Lisa: Zdaje się, że wymiotuje pan właśnie na mój samochód.
Gilles: Bardzo mi przykro.
Lisa: Ależ proszę, niech pan sobie nie przeszkadza. I tak nie cierpię jego koloru. Wolałabym, żeby był bardziej oryginalny.
Gilles: Teraz będzie wyjątkowy!
- Gilles: Życie ze mną jest piekłem?
Kobieta, zaskoczona, zwraca się w jego stronę.
Lisa: Rozczulasz mnie, zadając to pytanie.
Gilles: A co z odpowiedzią?
Lisa milczy. Ponieważ on wciąż czeka, przyznaje w końcu z powściąganą czułością:
Lisa: Niewątpliwie jest piekłem, ale… w pewnym sensie.… zależy mi na tym piekle.
Gilles: Dlaczego?
Lisa: Jest w nim ciepło…
Gilles: Jak to w piekle.
Lisa: I mam w nim swoje miejsce…
Gilles: Niczym Lucyfer…
- Żyjesz obok mnie. Ale nie ze mną.
- Postać: Gilles