Mārtiņš Staķis (ur. 1979) – łotewski przedsiębiorca i polityk, mer Rygi.

  • Nazywano nas z dumą „złodziejami”. Jeździliśmy bowiem do Szwecji, do Norwegii podglądać, jak wygląda tamtejsza praca. Później te rozwiązania wdrażaliśmy na Łotwie, robiąc to w sposób o wiele szybszy niż następowało to wcześniej w Skandynawii. Kiedy właściciel „Narvesena” przyjechał do Rygi i zobaczył, że wszystko funkcjonuje tutaj tak samo jak w Szwecji, Norwegii, nazwał nas „złodziejami pełnymi dumy”. A my na Łotwie byliśmy zadowoleni, że „kradniemy” pomysły i wdrażamy je nawet z większym sukcesem w lokalne społeczeństwo. Także będąc w polityce, chciałbym pracować podobnie jak w „Narvesenie”. Podglądać idee, może „kraść” to za duże słowo, ale podglądać to, co ciekawego jest poza granicami mojego kraju i później to wdrażać. Jesteśmy mali, ale mimo to możemy odnosić sukcesy.
Mārtiņš Staķis (2020)
  • Kiedy pracowałem w „Narvesenie”, zaprzysiągłem sobie, że nigdy nie pojawię się publicznie. Gdy podejmowałem pracę w telewizji, to była trudna decyzja, bo musiałem zacząć występować publicznie. Ale było mi łatwiej, bo „Saknes debesīs” to była poważna audycja, a nie żadne show. Z kolei kiedy w 1998 r. zaczynałem pracę w „Narvesen”, trafiłem na „złoty okres”. Wszystkich nas zatrudniano nie dlatego, że mieliśmy jakieś doświadczenie czy świetną edukację, ale dlatego, że byliśmy młodzi, otwarci i znaliśmy język angielski. To wystarczyło. Później już nie robiło się nigdy tak łatwo kariery na Łotwie. Dziś nie zostanie się dyrektorem marketingu w jakiejkolwiek firmie mając osiemnaście lat. „Narvesen” był zresztą dobrym pracodawcą, oni włożyli bardzo dużo sił i środków w naszą edukację.
  • W 2017 r. dostałem zaproszenie ze strony „Ruchu Za!”, nowej liberalnej inicjatywy Danielsa Pavļutsa, żeby przyjść na ich spotkanie. Byłem zaangażowany w grupę, która zajmowała się biznesem. Później stałem się jednym z „frontmenów” partii, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki. (…) w naszej partii znajduję się na prawym, konserwatywnym skrzydle. Moją dewizą jest to, że większość ludzi powinna być na Łotwie szczęśliwa, jednak nie możemy mniejszej części, której się mniej powiodło, dać odczuć, że są przegranymi. Takie niedobre odczucie jednak do tej pory dominuje na Łotwie. My chcemy to zmienić.
  • Przez wiele lat armia miała kłopoty z finansowaniem. 2% PKB, które wydajemy zgodnie z zasadami NATO, to wciąż nie jest wystarczająca suma. Zwłaszcza, że nie mamy dużo czasu. W sytuacji małych krajów takich jak Łotwa, które sąsiadów mają niezbyt grzecznych czy niezbyt dobrze nastawionych, kluczowe jest, by w służbę w wojsku zaangażować wszystkich obywateli. „Comprehensive defence” jest zatem naszym głównym priorytetem, podobnie jak w przypadku Estonii. To jest bardzo trudne zadanie w sytuacji, gdy ministerstwa są niczym księstwa udzielne, a my musimy między sobą współpracować. Dlatego Artis Pabriks został wicepremierem, bo wtedy jego autorytet będzie większy. Kluczowa dla naszych pomysłów jest dobra współpraca z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Ministerstwem Komunikacji.