Mój brat niedźwiedź
Mój brat niedźwiedź (ang. Brother Bear) – animowany film familijny produkcji USA z 2003 roku, reż. Bob Walker. Autorami scenariusza są Ron Friedman, Steve Bencich i Tab Murphy.
Wypowiedzi postaci
edytujKenai
edytuj- A mamusia czasem nie miała cię dość... Koda?
- Ha! Widzisz? Właśnie od tego ma się głowę.
- Tylko może ograniczmy te przytulanki do minimum. Dobrze mały?
Koda
edytuj- Łaziłem po sosnach, dębach, świerkach, brzozach, bukach...
- No cóż, nie chciałbym cię martwić, ale chyba będziesz musiał tę łapę odgryźć!
- Przysięgasz? Na mały palec?
Rutt
edytuj- A tak poza tym to tak chyba wszystko w porządku?
- Chcę, ale nie mogę.
- Ja nie rozumiem... Jak można skasować mamuta?
- Możesz mnie nastawić?
- Nie widzisz łosiu, że trawię? Skurcz mnie złapię.
- Niedobrze, nasz osobisty ochroniarz się zmywa.
- O, widzę, że masz braciszka. Słodki malec.
- To mnie akurat trochę ubodło.
Inne postacie
edytuj- I jak leci, misiu?
- Postać: Tuke
- Opis: do Kenaia.
- Idziemy, Roman, tylko, no wiesz, z godnością.
- Postać: wiewiórka
Dialogi
edytuj- Kenai: Co mnie obchodzi, że ty i Pysio znaleźliście jakąś... Dajmy na to największą szypułkę na świecie.
- Koda: Po pierwsze, to na imię ma Brysio, a nie Pysio.
- Rutt: Co tam słychać?
- Tuke: Miodzio.
- Rutt: Miodzio.
- Ptak 1: Daleko jeszcze?
- Ptak 2: Nie gęgaj, tylko machaj, bo cię wykluczę.
- Tuke: Ej, uważaj, prowadzę!
- Rutt: Dasz mi potem spróbować?
- Tuke: Trzeba mieć kwalifikacje, ty się lepiej patrz i ucz, dobra?
- Rutt: A ja to koniecznie muszę tak zwisać? Wygląda jakbyś mnie upolował!
- Koda: Pewnie jesteś strasznie ciekaw jak zgubiłem swoją mamę. (...) To był chyba piąty albo szósty z najbardziej najzimniejszych dni, jakie pamiętam.
- Kenai: Świetna historia. Koniecznie ją opowiedz.
- Koda: Naprawdę?
- Kenai: O tak. Ale nie mnie.
- Koda: Znam też inne fajne historie.
- Kenai: Mam taki pomysł. Czy mógłbyś przestać gadać?
- Koda: No dobrze. To zaśpiewam.
- Kenai: Nie, nie, nie.
- Koda: (śpiewa) To jasne że już wyruszać czas, Gdy świat dał wyraźnie ci znak
- Kenai: Przestań. Możesz przestać? No, przestań. Cii. Koda, przestań się drżeć.
- Tuke: My też nie jesteśmy łosiami.
- Rutt: Nie jesteśmy?
- Tuke: Skąd, jesteśmy te... hopsasa, wiewióreczki.
- Rutt: Noo, jasne, kapuję! No, to znaczy się... On to jest taki bardziej wiewiórek, a ja to jestem taki bardziej rosomak, ma się te kły. (szczerzy zęby)
- Tuke: Uważaj, on gryzie.
- Kenai: Nie zamierzam nikogo zjadać.
- Tuke: To bardzo miło z twojej strony.
- Tuke: Udawaj, że cię nie ma.
- Rutt: Nie ma mnie!
- Tuke: Cii, co ty robisz? Łosiu jeden!
- Kenai: Jaki tam kamień? To będzie mój totem, wiecie? Tak. Pewnie dostanę tygrysa szablozębnego za odwagę albo siłę, albo no w ogóle, no wiecie, coś, co do mnie pasuje.
- Denahi: A może żabę, bo się tak nadymasz? Lepiej przywiąż porządnie ten koszyk, dobra?
- Kenai: Daj spokój! Nie pozwolę, żeby jakiś głupi niedźwiedź zeżarł nam ryby.
- Denahi: Nie gadaj, tylko wiąż!
- Kenai: Nie gadaj, tylko wiąż.
- Denahi: A, tu jesteś! (do Kenaia) Haha! No chodź, ty kochaneczko!
- Kenai: Odczep się!
- Denahi: Kenai, poczekaj! Przepraszam.
- Kenai: Co takiego?
- Denahi: Twój totem moim zdaniem jest świetny.
- Kenai: Serio?
- Denahi: Jasne. I mam dla ciebie prezent.
- Kenai: (uśmiechając się) Coś ty?
- Denahi: (rzuca kwiatami na głowę Kenaia) No bo skoro masz tak wszystkich miłować, musisz ładnie pachnieć. (Kenai popycha Denahiego z kwiatami)
- Sitka: Proszę, jaka miła odmiana. Zamiast się szarpać wręczacie sobie kwiatki.
- Denahi: Tak. Prawda, że urocze? Już się chłopak zaczął wczuwać w rolę.
- Sitka: (do Denahiego) Ej, mądralo! Idź się zajmij rybami.
- Denahi: Jasne. Kenai mnie kocha, Kenai mnie nie kocha. Kenai mnie kocha, Kenai mnie nie kocha. Kenai mnie kocha, Kenai mnie nie kocha.
- Sitka: (chwycił rękę Kenaia, gdy ten próbował rzucić kamieniem) Daj spokój.
- Kenai: Ja go normalnie kiedyś... no... ale on jest... kurczę!...
- Sitka: Ej, młody! To, że ma totem mądrości, nie znaczy, że jest mądry. No, zobacz tylko.
- Denahi: Kenai mnie kocha, Kenai mnie nie kocha. (pies zaczyna skamleć i szczekać)
- Ludzie: Cześć, Denahi!
- Denahi: O! Cześć! Jak leci? (pies warczy i gryzie pośladki Denahiego)
- Sitka i Kenai: Uuu!
- Denahi: Puszczaj!
- Kenai: Fakt. Najwyraźniej naszym przodkom totemy często się mylą.
- Sitka: Wiesz, że tak samo myślałem, kiedy Tanana dała mi.
- Kenai: Ta, i co jeszcze?
- Sitka: Nie, serio! Pomyślałem: Orzeł-przewodnik? Co to ma być?. Ale trochę dorosłem i już wiem, co to znaczy być wodzem. No i mieć oko na was dwóch.
- Kenai: Ja tylko chcę odcisnąć dłoń na tej ścianie.
- Sitka: Trochę cierpliwości, Kenai. Kieruj się swoim totemem. Będzie dobrze.
- Kenai: Obiecujesz?
- Sitka: Masz moje słowo. (śmieje się)
- Kenai: Ale sam powiedz: niedźwiedź-miłość? Przecież niedźwiedzie nikogo nie kochają, nie myślą, nie czują... Niedźwiedzie to... (ludzie paplają na szlaku ryb) To złodzieje.
- Denahi: Jednak nie przywiązałeś, co? (Kenai denerwuje się) Powinni ci dać za to totem osła!
- Sitka: Wystarczy! Zrobimy nowy koszyk.
- Denahi: My? O, nie! Ja robiłem przez ostatnie dwa tygodnie i... Jak kochaś jest taki mądry, to niech sobie sam robi i tyle! To jego wina!
- Kenai: Już przestań! Przyniosę ci zaraz ten twój koszyk.
- Sitka: Kenai, poczekaj! Kenai!
- Denahi: (Sitka patrzy na niego gniewnie; zmieszany) No co?
- Kenai: Jesteś gotowy?
- Denahi: Na co?
- Kenai: Zapolujemy na niedźwiedzia. (podaje bratu Denahi włócznię)
- Denahi: Rozumiem, co teraz czujesz, ale... ale zabicie niedźwiedzia nic nie da.
- Kenai: Nie da? Nasz brat nie żyje i to... to bestia go zabiła!
- Denahi: To nie niedźwiedź ponosi tu winę.
- Kenai: Rozumiem.
- Denahi: Zabicie go nie uczyni cię mężczyzną!
- Kenai: Coś się taki mądry zrobił, co?!
- Denahi: Staram się kierować totemem. Może ty też byś spróbował!
- Kenai: Czy naprawdę myślisz, że mężczyzna kieruje się jakąś miłością?! Prawdziwy mężczyzna nie siedzi w takich chwilach bezczynnie!
- Denahi: Kenai! Nie sprzeciwiaj się duchom przodków!
- Kenai: (szydzi) Przodkowie. (sarkastycznie) Dzięki za taką mądrość.
Kenai w oddali kopie gałęzie ze złości. Następnie słyszy ryk i dostrzega niedźwiedzia. Potem rzuca kamieniem w niego.
- Sitka: Kenai! (niedźwiedź wściekle ryczy) Kenai! Gdzie on jest?
- Denahi: Miejmy nadzieję, że gdzieś daleko. (Denahi i Sitka słyszą krzyk Kenaia) Kenai!
Denahi i Sitka spieszą mu z pomocą do Kenaia.
- Sitka: Kenai!
- Kenai: Sitka, nie! Uciekaj stąd!
- Sitka: Co?
- Kenai: Niedźwiedź za tobą!
Niedźwiedź ryczy, Denahi rzuca w niego kamieniem.
- Denahi: No, bestio! Chodź tu! No, chodź do mnie! Co, boisz się?!
(Denahi wpada do dziury w lodzie)
- Kenai: (łapie Denahiego za rękę) Denahi! Trzymaj się!
- Denahi: Wciągnij mnie!
Sitka widzi pęknięcie lodu i dźga go włócznią, powodując, że lód pęka, a niedźwiedź ryczy z niepokojem.
- Kenai: (zaniepokojony) Sitka! Sitka!
Lód się rozpada, a niedźwiedź i Sitka wpadają do wody.
- Kenai: Sitka?
Niedźwiedź wychodzi z wody i wraca na ląd.
- Kenai: Szybko!
- Kenai: Sitka!
- Denahi: Sitka!
- Kenai: Sitka. Sitka!
- Denahi: Sitka!
- Kenai: Sitka, gdzie jesteś?!
- Denahi: Kenai!
Kenai znajduje kaptur topu Sitki unoszący się na powierzchni wody.
- Kenai: Sitka. (ze smutkiem) O, nie. (zdesperowany) Sitka! Sitka! Denahi, pomóż mi! Sitka! Sitka, gdzie jesteś?! Sitka!
Denahi zauważa strzępy ubrania Kenaia, myśląc, że Kenai nie żyje.
- Denahi: (w myślach) To nie niedźwiedź ponosi tu winę!
Denahi odchodzi i nagle staje.
- Kenai: (w myślach) Prawdziwy mężczyzna nie siedzi w takich chwilach bezczynnie!