Leszek Danielak
Leszek Danielak (ps. Wańka; ur. 1951) – polski przestępca, skazany na 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za założenie i kierowanie gangiem pruszkowskim.
- Ale to nie był żaden gang, chociaż tak to przedstawił świadek koronny Masa. Byliśmy grupą kolegów. Znałem na stopie towarzyskiej wielu ludzi z różnych środowisk: biznesmenów, artystów, sportowców, prawników czy polityków. Czy to był gang? Moje najbliższe grono to ludzie znający się nawzajem, każdy z nas wiedział, że jeśli ktoś ma kłopoty, to sobie nawzajem pomagamy. Odpędzamy tych, którzy nam grożą albo oczerniają, bo my mamy swoje interesy. Nie pozwolimy ich popsuć.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Było kiedyś rozważane wejście na giełdę, ale dostaliśmy jasny komunikat, że nie, bo to nie jest wasz rynek.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Martwili się, że zrobiono ze mnie taką legendę. Przecież dobrze wiedzieli, kim jestem. Nie żadnym mafiosem, ale dobrym synem i człowiekiem, który nade wszystko ceni lojalność.
- Opis: o relacjach z rodzicami.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Moje kontakty wystarczyły, żeby zarabiać godziwe pieniądze jak na tamte czasy, a nie tyrać w warsztacie samochodowym za bezcen, być wyzyskiwanym i, co więcej, żeby kraść na państwowym. Jeszcze w szkole miałem praktyki w FSO na Żeraniu. Tam codziennie jeden nowiutki Fiat wyjeżdżał na lewo. Byłem tego świadkiem, dlatego nie chciałem pracować na państwowej posadzie.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Mój brat pierwszy raz do więzienia się dostał, jak miał 17 lat, i to środowisko, które on poznał, ja też poznałem. Zająłem się handlem i wyjazdami na saksy. Nie martwiłem się o przyszłość, miałem pieniądze w każdej kieszeni i zarabiałem na wszystkim, od handlu po kontrabandę. Jeździłem do Niemiec, na Węgry, do Czechosłowacji, Rosji. Wszelkiego rodzaju dobra sprowadzało się hurtem. Ja miałem swoją siedzibę na Bazarze Różyckiego. To była działalność legalna, płaciliśmy podatki za te budy, gdzie sprzedawaliśmy spodnie, szampony w hurcie, całą chemię. Handel był legalny, ale towar przemycany. W jedną stronę woziło się inne rzeczy, a z powrotem inne, na tamte czasy z Polski srebro, a stamtąd złoto i waluta. To nie była struktura bandycka, to były normalne struktury działające półlegalnie.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Nie ma ludzi tak twardych, że wszystko zniosą. Są tylko ludzie wytrwali, funkcjonujący zgodnie z rytmem, jaki sobie narzucają.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Nikt nie był żadnym założycielem i szefem. Byliśmy kolegami, a niektórzy nawet niezbyt dobrze się znali.
- Opis: o gangu pruszkowskim.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Siedziałem ciurkiem 15 lat z kilku wyroków. Blisko 11 lat siedziałem na „enkach” (oddziały dla tzw. niebezpiecznych), w tym ok. 6 lat na pojedynkach. Umiałem sobie zająć czas, mnóstwo książek dostawałem z zewnątrz i z biblioteki więziennej.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Tam uczyłem się tego knajackiego życia, bo przecież wzorem dla mnie była moja ulica. Tam działała słynna grupa Rogala. Rogal tworzył gangi, które napadały na konwoje, na sklepy, na ludzi, terroryzowali miasto. Dzieci członków tej bandy to byli moi koledzy z podwórka. Ich ojcowie siedzieli, wychodzili i wracali z więzienia, a my temu wszystkiemu się przyglądaliśmy. Napatrzyłem się na patologię toczącą wiele rodzin, z których wywodzili się moi koledzy. Uczyłem się przy nich charakteru, sztuki milczenia, bycia odważnym i twardym. A potem proza życia, ta patologia wycięła ich w pień, nawet 50 lat nie dożyli, mogę na palcach policzyć chłopaków, którzy stanęli na nogi. Generalnie zapijali się na śmierć, nie mieli sposobu na życie.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- To media wylansowały grupę pruszkowską, lansując głównie siebie. Pruszków był normalnym, zwykłym miastem, z którego wywodziło się kilka osób. Różni ludzie.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.
- Zginął Kiełbacha, Nikoś, Wariat, Pershing – to fakty. Ale to nie była wojna, to były beznadziejne rozgrywki ludzi, którzy nie umieli ze sobą rozmawiać. Jakby umieli, toby nie strzelali i bomb by sobie nie podkładali. Taki typ ludzi tchórzliwych, którzy nie podejdą za blisko, wolą bombę podłożyć albo strzelić w plecy.
- Źródło: rozmowa Piotra Pytlakowskiego, My z kolegami, „Polityka” nr 28 (2915), 10 lipca 2013, s. 24, 25.