Lepszy – powieść autobiograficzna Waldemara Łysiaka z 1990.

(Wydawnictwo Officina, Warszawa 1990, ISBN 83-85208-01-1)

  • Idąc tak w górę, usłyszymy w końcu Lepszego i Dobrego. Oni też potrafią udowodnić swą niewinność. Zapytani dziś o represje kulturalne i polityczne, odpowiedzą, że oni tylko wykonywali rozkazy (polecenia, zarządzenia, instrukcje itd.). Tysiące komunistów przysięga dziś, że choć wykonywali rozkazy, to wewnątrz, tak naprawdę, w duchu, w myślach i uczuciach – byli przeciw. Nie identyfikowali się z łajnem, które własnymi ręcami rozmazywali po całym kraju, od morza do gór. Miesili to łajno na komendę, ale czuli jego zapach i odwracali nos. W tę samą stronę, w którą odwracali węch, wzrok i słuch klakierzy zbrodniczego reżimu.
    • Źródło: s. 44–45.
  • Jeden wojskowy zamach i jeden ślub wyrządziły mi ogromną przysługę – dały mi ostateczny impuls do zerwania z kolejną profesją, z profesją, która niszczyła moją sferę prywatności, bo robiła ze mnie człowieka publicznego. Nie można być człowiekiem publicznym i człowiekiem wolnym, tak jak nie można być dziewicą w publicznym domu. Obecny w mediach – byłem publiczny. Nieobecny – jestem wolny. Książki to co innego, pisze się je we własnej wieży, na własnych, a nie cudzych łamach, potem one idą w świat, a ja w wieży zostaję, w jej zamknięciu i cieniu. Studenci, których uczę, to ptaki, które karmię z mojej wieży. I tylko to mi odpowiada.
    • Źródło: s. 111–112.
  • Krzepiący serce mit na temat antyhitlerowskiego oporu mówi, że w AK zdrajcy byli rzadkością. Dałby Bóg, ale było inaczej. Rzadkością byli zdrajcy ujawnieni. Blanka Kaczorowska, Świerczewski i Kalkstein mieli mnóstwo syjamskiego rodzeństwa, co jest równie pewne jak to, że poznanie statystki nigdy nie będzie nam dane. I jest jeszcze coś pewnego, co tylko pozornie zakrawa na cud: nawet bardzo duża liczba Judaszów i prowoków nie przesądza wyniku gry. W pewnych okresach u bolszewików było więcej agentów Ochrany niż bolszewików, a mimo to bolszewizm odniósł sukces. Lub może właśnie dlatego.
    • Źródło: s. 22.
  • Miałem pisać o Lepszym, a tymczasem wciąż znęcam się nad Dobrym, czym być może wyrządzam mu niesprawiedliwość. Robienie z Dobrego wszechwiedzącego i wszechmanipulującego Mefista, czyli przypisywanie mu winy za wszystkie grzechy pielęgniarzy będących w jego służbie, może być pomyłką. Czyż niezawisły sąd nie wykazał, że pielęgniarze Dobrego utopili księdza Popiełuszkę pod wpływem własnego, niezawisłego imperatywu jako inicjatywa prywatna? Najwyraźniej niektórzy sanitariusze owego pogotowia mieli źle wpojone poczucie dyscypliny. Przez głowę im nie przechodziło, że postępując bez zgody i wiedzy szefa wszystkich szefów, narażają go na stres wynikający z zaskoczenia, jemu bowiem przez głowę by nie przeszło, do jakich to wybryków jest zdolny jego personel.
    • Źródło: s. 27.
  • Wspomniałem wyżej o tak zwanym braterstwie narodów i nie mogę się teraz powstrzymać od pytania następującego: ile jeszcze milionów homines sapiens musi zostać zamordowanych i zgwałconych przez sąsiadów, żeby idealiści, którzy z biologii mają dożywotnią dwóję, przestali bredzić o braterstwie narodów? Pojęcie braterstwa narodów jest sofizmatem najidiotyczniejszym z tych, które wymyślono od czasów Kaina i Abla, co właśnie teraz, gdy piszę ten tekst (1990), potwierdzają jatki w różnych punktach globu.
    • Źródło: s. 35.