Las Vegas Parano

film oparty na powieści Huntera Thompsona (reż. Terry Gilliam; 1998)

Las Vegas Parano (ang. Fear and Loathing in Las Vegas) – komediodramat z 1998 roku, w reżyserii Terry’ego Gilliama. Autorami scenariusza są Terry Gilliam, Tony Grisoni, Alex Cox i Tod Davies.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Raoul Duke

edytuj
  • Ach, szatański eter. Robi z ciebie wiejskiego pijaka z jakiejś starej irlandzkiej powieści. Całkowita utrata podstawowych zdolności ruchowych. Zaburzenia wzroku, utrata równowagi, odrętwiały język. Mózg miota się przerażony, nie mogąc nawiązać połączenia z rdzeniem kręgowym. Ciekawa rzecz, bo możesz zobaczyć, jak zachowujesz się w ten koszmarny sposób, a nie możesz nad tym zapanować. Zbliżasz się do wejścia i wiesz, że gdy się tam znajdziesz, będziesz musiał dać facetowi dwa dolary, albo cię nie wpuści. Ale gdy się tam znajdujesz, wszystko szlag trafia. Jakiś wściekły służbista popycha cię, a ty myślisz „Co tu się dzieje? O co chodzi?” I słyszysz siebie, jak mamroczesz „Pies jebał papieża, nie moja wina.” Eter doskonale pasuje do Las Vegas. W tym mieście kochają pijanych. Świeże mięso. Więc przepuszczają nas w wejściu i dają nam iść dalej.
  • Bez obaw. Facet choruje na serce. Dusznica bolesna. Ale mamy na to lekarstwo. Proszę bardzo, jest dobrze. Inhaluj, inhaluj, inhaluj, synku. No już, od razu lepiej. A teraz dla pana doktora…
  • Czułem, że towar zaczyna działać. Pierwsza fala przypomina mieszankę meskaliny z metedryną. Zachciało mi się popływać.
  • Ćpun radzi sobie ze zmarłą babką wspinającą się po nodze z nożem w zębach, ale ta jazda była wyjątkowo ostra.
  • Gdy doszedłem do siebie, zwyczajna przykra atmosfera pokoju stała się odrażająca, niesamowicie ohydna. Jak długo tu leżałem? Te wszystkie oznaki przemocy. Co się stało? W tym pokoju znajdowały się dowody nadmiernego spożycia wszystkich rodzajów narkotyków znanych cywilizacji od roku pańskiego 1544. Co za narkoman mógłby potrzebować tych wszystkich skorup kokosa i zgniecionych łupin melona? Czy te wszystkie niezjedzone frytki spowodowane byłe obecnością ćpunów? A te kałuże zasychającego keczupu na komodzie? Być może. Lecz w takim razie skąd ta cała wóda? I te wulgarne zdjęcia porno uwalone musztardą, która zaschła tworząc twardą, żółtą skorupę? To nie były ślady działalności przeciętnego, bogobojnego ćpuna. To było zbyt dzikie. Zbyt agresywne.
  • Ile nocy i dziwnych poranków trwa ten obłęd?
  • Jak długo jeszcze wytrzymamy? Zastanawiało mnie to. Ile czasu minie, zanim jeden z nas zacznie wyć i bełkotać na tego chłopca? Co on sobie wtedy pomyśli? Właśnie ta samotna pustynia była ostatnim znanym domem rodziny Mansona; czy chłopak będzie miał z tym faktem jakieś makabryczne skojarzenia, gdy mój adwokat zacznie wrzeszczeć o nietoperzach i ogromnych płaszczkach pikujących na samochód? Jeśli tak, cóż, będziemy musieli obciąć mu łeb i pochować go gdzieś, bo nie trzeba mówić, że nie możemy go puścić wolno. Doniesie na nas jakiemuś zdziczałemu, nazistowskiemu wymiarowi sprawiedliwości, a oni wytropią nas jak psy. Jezu, czy ja to powiedziałem? Czy tylko pomyślałem? Mówiłem? Słyszeli mnie?
  • Jaki ćpun potrzebowałby łupin kokosowych i skórek melona? Czy narkomanie odpowiadają za te niezjedzone frytki? I kałuże ketchupu na komodzie? Możliwe. Ale skąd tu tyle wódy? I te pornosy wymazane musztardą zastygłe w żółte skorupy… To nie są ślady po bogobojnym ćpunie.
  • Mieliśmy dwie torby trawy, 75 tabletek meskaliny, 5 arkuszy przesyconych kwasem znaczków, pół solniczki kokainy i całą galaktykę wielokolorowych przymulaczy i rozśmieszaczy. A także litr tequili, litr rumu, skrzynkę piwa, pół litra czystego eteru i dwa tuziny pastylek amylu.
  • Patrz, dwie babki pierdolą się z misiem polarnym!
  • Po latach obcowania z ćpunami człowiek uczy się jednego: możesz stanąć plecami do faceta, ale nigdy do przyćpanego, szczególnie gdy macha ci przed oczami myśliwskim nożem.
  • Upierz sobie wreszcie gacie. Dorośnij, do cholery.
    • Opis: do dr. Gonzo.
  • Załóż buty do golfa, bo nie wyjdziemy stąd żywi.
  • Przy odrobinie szczęścia, jego życie legnie w gruzach. Będzie myślał, że za drzwiami w jego ulubionych barach faceci w czerwonych koszulach mają potężnego kopa od czegoś, czego nigdy nie pozna.
  • Znalazłem się w samym centrum pierdolonego zoo pełnego gadów i ktoś lał wódę tym pieprzonym stworom! Niebawem rozszarpią nas na kawałki…
  • Znalazłem ślady przemysłowej konsumpcji prawie każdego draga znanego cywilizowanemu człowiekowi od anno domini 1544.
  • Zrób to dla mnie Panie – daj mi jeszcze pięć godzin haju nim zgniecie mnie młot.

Dr Gonzo

edytuj
  • Będziesz wzywał pomocy głosem szopa pracza.
  • Cholera, ale kanał..
  • Cholerna meskalina. Mogliby ją trochę zanieczyścić.
  • Chryste, wiedziałem, że jesteś świr, ale czegoś takiego się nie spodziewałem. Ty sukinsynu…
  • Jeden strzał tego towaru zamieniłby cię w coś z encyklopedii medycznej.
  • Ty draniu, zostawiam cię na 3 minuty, a ty zaraz wrzeszczysz o gadach!
    • Opis: do Raoula.
  • Wyrwiemy mu łeb z płucami!

Dialogi

edytuj
Raoul Duke: Bałbym się zasnąć, gdy łazisz nagrzany z zamiarem poćwiartowania mnie tym cholernym nożem.
Dr Gonzo: Kto mówił o ćwiartowaniu, stary? Chciałem ci tylko wyciąć na czole małe Z.
Raoul Duke: Wracaj do wanny. Łyknij parę czerwonych i spróbuj się opanować. Zapal trochę trawy, wciągnij trochę jebanej hery.

Dr Gonzo: Bańka spuchnie ci jak arbuz, w dwie godziny przytyjesz 50 kilo, na plecach wymacasz 6 wielkich owłosionych cycków.
Raoul Duke: Fantastycznie!
Dr Gonzo: Oślepniesz, ciało zamieni się w wosk, wpakują cię na taczki, będziesz wzywał pomocy głosem szopa pracza. (…)
Raoul Duke: Dokończ swoją opowieść! Co z tymi gruczołami?

Raoul Duke: Cóż… pewnie już, ee, sprowadzili samochód, więc może… y-go i ja-go dziemy-go i źmiemy-go… owar-ej z gażnik-ej…
Dr Gonzo: Jasne. Chodźmy po towar.

Dr Gonzo: Jeden mach poza kolejką.
Raoul Duke: Jeden mach ty durniu. Czekaj, aż zobaczysz te zasrane nietoperze.

Dr Gonzo: Muszę tego posłuchać jeszcze raz!
Raoul Duke: Czego?
Dr Gonzo: Kiedy nadchodzi ta fantastyczna nuta, gdy królik sam odgryza sobie głowę, masz wrzucić ten jebany magnetofon do wanny.
Raoul Duke: Kurwa! Zupełnie odjechałeś, stary. To cię wywali przez ścianę. Będziesz sztywny jak szpadel w dziesięć sekund. Kurwa, będą chcieli, żebym to wyjaśnił. Kurde.
Dr Gonzo: Gówno prawda.
Raoul Duke: Nie rób mnie w chuja, stary! Jestem Ahab! Jezu Chryste. Dobra, ty pogięty chuju! Siadaj! Wracaj do wanny! Wepchnę ci to do jebanego gardła!

L. Ron Burmquist: Na przykład narkoman określa niedopałek skręta jako kokon, ponieważ kojarzy mu się on z gąsienicą.
Dr Gonzo: Co oni pierdolą?! Trzeba być na kwasie, żeby porównać jointa do pieprzonej gąsienicy…

Portier: Nie ma już miejsc.
Dr Gonzo: Pierdolić miejsca. Jesteśmy kumplami Debbie. Rwałem ją.

Kelnerka: Ognia?
Dr Gonzo: Płacą ci za bzy… bzykanie się z misiem?
Kelnerka: Co?! Co?! Co on powiedział?
Raoul Duke: Jest pijany.

Policjant: Spójrz mi w oczy. Dałbyś mi buziaka przed odjazdem? Jestem tu bardzo samotny.
Raoul Duke: (narracja) O, mamo. Czy to naprawdę koniec? Czułem się zgwałcony. Knur załatwił mnie na całego.

Dr Gonzo: To obrzydliwe, stary.
Raoul Duke: Prawda jest bolesna.