Jarosław Wasik
polski piosenkarz
Jarosław Wasik (ur. 1971) – polski piosenkarz.
- Był moment, że nasilenie spojrzeń na ulicy było duże. Dziś, zdarza mi się czasami być rozpoznany, lecz częściej wtedy, gdy się odezwę. To zresztą przyjemne, gdy ktoś nagle kojarzy głos i pamięta piosenki. Jakbym się nie odzywał, mógłbym być całkowicie incognito.
- Najważniejszą nagrodą jest publiczność, która przychodzi do dziś na moje koncerty, bez względu na to, czy śpiewam w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Słupsku, Olecku, Oleśnie, Turku, Siedlcach, Brzegu, Szamotułach czy Kwidzynie. Mieszkańców wszystkich pominiętych miejscowości, które odwiedziłem – przepraszam.
- Początki festiwalowe w moim wydaniu były takie, że stałem na baczność z rękami wzdłuż ciała – wydawało mi się, że każdy ruch jest zbędny. Reflektor – najlepiej tylko na twarz… a la Ewa Demarczyk… Był nawet jakiś festiwal, gdzie zasłoniłem muzyków. To był jakiś turniej recitali… Śpiewałem na scenie, ale kurtyna była zsunięta w ten sposób, że było widać tylko mnie a muzycy grali za nią… Kurtyna rozsunęła się na ostatni utwór. Wydawało mi się, że ich nie powinno być widać. Próbowałem zrobić z tego jakiś spektakl… Za flaszkę dogadywałem się z elektrykiem, żeby zrobił nam porządne światła.
- Po maturze złożyłem dokumenty i przyjechałem na egzamin. Mówiłem Niepewność Mickiewicza i Pobór Grochowiaka. Odpadłem na pierwszym etapie. Wydawało mi się przez moment, że zawalił się świat, ale potem w dwa i pół roku skończyłem szkołę wokalną, zacząłem wygrywać festiwale, pisać piosenki, grać koncerty i szybko przestałem żałować, że nie jestem aktorem. Bycie aktorem wymusza pracę zespołową, ja stanowczo wolę sam brać odpowiedzialność za swoją twórczość.
- Profesor dawał nam do myślenia, pokazywał konteksty, rzucał aluzje, krytykował. Kilkukrotnie usłyszałem od niego, że jestem zerem. Zerem w znaczeniu poziomu recytatora, nie człowieka. I wiem, że miał rację, bo w pierwszej klasie liceum rzeczywiście byłem recytatorskim zerem. Nie podcięło mi to jednak skrzydeł, bo wiedziałem, że Pajor to robił specjalnie. Właśnie by sprawdzić, czy taka opinia na mój temat zniechęci mnie do sztuki. Nie zniechęciła, a dodała motywacji do jeszcze cięższej pracy nad sobą. Gdy spotkałem profesora kilka lat po maturze, powiedział mi, że nie zaskoczył go mój sukces wokalny, bo od początku czuł we mnie potencjał. Podkreślił jednak, że w tym sukcesie widzi przede wszystkim moją pracowitość.
- Opis: o swoim nauczycielu z liceum.
- Źródło: Dyrektor Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu: Kilka razy usłyszałem od swojego nauczyciela, że jestem zerem, wyborcza.pl, 7 września 2019
- Robić próby, spotykać się, czytać książki, pić wódkę, uprawiać seks, chodzić do kina, do teatru… I być sobą… To jest moja recepta!