Jarosław Borszewicz

Jarosław Borszewicz (1956–2016) – polski pisarz i poeta.

Zdjęcie grobu Jarosława Borszewicza
  • Boję się, że po śmierci nie ma kompletnie nic. Ani piekła, ani czyśćca, ani nieba. Pauza. — To chyba najgorsze, co mogłoby mnie spotkać; nic.
  • Ja już od maleńkości miałem ciągoty do śmierci. Kiedyś zakopałem się nawet w ziemi, żeby zobaczyć, po jakim czasie zaczną się do mnie dobierać robaki.
  • Jeżeli chcesz być szczęśliwy trzy godziny, wypij ćwiartkę wódki. Jeżeli chcesz być szczęśliwy trzy dni, ożeń się. Jeżeli chcesz być szczęśliwy całe życie, zostań rybakiem.
  • Martwiłem się, że mój ojciec nie chodzi do kościoła, a co gorsza, nie wierzy w Boga i że po śmierci nie spotkamy się w niebie. Byłem do ojca bardzo przywiązany i myśl ta przez kilka łat nie dawała mi spokoju. Ale z czasem wpadłem na fantastyczny, moim zdaniem, pomysł... Postanowiłem być tak złym człowiekiem, żeby pójść za ojcem do piekła...
  • Miałem ochotę przestać istnieć. Nie, nie popełnić samobójstwo, nie umrzeć ale przestać istnieć. Zamienić się w nic.
  • Odezwij się czasem. Ciekawa jestem, gdzie i z kim teraz umierasz...
  • — Pochodzenie?
    — Małpioboskie.
    — Znaki szczególne?
    — Serce po lewej stronie.
  • Przebaczam. Tylko Bogu — nie. Jemu jednemu przebaczyć nie mogę. Nie umiem… Nie chcę. Bo jeżeli on jest, a dużo ludzi mówi, że jest, i jeżeli on patrzył na to wszystko, co ze mną wyprawiali, i jeżeli on nic, kompletnie nic, to ja się wypieram takiego Boga. To ja nim gardzę. To ja go lekceważę. To ja zrywam z nim współpracę. du du du du du du du du du I jeżeli zajdzie taka potrzeba, to wezmę i wymyślę sobie nowego Boga. Takiego Boga wymyślę, jakiego jeszcze nikt nigdy nie wymyślił. I nie wymyśli... Takiego Boga wymyślę!!!
  • Przyznaję się, że Jezusa Chrystusa i Włodzimierza Lenina.
    nazwałem dwoma największymi szarlatanami w dziejach ludzkości. Przyznaję się, że wbiłem długopis w zeszyt i chciałem rzeźbić nim, jak dłutem w drewnie.
  • Skoczyłem z ósmego piętra... I nie dasz wiary, co się stało! Po prostu otworzyła się przede mną ziemia... Od tego czasu postanowiłem żyć. Żyć za wszelką cenę i jak najdłużej.
  • Śmierć jest koniecznością, obowiązkiem, za to życie, ho, ho, ho... Życie to nie lada zuchwałość! Zobaczysz, Duet, dojdzie jeszcze do tego, że będą wręczać medale za to, że ma się odwagę żyć.
  • Usnąłem niemal natychmiast, słuchając najpiękniejszej muzyki świata: bicia twojego serca.
  • W dorożce.
    Stara prostytutka i chłopak. — Poszedłbym z tobą, ale śmierdzisz śmiercią — mówi chłopak. — Czego?! — Śmiercią śmierdzisz. — Nie pieprz, mały, dobrze? — odpowiada prostytutka. — Godzinę temu się kąpałam.
  • Wszystko mnie dziwi. Że ptaki fruwają, że drzewa rosną, że ludzie rodzą się i umierają, że chleb pachnie, że kocham Ewę, że jestem tu z tobą, że w dzień jest widno, a w nocy ciemno, że lato, jesień, zima, że wiosna, że wielkie kontynenty i malutkie wioski, że tak wyglądam, jak wyglądam... Wszystko, literalnie wszystko mnie bez przerwy dziwi. A przecież to normalne... Bo po to są ptaki, żeby fruwały, drzewa, żeby rosły, po to jest Ewa, żebym ją kochał... A mnie jednak to wszystko wydaje się dziwne. Dlaczego?
  • Z mojego punktu widzenia mógłbym już umrzeć, bez większej straty dla siebie... Śmierć to byłoby logiczne zamknięcie, klamra. Bo cóż mnie jeszcze może spotkać na tym świecie, który przejrzałem do szpiku kości? — Ano właśnie. Właśnie po to warto żyć, żeby codziennie odpowiadać sobie, cóż to mnie spotkało na tym świecie, który rzekomo przejrzałem do szpiku kości.
  • Życia nie można przegrać. Każdy dzień, obojętnie, jak przeżyty, to zwycięstwo.
  • Mroki napisał trzydzieści pięć lat temu STUDENT Szkoły Filmowej, a obecne wydanie ma firmować swoim nazwiskiem i facjatą REKTOR Międzynarodowego Studium Dziennikarskiego. Zmartwychwstanie czy samobójstwo?
    • Źródło: Jarosław Borszewicz, Pomroki, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016
  • Po raz trzeci urodziłem się w czerwcu 1980 roku, gdy po pijanemu zdałem konkursowe egzaminy i dostałem się do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, po czym – już po trzeźwemu – zakochałem się z wzajemnością w najpiękniejszej dziewczynie w historii Szkoły Filmowej.
  • Po raz piąty urodziłem się w roku 1985, gdy uzyskałem niepodważalny dowód na to, że Boga nie ma. Szósty raz urodziłem się w roku 1987, gdy uzyskałem niepodważalny dowód na to, że Bóg istnieje.