Incydent londyński

Incydent londyński – wydarzenia jakie miały miejsce 28 listopada 2016 na lotnisku w Londynie na pokładzie rządowego embraera 175.

Rządowy embraer 175
Ten artykuł ma chronologiczny układ cytatów.
  • Na pokładzie zbyt ciężkiej maszyny mają się znaleźć: szefowa rządu Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSZ Witold Waszczykowski, szef MSW Mariusz Błaszczak i jeden z najważniejszych oficerów w polskiej armii generał Marek Tomaszycki (VIP-ów jest zresztą znacznie więcej). Przedstawiciele najważniejszych resortów siłowych, premier i jej pierwszy zastępca w źle wyważonym samolocie, który ma zaraz wylecieć.
    Nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę.
    Nie wierzy też kapitan embraera. Zirytowany wychodzi z kabiny i informuje, że nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Nie ma jednak osoby, która mogłaby to zrobić. Ktoś podjął decyzję o połączeniu dwóch transportów w jeden, nikt jednak nie chce podjąć decyzji o ich rozłączeniu. Panuje przekonanie, że na pewno da się to wszystko jakoś ogarnąć.
  • W końcu, po kilkudziesięciu minutach negocjacji, samolot opuszcza grupa ochotników i tych, którzy zostali nakłonieni do wyjścia przez swoich szefów. Jeden z dziennikarzy relacjonuje ministrowi Waszczykowskiemu, o co chodzi w zamieszaniu. Pada określenie: to tupolewizm. Z niemal godzinnym opóźnieniem samolot, w końcu prawidłowo wyważony, odlatuje do Polski. Brytyjska obsługa naziemna oddycha z ulgą.

O incydencie

edytuj
  • Na stronach Biura Bezpieczeństwa Narodowego jest porozumienie w sprawie wykonywania lotów z najważniejszymi osobami w państwie. Wynika z niego, że także w przypadku lotów czarterowych powinna obowiązywać wojskowa instrukcja HEAD. Nie widzę powodu, by w jakiejś tajnej instrukcji, na którą powołuje się minister Kempa, miało tego przepisu nie być. (…) Tłumaczenie przedstawicieli rządu o jakiejś „cywilnej” instrukcji HEAD to blef.
  • Sytuację uratował profesjonalizm kapitana i obsługi naziemnej. Ale to niedopuszczalne, aby dochodziło do sytuacji, w których konieczna jest interwencja kapitana. (…) Niestety, jak widać, poszukiwanie przez sześć lat mitycznych dowodów na rzekomy zamach przynosi niezamierzone efekty – politycy znowu zaczynają ignorować procedury. Tak się zaczyna erozja każdego systemu bezpieczeństwa i tak też się zaczęła w przypadku 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego – przyzwoleniem na chodzenie na skróty, brakiem nadzoru, brakiem szacowania ryzyka. Do czego to doprowadziło – wszyscy wiemy.