Gustav Wagner

zbrodniarz hitlerowski

Gustav Wagner (1911–1980) – niemiecki zbrodniarz hitlerowski pochodzenia austriackiego, który pełnił funkcję zastępcy komendanta obozu zagłady Sobibor, członek SS.

O Gustavie Wagnerze

edytuj
  • Sobibór nadzorowała grupa wyszkolonych morderców, wykonujących zazwyczaj z niezmiernym okrucieństwem powierzone im zadania. Pierwszy przywitał nas w obozie Oberscharfuhrer Gustav Wagner – wysoki, przystojny blondyn, czysty Aryjczyk. W cywilu bez wątpienia dobrze wychowany, kulturalny człowiek, w Sobiborze zaś – bestia. Do jego obowiązków należało liczenie Żydów, którzy przybywali w transportach, selekcja tych, którzy nadawali się do pracy, zgromadzenie kosztowności. On także odpowiadał za pracę obozowej administracji. W swoim okrucieństwie nie znał granic. (…) Za każdym razem, gdy wypatrzył w grupie gotowych do wyjścia do pracy więźnia, który z jakiegoś powodu mu się nie spodobał, natychmiast decydował o jego losie. Wyciągał nieszczęśnika z szeregu i osobiście odprowadzał do „lazaretu”. Wracał po pewnym czasie sam, w doskonałym nastroju.
    • Autor: Mosze Bahir, Transport w: Sobibór z serii Żydzi polscy, Ośrodek Karta Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2010, ISBN 9788361283218, s. 14–15.
  • (…) Najgorszy był zastępca komendanta Gustav Wagner. Kiedyś podczas palenia dokumentów znalazłem encyklopedię niemiecką, a w niej zdjęcie pasa cnoty. Zacząłem czytać. Mój pomocnik, którego nazywałem „ślepym Karolkiem”, miał stać przy drzwiach i patrzeć, czy nie nadchodzi Niemiec. Niczego nie zauważył, za to ja spostrzegłem przesuwający się na zewnątrz cień. Wrzuciłem książkę do pieca. Wpadł Wagner. Hast du geschlafen? – zapytał. Zorientowałem się, że właściwie nic nie widział. „Nie” – odpowiedziałem. „Spałeś?” – kontynuował Wagner. Zaprzeczyłem ponownie. Wiedziałem, że karą będzie kula w łeb. Zaczął mnie gonić wokół pieca, który stał pośrodku, bić mnie pogrzebaczem. Kazał mi wyjść na zewnątrz. Stała tam beczka wody. Nie musiał niczego mówić. Zdjąłem spodnie i położyłem się na niej. Musiałem liczyć uderzenia. Kiedy doliczyłem do 25, pozwolił mi wstać i odejść.
    • Autor: Thomas Blatt
    • Źródło: Maciej Foks, Tomasz Sudoł, Nie ma się czym chwalić (wywiad z Thomasem Blattem), „Pamięć.pl” nr 1 (34)/2015, s. 16.