Frankowicze – potoczna nazwa grupy osób w Polsce, które w latach 90. XX wieku i później zaciągnęły kredyty (głównie mieszkaniowe, hipoteczne) denominowane we frankach szwajcarskich lub indeksowane do tej waluty.

  • A ci, którzy zostali złapani w pułapkę metodą „na franka”, czyli na toksyczne instrumenty pochodne nazwane kredytami walutowymi, w większości już zdali sobie sprawę z tego, że są bezprawnie pozbawiani swojej własności. Koszty społeczne są ogromne – tysiące załamań nerwowych i chorób, tysiące rozbitych rodzin, emigracja, tysiące zniszczonych firm, zabijane nadzieje, lawinowo wzrastająca liczba samobójstw, to już 8000 rocznie.
  • Bezsprzecznie Jarosław Kaczyński ma rację, przypominając o jednej z elementarnych powinności władz państwowych – prezydenta i rządu – jaką jest odpowiedzialność za kondycję systemu bankowego. Byłoby jeszcze lepiej, wprost znakomicie, gdyby dokładnie taka sama deklaracja, jaka teraz padła z jego ust, padała także podczas kampanii przedwyborczej, bo przecież nic istotnego się w tej sprawie od tamtej pory nie zmieniło. Podobnie, jak byłoby znacznie lepiej, gdyby w lipcu 2006 r. Klub Parlamentarny PiS nie zajął stanowiska, w którym sprzeciwiał się dalekowzrocznym posunięciom Komisji Nadzoru Bankowego, prowadzącym do utrudnienia dostępu do kredytów walutowych, w tym także tych we frankach szwajcarskich. Albo, jeszcze lepiej, gdyby Klub Parlamentarny PiS wsparł wówczas KNB w jej zabiegach o położenie tamy rozlewającej się po Polsce fali kredytów walutowych. Treść komunikatu w tej sprawie (...) zaczynała się ten sposób: „Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość z niepokojem przyjmuje zalecenia Komisji Nadzoru Bankowego tzw. >>Rekomendację S<< wprowadzające ograniczenia w dostępności do kredytów walutowych, których głównym skutkiem będzie zmniejszenie możliwości nabywania przez obywateli (szczególnie przez młode osoby) własnych mieszkań”.
    • Autor: Piotr Gabryel, PiS i frankowicze, dorzeczy.pl, 12 lutego 2017.
    • Opis: o wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego negującej możliwość ustawowego uregulowania sytuacji frankowiczów.
  • Myślę, że powinni wziąć sprawy we własne ręce i zacząć walczyć w sądach. Nie dlatego, żeby nie ufać prezydentowi czy rządowi, tylko dlatego, że prezydent i rząd są w sytuacji, która jest zdeterminowana w wielkiej mierze uwarunkowaniami ekonomicznymi. Rząd nie może podejmować działań, które doprowadzą do zachwiania systemu bankowego. To byłby straszny cios we wszystkich obywateli, także tych, którzy mają kredyty we frankach. I tego w żadnym wypadku odpowiedzialny rząd nie może zrobić. Natomiast w procesach – to na pewno będzie trwało, bo takie procesy długo trwają – będzie można odzyskać różnego rodzaju rekompensaty. To będzie rozłożone w czasie. I z różnych względów będzie nieporównanie łatwiejsze także dla międzynarodowego świata finansowego. Z tym też musimy się liczyć. Taki dzisiaj jest świat, nic na to nie poradzimy.